Wojciech Stawowy na konferencji prasowej przed meczem z Sandecją podkreślił, że traktuje rywala z wielką pokorą. Zdaniem Stawowego mecz wcale nie będzie dla ŁKS-u łatwą przeprawą.
-Dla mnie nie jest ważne to czy gramy z przedostatnią czy z drugą drużyną tabeli. Liczy się to jak będziemy grali. Analizując wraz z moim sztabem grę Sandecji przed niedzielnym spotkaniem zgodnie stwierdziliśmy, że miejsce, które ten klub zajmuje w tabeli kompletnie nie odzwierciedla jego poziomu gry. Jeśli ktoś oczekuje, że to będzie łatwy mecz; że spokojnie sobie z Sandecją poradzimy, to ja przestrzegam przed takim myśleniem. Potrzebna jest pełna koncentracja, pełna mobilizacja. Jeśli zespół będzie realizował założenia taktyczne, jeśli będzie miał ogień w oczach, jeśli będzie w tym zespole charyzma i determinacja, jeśli to będą wojownicy, którzy wychodzą na mecz z przeplatanką nie tylko na piersi, ale też w sercu, to ja o wynik i grę zespołu jestem spokojny. Podnieśliśmy sobie poprzeczkę na pewien poziom i absolutnie nie mamy prawa tej poprzeczki obniżać – mówił Stawowy.
Na przedmeczowej konferencji nie mogło oczywiście zabraknąć tematu transferu Adama Ratajczyka do Zagłębia Lubin, którego finalizacja jest coraz bliższa. Stawowy jest spokojny o to, że jego zespół będzie w stanie poradzić sobie na boisku bez utalentowanego skrzydłowego. -Życzę Adasiowi Ratajczykowi wszystkiego najlepszego, żeby się rozwijał i robił jak największą karierę. Zawsze, jeśli z zespołu odchodzi dobry, uzdolniony piłkarz to nikt się z tego powodu nie cieszy, ale wierzę, że my sobie bez Adasia poradzimy. Mamy w kadrze zdolnych młodzieżowców na różnych pozycjach – podkreślał Stawowy.
Trener odniósł się także do opisywanego niedawno na naszych łamach tematu przygotowania fizycznego ełkaesiaków. Szkoleniowiec ŁKS-u przekonywał, że jest spokojny o odpowiednią kondycję piłkarzy, podkreślając, że trenerzy odpowiedzialni za przygotowanie motoryczne wykonują bardzo dobrą pracę. Jednocześnie Stawowy przyznał jednak, że nie wszystkie decyzje podjęte przez niego przed meczem w Sosnowcu były właściwe. -Nie chciałbym, żeby powtórzyła się taka sytuacja, jak w meczu z Zagłębiem. Że piłkarze, którzy grali ciężki mecz derbowy wychodzą na boisko i w pierwszej połowie ewidentnie odczuwają trudy tego spotkania. Ja w tej sytuacji mogę się uderzyć w piersi – w następnych meczach na pewno będą się pojawiać roszady w składzie – zakończył trener ŁKS-u, udowadniając, że, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, potrafi przyznać się do błędu.
fot. ŁKS Łódź / Cyfrasport