Obecny sezon jest dla ŁKS-u bardzo udany. Na półmetku rozgrywek łodzianie są liderem Fortuna 1 Ligi i coraz śmielej patrzą w stronę PKO Ekstraklasy. Duża w tym zasługa Nacho Monsalve, który wreszcie udowodnił, że może być kluczowym zawodnikiem zespołu.
Bartosz Jankowski: Zacznijmy od Twoich początków w ŁKS-ie. Przechodząc z Lewskiego Sofia, miałeś w planach grę w polskiej ekstraklasie…
Nacho Monsalve (ŁKS Łódź): Przed przyjściem do ŁKS-u grałem w bułgarskim zespole Lewski Sofia. Pod koniec sezonu 2020/2021 Lewski borykał się jednak z problemami finansowymi, więc musiałem poszukać sobie innego klubu. Miałem kilka ofert na stole, ale najlepszą wydawała się ta z Polski, z Łódzkiego Klubu Sportowego. To było przed meczem z Górnikiem Łęczna, który miał zadecydować o tym, czy ŁKS awansuje do ekstraklasy. Wszyscy byli przekonani, że to ŁKS będzie górą, ja też w to uwierzyłem i podpisałem kontrakt jeszcze przed tym spotkaniem. Niestety wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Mimo pozostania w I lidze, postanowiłem dołączyć do ŁKS-u i pomóc zespołowi awansować do ekstraklasy w kolejnych sezonach.
Czy z perspektywy czasu żałujesz tej decyzji?
– Nie. Tak naprawdę nigdy nie żałuję podjętych decyzji. Po pewnym czasie łatwo jest oceniać, czy zrobiliśmy dobrze, czy źle, ale ja staram się tego nie robić.
Wspomniałeś o tym, że odchodząc z Lewskiego miałeś kilka ofert do wyboru. Czy były tam też propozycje z innych klubów z Polski?
– W tym momencie nie, ale dwa lata wcześniej, kiedy jeszcze grałem w Holandii, miałem oferty z ekstraklasy oraz I ligi. Wtedy jednak nie byłem nimi zainteresowany, bo grałem w klubie, w którym czułem się naprawdę dobrze. Później jednak sprawy potoczyły się tak, że musiałem poszukać sobie nowego pracodawcy i przez Bułgarię trafiłem do Polski.
CZYTAJ TAKŻE >>> Śnieg nie służy ŁKS-owi. Porażka w drugim sparingu
Ubiegły sezon był dla ŁKS-u koszmarny. Mieliście mocny skład, a ostatecznie zakończyliście sezon poza pierwszą szóstką. Dlaczego tak się stało?
– Oprócz umiejętności, w piłce nożnej bardzo ważne jest poświęcenie dla zespołu, codzienna ciężka praca, aby to zespół prezentował się dobrze, a nie indywidualności. Pewnie zapytasz o to, dlaczego w tym sezonie idzie nam tak dobrze, więc od razu odpowiem, że to jest właśnie ta różnica między poprzednimi rozgrywkami, a obecnymi. My teraz jesteśmy drużyną, gramy jeden za wszystkich i wszyscy za jednego. Każdy z nas wie, co chce osiągnąć i zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy być zespołem, aby dobrze wykonać nasze zadanie. Nie bez znaczenia jest tu rola trenera. To także dzięki niemu jesteśmy teraz liderami I ligi.
Tak, miałem o to też pytać, ale w takim razie wróćmy jeszcze do lata 2022. Myślałeś wtedy o tym, by opuścić ŁKS?
– Pojawiały się takie myśli, bo miałem kilka ofert, a do tego, co przecież nie jest tajemnicą, ŁKS miał problemy finansowe. My też jesteśmy ludźmi, mamy rodziny i zależy nam na stabilności finansowej. Ostatecznie jednak, po rozmowach z szefami ŁKS-u, postanowiłem zostać i dać sobie oraz klubowi jeszcze jedną szansę. Ostatni sezon był dla mnie osobiście trudny ze względu na wspomniane kłopoty finansowe, ale także przez kontuzje, które nie dawały mi spokoju. Doszedłem do wniosku, że zostanę w Łodzi, aby się nieco ustabilizować i wreszcie pokazać, na co mnie stać.
I w opinii wielu osób udało ci się to osiągnąć. Często jesteś wymieniany w jako najlepszy obrońca ŁKS-u w obecnym sezonie.
– To miłe, ale nie uważam, że jestem najlepszym obrońcą ŁKS-u. Po prostu staram się pomóc drużynie tak, jak najlepiej umiem. Ważne, że w tym sezonie omijają mnie poważniejsze kontuzje.
Czy innym z powodów, dla którego zespół gra lepiej, jest fakt, że te zaległości finansowe są mniejsze i nieco łatwiej skupić wam się na treningach i meczach?
– Staramy się koncentrować na grze. Wiemy, że sporo zależy od nas, bo w przypadku awansu przyczynimy się do rozwiązania wielu problemów klubu. Chcemy więc dawać z siebie wszystko na boisku.
Żeby nie było za słodko, muszę zapytać o całokształt twojej kariery, bo wydaje mi się, że nie potoczyła się ona tak, jak powinna. Masz na swoim koncie występ w Atletico Madryt, a obecnie reprezentujesz barwy ŁKS-u na zapleczu ekstraklasy. Czy uważasz, że mogłeś wycisnąć więcej ze swojej dotychczasowej kariery?
– Na pewno tak, ale, jak wspomniałem, łatwo oceniać podjęte decyzje z perspektywy czasu. Moim zdaniem nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy piłkarz ma swoją własną drogę, którą musi przejść w trakcie kariery. Warto pamiętać, że kibice widzą tylko skrawek naszego codziennego życia. Dla mnie piłka nożna to nie tylko to, co się dzieje na boisku. Jest mnóstwo innych kwestii, które trzeba brać pod uwagę.
Kiedy nauczyłeś się takiego podejścia do życia, by nie rozpamiętywać podjętych decyzji, a zamiast tego z nadzieją patrzeć w przyszłość?
– Zawsze taki byłem. To nie zasługa trenerów i chyba nawet nie nauczyłem się tego od moich rodziców. Po prostu takie mam spojrzenie na życie.
Czy jest coś, co łączy Diego Simeone i Kazimierza Moskala?
– Jedna rzecz – obaj wpajają swoim zawodnikom, że najważniejszy jest najbliższy mecz. Nie pozwalają patrzeć na to, co będzie za miesiąc, dwa lub trzy. Simeone i Moskal kładą na to bardzo duży nacisk. Poza tym to dwie inne osoby, zupełnie różne osobowości.
Twoja przygoda z piłką nożną jest pełna zakrętów i upadków, ale wydaje się, że wreszcie wszystko się układa po twojej myśli. Ile jeszcze będziesz w stanie wycisnąć ze swojej kariery?
– Moim marzeniem jest gra w Realu Betis, bo to klub, któremu kibicuję od dziecka. Natomiast moim celem na najbliższą przyszłość jest awans z ŁKS-em do ekstraklasy. Dopiero dobra gra w ekstraklasie może pozwolić mi na sportowy awans i ewentualny transfer do mocniejszego klubu, który przybliży mnie do spełnienia marzenia.
Z Nacho Monsalve rozmawiał Bartosz Jankowski (TVP 3 Łódź)
CZYTAJ TAKŻE >>> Milion dla Widzewa, 900 tys. dla ŁKS-u. Miasto przyznało dotacje