Widzew pokonał Piasta Gliwice 2:0. Nie byłoby tego zwycięstwa, gdyby nie świetne interwencje Rafała Gikiewicza i dobrej obrony i błysku geniuszu Frana Alvareza.
W pierwszej połowie miał jedną niepewną interwencję, o której szybko zapomnieliśmy. Bo później dał prawdziwe show. Zaczął jeszcze przed przerwą w świetnym stylu broniąc bardzo groźny strzał Erika Jirki. Po przerwie popisał się aż trzema znakomitymi interwencjami. Ten mecz pokazał, ile znaczy dobry bramkarz, który – gdy trzeba -pomaga drużynie. Giki pomógł w Gliwicach bardzo. Drugi mecz na zero z tyłu z rzędu.
Wrócił na swoją nominalną prawą stronę obrony z dużym zyskiem dla drużyny. Grał twardo, pewnie, skutecznie. W przeszłości zdarzały mu się dość nonszalanckie zagrania, albo faule, w miejscach, gdzie faulować nie powinien, ale tym razem nic takiego się nie zdarzyło.
Pewny występ. Ofiarna gra. Na zero z tyłu. Nie ma się czego czepiać.
Jak wyżej. Dobrze, że Hiszpan wrócił do gry, bo z nim obrona Widzewa jest lepsza, szczelniejsza. W przypadku tej/tego Ibizy jest spokój.
Wrócił po kontuzji i dobrze. Z jego strony rywale atakowali i czasem im się udawało, ale to nie jest mecz, po którym należy się czepiać. Słowak był częścią dobrze działającej defensywy.
Lepszy w pierwszej połowie, gdy miał więcej sił. Po przerwie było już trochę gorzej. Rywale zepchnęli widzewiaków pod bramkę, bywało bardzo groźnie. Ale jak zawsze było solidnie.
Gol był cudowny. Podanie przy drugim golu też. Takiego Frana lubimy. Musi grać ofensywne, musi strzelać. Wtedy będzie dobrze.
Dobry tydzień Albańczyka. Debiut w reprezentacji, teraz gol. A mogły być nawet dwa. Shehu nie traci piłek, nie podaje niecelnie. Dobry piłkarz, który dużo biega i widzi.
Brawa za asystę. Oprócz tego było trochę w jego stylu: rwane akcje, straty, średnio w defensywie. Ale już, nie czepiamy się.
Widać, że to dobry piłkarz o dużych umiejętnościach, ale czegoś nam brakuje. Liczb? Tego na pewno. Słowak wciąż nie robi różnicy. Jest tylko poprawnie.
Nie był to występ, który sam kapitan zapamięta na dłużej. Może tylko z tego powodu, że w końcu był w pierwszym składzie po bardzo długim czasie. Wracając do samej gry Pawłowskiego, która była taka sobie, to trzeba jednak pamiętać, że przerwę miał naprawdę długą. Powoli, warto poczekać.
Po prostu słabo, a czasu do pokazania się miał dużo. Ekstraklasa to za wysokie progi. I tyle na ten temat.
Dobra zmiana. Wszedł na boisko wtedy, gdy Widzew był za bardzo cofnięty. Pomógł wyciągnąć zespół spod swojej bramki.
Naprawdę dobra zmiana Kerka. Miał takie zadanie jak Czyż – zmienić oblicze gry. I to się udało. Mógł mieć asystę – szkoda zmarnowanej szansy Shehu, a nawet gola – rzut wolny na sam koniec.
Tym razem nie poszalał w ofensywie, ale swoje zrobił – zabrał rywalom trochę czasu.