

ŁKS Łódź przegrał na wyjeździe kolejny mecz w tym sezonie. Łodzianie mieli powalczyć o trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu, a do domu wracają z niczym…
Po wygranej w Rzeszowie, piłkarze ŁKS-u chcieli pójść za ciosem i zdobyć drugi z rzędu komplet punktów na wyjeździe. W tym celu ograć trzeba było siedlecką Pogoń. Ewentualna wygrana byłaby dla łodzian w sumie trzecim zwycięstwem z rzędu, bo przecież wcześniej ograli u siebie GKS Tychy 3:1.
Już od pierwszych minut sobotniego starcia, widać było, że ełkaesiacy są zespołem mającym więcej jakości w składzie. Nie powinno to w żaden sposób dziwić, pozostało jedynie wierzyć, że biało-czerwono-biali będą potrafili ten fakt wykorzystać na swoją korzyść. W 15. minucie meczu Szymon Grabowski musiał szybko działać, bo boisko musieli opuścić Piotr Głowacki i Krzysztof Fałowski. W ich miejsce na placu gry zameldowali się Adrian Jurkiewicz i Mateusz Kupczak. Wydawało się, że to może być moment dla Pogoni, która będzie chciała wykorzystać małą dezorganizację w szeregach ŁKS-u, ale nic z tych rzeczy. Chwilę po zmianach, strzał z dystansu oddał Michał Mokrzycki i piłka wpadła do bramki. Łodzianie prowadzili 1:0 i wyglądali lepiej, nie stwarzali może zbyt wielu dogodnych sytuacji, ale kontrolowali przebieg gry. Pogoń nie stwarzała dużego zagrożenia. Nadeszła jednak 45. minuta gry i to właśnie wtedy gospodarze doprowadzili do wyrównania…Do bramki strzeżonej przez Aleksandra Bobka trafił Ernest Dzięcioł. Ełkaesiacy rzucili się do ataku, żeby szybko odpowiedzieć, ale bez skutku.
W drugą połowę lepiej weszli gracze Adama Noconia, którzy w 61. minucie objęli prowadzenie po bramce Macieja Famulaka. Trzeba pochwalić gospodarzy, bo naprawdę potrafili ładnie pograć piłką. W 71. minucie mogło być 3:1, ale łodzian uratowała poprzeczka. Optycznie wyglądało to tak, jakby to Pogoń goniła wynik, a nie na odwrót. Chwilę później znowu było bardzo blisko, ełkaesiacy byli bezradni, ale znowu mieli szczęście. ŁKS momentami miał problem z wyjściem z 30. metra. Przewaga siedlczan nie malała i potwierdził to gol w 86. minucie gry. To właśnie wtedy Marcin Flis, były zawodnik ŁKS-u pewnie wykonał rzut karny. Sama decyzja o jedenastce dla gospodarzy była trochę kontrowersyjna, ale nie zmienia to faktu, że ekipa Noconia solidnie na tego gola pracowała.
W końcówce ŁKS próbował jeszcze zaatakować, ale nie wychodziło mu to do tego stopnia, że groźniej było znowu pod bramką Bobka. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i Pogoń wygrała 3:1. Kolejna wyjazdowa porażka podopiecznych Szymona Grabowskiego stała się faktem.
Pogoń Siedlce – ŁKS Łódź 3:1
0:1- Mokrzycki
1:1 – Dzięcioł
2:1 – Famulak
3:1 Flis