Po piątkowym meczu z Cracovią, który Widzew wygrał 2:0, piłkarzem, który zebrał chyba najwięcej pochwał, był Jordi Sanchez. Hiszpan rzeczywiście biegał, jakby przed meczem wypił kilka napojów energetycznych. Jordi właściwie się nie zatrzymywał – biegał po niemal całej połowie rywala i to od początku do końca w tym samym tempie. W ogóle nie widać było po nim zmęczenia. – Jordi ma bardzo dużo energii, chyba dzisiaj miał rekordy przebiegniętych kilometrów i sprintów. Już ostatnio było ich dużo, ale chyba teraz jeszcze więcej – komentował trener Janusz Niedźwiedź.
Hiszpański napastnik nie przebiegł jednak w tym meczu najwięcej kilometrów spośród piłkarzy Widzewa. Najlepszy w tym elemencie – i to biorąc pod uwagę graczy obu drużyn – był Dominik Kun, który na liczniku miał 11,29 km. Tylko trochę mniej ustawiony obok niego Marek Hanousek – 11,2 km. Obaj to zawodnicy środka pola. Kun i Hanousek zabiegali rywali, nie zatrzymywali się, atakowali i bronili przez cały mecz.
Trzeci wynik spotkania należy do Takuto Oshimy z Cracovii – 11,16 km. W dziesiątce piłkarzy, którzy w spotkaniu przebiegli najwięcej jest aż siedmiu widzewiaków i tylko trzech zawodników krakowskiej drużyny. Oprócz Kuna i Hanouska to także Juliusz Letniowski (11,05 km), Patryk Stępiński (10,89 km), Serafin Szota (10,74 km), Martin Kreuzriegler (10,61 km) oraz wspominany już Jordi Sanchez (10,14 km).
Biorąc pod uwagę tę statystykę drużynowo, to piłkarze Widzewa przebiegli 117,22 km, a Cracovii 110,32 km. To więcej o prawie 7 kilometrów.
I trzeba przyznać, że w tym elemencie w łódzkiej drużynie naprawdę jest w tym sezonie dobrze. Widzewiacy sprawiają wrażenie świetnie przygotowanych do rozgrywek. W ogóle nie widać po nich zmęczenia, nawet w końcówkach spotkań. I bardzo często w nich wciąż atakują. W piątek dali się do prawda zepchnąć Cracovii do obrony, ale nie wyglądało, by wynikało to ze zmęczenia.
CZYTAJ TEŻ: Jordi Sanchez to terminator. Jest dowód
Wydawało się, że kryzys w końcu przyjdzie, szczególnie po serii trzech meczów w ciągu ośmiu dni. Widzew grał z Wartą Poznań, KKS-em Kalisz (i to 120 minut!) oraz z Lechem Poznań. – W każdym meczu przebiegamy duże odległości. W Kaliszu – w regulaminowym czasie 119 km, a w całym 158 km. Wcześniej z Legią prawie 123 km, z Pogonią prawie 120, z Wisłą Płock ponad 120 – opowiadał niedawno trener Widzewa. Wspomniał też, że w meczu z KKS-em w Fortuna Pucharze Polski Hanousek miał na liczniku aż 16 kilometrów, Serafin Szota i Fabio Nunes po ponad 15, a Jordi – 14. – To te najwyższe parametry. Nie widziałem dzisiaj na treningu zmęczenia u piłkarzy. Wyglądali wręcz świeżo. Trenujemy bardzo dobrze i zawodnicy są przygotowani – podkreślał Niedźwiedź.
Trener czerwono-biało-czerwonych mówił to przed meczem z Lechem. Sprawdźmy zatem statystyki z tego spotkania. Najwięcej przebiegł Marek Hanousek (11,31), a w dziesiątce było sześciu piłkarzy Widzewa i czterech Lecha. Drużynowo łódzka drużyna była lepsza od Lecha: 113,53 do 108,06. Oczywiście to nie decyduje o wyniku meczu (nie tylko to), ale to bardzo ważny element. Skupiamy się na tym, bo o tym właśnie jest ten tekst.
O ile w poprzednich sezonach piłkarze Widzewa sprawiali wrażenie nie najlepiej przygotowanych do gry – biegali wolno i w jednostajnym tempie, a w końcówkach meczów niektórzy ni emieli już sił, o tyle w tym wyglądają w tym elemencie naprawdę dobrze. Do końca tegorocznych rozgrywek w PKO Ekstraklasie pozostało jeszcze Widzewowi osiem meczów, czyli o dwa mniej niż rozegrali dotychczas (9 w lidze i 1 w pucharze). Na pewno kryzys fizyczny przyjdzie, bo to naturalne, ale chyba nie musimy się przesadnie martwić.