Po meczu w Lubinie doszło do awantury między piłkarzami obu drużyn. Widzewiacy dzielnie walczyli o kolegę. – Jordi jeszcze na boisku został fizycznie zaatakowany – grzmi prezes łódzkiego klubu.
Widzew wyrwał Zagłębiu punkt po golu strzelonym w 99. minucie. Zanim Imad Rondić trafił do siatki gospodarzy, piłkę przed siebie wybił bramkarz Sokratis Dioudis. Przeszkadzał mu Jordi Sanchez, ale zdaniem sędziów, w tym głównego Daniela Stefańskiego, Hiszpan nie faulował Greka. Bramkarz Zagłębia miał o to ogromne pretensje. Jego kłótnie z Jordim trwały jeszcze po ostatnim gwizdku. Zamieniło się to w awanturę na murawie, a potem w tunelu. Wiadomo, że Dioudis został ukarany czerwoną kartką.
CZYTAJ TEŻ: Awantura po meczu Widzewa. Były dymy
Kamery Canal+ w magazynie Liga+ pokazały, że Grek powalił napastnika Widzewa na murawą, a reszta piłkarzy z Łodzi ruszyła koledze z odsieczą. Pierwszy był Rondić, potem przybiegli kolejni, m.in. Fabio Nunes.
W programie Liga+ Michał Żewłakow stwierdził, że usłyszał od kogoś z Zagłębia, że Dioudis miał żalić się kolegom na Jordiego, który podczas meczu miał go prowokować. Na to zareagował w serwisie X/Twitter prezes Widzewa Michał Rydz.
“Nie ma mojej zgody na publiczne obarczanie winą zawodnika Widzewa. Fakty są takie, że Jordi jeszcze na boisku został fizycznie zaatakowany przez zawodnika gospodarzy, za co został on ukarany czerwoną kartką. Czekamy na protokół sędziowski, ale dalszym rozstrzyganiem wydarzeń powinny zająć się odpowiednie organy dyscyplinarne. Jednego jestem pewien – cała drużyna stanęła dziś za Jordim” – napisał.
Wydarzenia w Lubinie skomentował także Marcin Bryja, fotoreporter Widzewa, który był ich świadkiem. “Na ponad 100 wyjazdów w roli ofi to co wydarzyło się dzisiaj w Lubinie porównać mogę jedynie do ataku zawodników jednej z podłódzkich drużyn na szatnię Widzewa w 2019. Regulacje prawne wymuszają na mnie wstrzemięźliwość niemniej osobom komentującym ze studia doradzałbym to samo” – napisał.