Samuel Kozlovsky został nowym piłkarzem Widzewa. Być może Słowakowi uda się zabezpieczyć drużynie pozycję lewego obrońcy na lata.
Piąty letni transfer Widzewa stał się faktem. Po Jakubie Łukowskim, Kreshniku Hajrizim, Marcelu Krajewskim i Hubercie Sobolu, w środę zawodnikiem łódzkiego klubu został Samuel Kozlovsky. Słowak ma zająć miejsce w kadrze Andrejsa Ciganiksa, który już pakuje walizki, by wyjechać do Szwajcarii.
Ciganiks był w poprzednim sezonie podstawowym lewym obrońcą drużyny Daniela Myśliwca. Rywalizował głównie z Luisem da Silvą, a wcześniej z Fabio Nunesem. Do Widzewa Łotysz trafił w styczniu 2023 roku, właśnie wobec poważnej kontuzji Portugalczyka.
Całą tę trójkę, a także ich poprzedników występujących po lewej stronie defensywy, łączyło m.in. to, że… zawodzili. Żadnemu z nich nie udało się zamknąć przed rywalami drogi do widzewskiej bramki. Czasem wręcz otwierali przed nimi drzwi otworem.
Zarówno Ciganiks, jak i Nunes i da Silva popełniali błędy, grając na boku obrony, czasem były to pomyłki kosztujące Widzew stratę goli. Portugalczyk i Łotysz zaczynali oczywiście jako lewi wahadłowi w systemie, który preferował Janusz Niedźwiedź. I wtedy narzekaliśmy na ich grę głównie w defensywie. Po przyjściu Daniela Myśliwca zmienił się system gry drużyny, która od miesięcy gra ustawiona z czwórką z tyłu. Na bokach wciąż potrzebni są jednak piłkarze, którzy zabezpieczą Widzewowi boki przed atakami rywali, ale – kiedy potrzeba – pomogą też z przodu.
Różnie z tym bywało. Myśliwiec nie bez powodu przesunął w końcu Nunesa na prawy atak, a pod koniec sezonu to samo spotkało Ciganiksa. Obu wyszło to na dobre (tak jak i drużynie). Z kolei drugi z Portugalczyków – da Silva – wolał chyba ustawienie z trójką stoperów jako ten najbliższy lewej stronie. U Myśliwca grał też jednak jako boczny obrońca w czwórce. Teraz, wobec spodziewanego odejścia Ciganiksa, potrzebny był ktoś jeszcze na lewe skrzydło. Stąd transfer Kozlovskiego, który z założenia powinien wskoczyć do pierwszego składu.
Zamknięcie dostępu do swojej bramki właśnie z tej strony jest problemem Widzewa od lat. Zrezygnowano z wyskautowanego wcześniej na tę pozycję Martina Kreuzrieglera. Austriak był graczem dość solidnym, ale też zdarzały mu się proste błędy. Nie był też zbyt przebojowy w ofensywie. Jego atutem były dobrze wykonywane rzuty karne, ale to okazało się zbyt mało, by dostać nowy kontrakt.
Wcześniej w Widzewie było jeszcze gorzej. Można przypomnieć ściągnięcie Petara Mikulicia, ale już chyba nie warto cofać się aż tak daleko. Kreuzriegler, Nunes, Ciganiks, da Silva – każdy z nich coś Widzewowi dał, ale nie nie to co najważniejsze, czyli zamknięcie lewej strony. Z prawej strony było znacznie lepiej. U Niedźwiedzia pewniakiem był np. Patryk Stępiński wspomagany przez wahadłowych, który w obronie grał raczej pewnie.
O 24-letni Słowaku nie wiemy jeszcze bardzo dużo. Patrząc jednak na jego profil, wydaje się piłkarzem bardziej skupionym na defensywie. Chyba mało prawdopodobne, by w przyszłości pojawił się pomysł – jak w przypadku Nunesa i Ciganiksa – by przesuwać go do ataku.
Może to w końcu Kozlovskiemu uda się to, czego nie udało się jego poprzednikom? Tak, jak w ich przypadku, tak i teraz, członkowie pionu sportowego Widzewa wierzą, że w końcu udało im się znaleźć odpowiedniego gracza. Poprzedni nie byli tacy źli, ale szukano jednak kogoś innego.