Jakub Siekacz (Łódzki Sport): Dziś piłka kobieca stoi na wysokim poziomie. Jest to już w pełni profesjonalny sport, jednak jeszcze kilkanaście lat temu tak nie było. Jak to się u Ciebie zaczęło? Jak zaczęłaś uprawiać sport mało popularny wśród dziewczyn?
Yurina Enjo (piłkarka TME SMS Łódź): Zaczęłam grać w wieku 4 lat. Mój starszy brat trenował futbol, a ja zwyczajnie chciałam robić to co on. Nie zwracałam uwagi na to, że to mało popularne zajęcie wśród dziewczynek. Zakochałam się w tym sporcie bardzo szybko.
Jak potoczyło się to dalej?
Gdy byłam starsza zaczęłam trenować w Osaka University FC. To był zespół Ligi Uniwersyteckiej. To stamtąd trafiłam do Polski.
No właśnie, jak właściwie doszło do takiego ruchu? Polska to raczej mało oczywisty kierunek.
Po skończeniu studiów moim celem była gra za granicą. Agent mojego brata był Polakiem. To z nim zaczęłam rozmawiać na temat wyjazdu. Dzięki niemu trafiłam do Łodzi i uczestniczyłam w letnim obozie przygotowawczym. Później podpisałam już profesjonalny kontrakt i zostałam oficjalnie piłkarką TME SMS Łódź.
Wróćmy na chwilę do tematu profesjonalizacji kobiecej piłki nożnej. Zastanawia mnie, jak oceniasz to Ty? Jako profesjonalistka, a nie jako kibic sprzed telewizora.
To zabawne, bo mówimy o profesjonalizacji kobiecego futbolu podczas gdy w Japonii dopiero w zeszłym roku Liga Japońska Kobiet stała się zawodową ligą. Wydaje się jednak, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Kobiety mogą skoncentrować się wyłącznie na piłce nożnej. Staje się to ich głównym zawodem, czasem źródłem dochodu, a nie tylko pasją czy hobby. Oczywiście potrzeba jeszcze wiele lat pracy całego środowiska, aby wszyscy ludzie to zrozumieli.
Piłka w Japonii znacząco różnie się od tej w Polsce?
W Japonii grałam w lidze uniwersyteckiej. Był to poziom właściwie amatorski. W Polsce występuje w zespole mistrza kraju, więc nie jestem w stanie porównać tego poziomu. Tak samo ciężko mi się wypowiedzieć na temat Ligi Niemieckiej, bo tam z kolei grałam na trzecim poziomie rozgrywkowym.
Jak sama wspomniałaś TME SMS to mistrz kraju. W lidze wyglądacie na zespół bardzo dobrze zorganizowany. Wyróżniacie się na tle rywalek. Jak myślisz, jak duży wpływ na to ma doświadczenie Waszego trenera – Marka Chojnackiego? To w końcu postać znana w polskim futbolu. Osiągał świetne wyniki jako trener ŁKS – u.
Mamy świetny zespół. Wzajemnie motywujemy się do ciężkiej pracy i codziennie uczymy się od siebie nowych rzeczy. Trener Marek Chojnacki ma na nas duży wpływ i jest świetnym motywatorem. Wiele nas nauczył jako szkoleniowiec, ale też jako człowiek. Jego doświadczenie momentami bywa bezcenne.
Zdobyłyście tytuł mistrzowski w poprzednim sezonie. Jednak nie udało Wam się awansować do Ligi Mistrzyń, mimo że w turnieju eliminacyjnym pokazałyście się ze świetnej strony. Uważasz, że w przypadku obrony tytułu, awans do „piłkarskiego raju” w przyszłym sezonie jest możliwy?
Zdecydowanie tak. Po to się gra w piłkę, żeby wygrywać i to właśnie chcemy robić jako zespół. Myślę, że stać nas na awans do Ligi Mistrzyń. To moje wielkie marzenie. Nie udało się awansować w tym sezonie, jednak zdobyłyśmy masę doświadczenia. Wierzę, że to zaprocentuję i następne podejście będzie bardziej udane.
Co kochasz w piłce nożnej?
Kocham grać i kocham wygrywać. Uwielbiam ten moment, gdy na boisku wychodzi nam właściwie wszystko. Każde podanie, drybling, strzał. To dla mnie definicja szczęścia i futbolu.
To teraz trudniejsze pytanie. Czego nienawidzisz w tym sporcie?
Zdarza mi się za dużo myśleć. Kombinuję, jak zrobić coś co jest proste, zamiast po prostu to wykonać. A przecież wielokrotnie to najłatwiejsze rozwiązania są najlepsze.
To na koniec. Największe marzenie?
Wygrać ligę, puchar kraju i zagrać w Lidze Mistrzyń.
ZOBACZ TAKŻE>>>Wyższe rachunki za prąd dotkną kluby ekstraklasy. Bilety na Widzew będą droższe?