Sebastian Rudol oficjalnie został nowym piłkarzem ŁKS-u. Podpisał kontrakt obowiązujący do czerwca 2027 roku. Kim jest nowy zawodnik?
Rudol urodził się w Koszalinie, ale pierwsze kroki w profesjonalnej karierze stawiał w Pogoni Szczecin. Właśnie jako zawodnik tego klubu zadebiutował w ekstraklasie w 2013 roku. Łącznie rozegrał w nim 139 meczów. Co ciekawe, przez jeden sezon pracował z byłym trenerem ŁKS-u Kazimierzem Moskalem.
Po siedmiu latach pobytu w Szczecinie Rudol przeniósł się do ligi rumuńskiej, podpisując kontrakt z Sepsi OK, dla którego rozegrał siedem spotkań. W Rumunii ostatecznie spędził tylko pół roku i już latem powrócił do Polski, zostając graczem drugoligowego wówczas Widzewa. Początkowo grał regularnie – w rozgrywkach 2019/20 zanotował 24 występy, a Widzew awansował na zaplecze ekstraklasy.
Później jednak nowy gracz ŁKS-u został zesłany do rezerw występujących w lidze okręgowej. Mimo to Rudol profesjonalnie podszedł do obowiązku, pomagając swojej nowej drużynie.
Po Widzewie Rudol wrócił do 1. ligi – do Sandecji Nowy Sącz. W nowym klubie zaliczył przyzwoity sezon 2021/22 – rozegrał 27 spotkań, zdobył jedną bramkę, a zespół z Nowego Sącza otarł się o awans do baraży o ekstraklasę. Koniec końców jednak nowy dyrektor sportowy klubu nie widział w swoich planach na przyszłość Rudola.
W połowie 2022 roku stoper zdecydował się zejść ligę niżej i podpisać umowę z Motorem Lublin. Ta dość zaskakująca decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. W dwa i pół roku klub z Lubelszczyzny przeszedł drogę z trzeciego szczebla rozgrywkowego do rewelacji tego sezonu ekstraklasy. Po 18. kolejkach aktualnych rozgrywek lublinianie zajmują siódme miejsce w tabeli.
Rudol miał spory wkład w te rezultaty. Obrońca w tym sezonie wystąpił 15 razy w ekstraklasie i zdobył dwie bramki. Ponadto w takich statystykach jak rozegrane minuty, wygrane pojedynki, wygrane główki czy podania do przodu był jednym z najlepszych zawodników w całym zespole.
Co więcej, sam piłkarz przyznawał, że właśnie podczas gry w Lublinie najbardziej rozwinął się jako zawodnik. Zawdzięczał to trenerom, z którymi współpracował przez te dwa i pół roku, czyli Goncalo Feio oraz Mateuszowi Stolarskiemu.
– Pierwszy raz trafiłem na sztab dający narzędzia, których jako piłkarz potrzebowałem. Nie podchodzi do zawodników na zasadzie “jesteś gotowym produktem i albo umiesz, albo nie umiesz”. Mamy trenerów bardzo otwartych na rozwój i poszedłem w to. Cieszyłem się, że mogę spędzać tyle godzin w klubie, ile wymagał sztab. Że mam tyle możliwości do progresu, np. oglądanie treningów z drona, z czego bardzo chętnie korzystamy. Mnóstwo ciekawych rzeczy można zobaczyć, z których nie zdajemy sobie sprawy – mówił w sierpniu w 2024 roku w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”.
Dlatego tym bardziej zaskakujące jest to, że Rudol zdecydował się na transfer do ŁKS-u, który ma ambicje powrotu do ekstraklasy, mimo że a zajmuje w tabeli dopiero dziewiąte miejsce.
Oczywiście, odejście Rudola z Motoru może tłumaczyć to, że w tym roku skończy 30 lat, ale wciąż jest to wiek, który nie przekreśla cię w kontekście gry w ekstraklasie bądź 1. lidze.
Wydaje się, że większy wpływ na taki obrót spraw miało przyjście do zespołu z Lublina nowego piłkarza – Herve Matthysa. To belgijski środkowy obrońcą z dużym doświadczeniem, wyceniany przez portal “Transfermarkt” na 750 tysięcy euro. Zakładając, że jedno z dwóch miejsc dla środkowego obrońcy w skłądzie Motoru zająłby właśnie Belg, to dla reszty stoperów zostałaby tylko jedna pozycja.
A poza Rudolem w kadrze Motoru znajdują się także: Marek Bartos, Arkadiusz Najemski, Kamil Kruk, a poza nimi jest też kilku młodych zawodników. Ta perspektywa powoduje, że przenosiny Rudola do ŁKS-u stają się bardziej zrozumiałe, choć wciąż kibice lubelskiego zespołu dziwią się, że do nich doszło, podkreślając, że Rudol był najlepszym ze stoperów Motoru w minionych miesiącach.
To jeszcze lepiej świadczy o ŁKS-ie, które był w stanie przekonać takiego gracza do przyjścia do Łodzi. Bo tak naprawdę trudno znaleźć jakiś większy minus tego ruchu. Mówimy w końcu o piłkarzu doświadczonym (ponad 140 meczów w ekstraklasie), bez poważnych kontuzji (ostatnią miał niemal dekadę temu), który jest gwarancją rzeczy kluczowych w bloku obronnym, czyli spokoju, jakości i pewnych interwencji.
Na siłę można by się czepiać jego motoryki, która na pewno wybitna nie jest – w tym sezonie w ekstraklasie nie biegał szybciej niż 31 kilometrów na godzinę – ale wciąż to nie jest taki mankament, który przekreślałby zasadność tego ruchu. Zwłaszcza że w odpowiednim poukładanym zespole te braki szybkościowe Rudola mogą stać się w zasadzie niewidoczne.
Co ciekawe, to już trzeci naprawdę obiecujący transfer ŁKS-u w tym oknie transferowym. Przed Rudolem zespół dwukrotnego mistrza Polski zasili Koki Hinokio sprowadzony z ekstraklasowej Stali Mielec i Gustaf Norlin, mający ponad 100 występów w szwedzkiej ekstraklasie.
Te ruchy to jednoznaczny sygnał ze strony działaczy ŁKS-u, że “Rycerze Wiosny” jeszcze nie złożyli broni i wciąż zamierzają walczyć o awans do ekstraklasy. Sytuacja oczywiście nie jest łatwa, ale robiąc takie transfery i mając jeszcze 45 punktów do zdobycia na wiosnę, nie możesz chociaż nie spróbować o wejście do baraży, a tam może przecież wydarzyć się wszystko.
Zresztą nawet jeśli nie w tym sezonie, to w przyszłym bezpośrednia promocja powinna być głównym celem łodzian. Łatwo niewątpliwie nie będzie, ale o ile jeszcze w tym sezonie rozczarowującą rundę jesienną mogliśmy tłumaczyć ogromną liczbą zmian, do jakich doszło w klubie, o tyle w nadchodzących rozgrywkach nie będzie już wymówek. ŁKS po prostu będzie musiał grać o awans.