Widzew zrobił co do niego należało i pokonał na wyjeździe jedną z najsłabszych drużyny w Fortuna 1. Ligi. Z bardzo dobrej strony pokazał się Bartłomiej Pawłowski, strzelec dwóch goli.
W porównaniu z meczem z Arką Gdynia w składzie Widzewa były zmiany i nie dotyczyły one tylko Patryka Stępińskiego, który musiał pauzować za kartki. Do jedenastki wskoczyli dwaj nowy piłkarze łódzkiego drużyny, czyli Martin Krezuriegler i Kristoffer Hansen oraz Fabio Nunes.
Co ciekawe, środkowym napastnikiem był Bartłomiej Pawłowski, który nominalnie gra na prawym skrzydle. Trzeba przyznać, że trener Janusz Niedźwiedź zaskoczył składem. W kadrze nie było Patryka Lipskiego, który wczoraj został piłkarzem Widzewa. Na ławce był za to inny nowy, czyli Ernest Terpiłowski.
Łódzka drużyna, chociaż na wyjazdach gra w kratkę, była zdecydowanym faworytem meczu. Stomil to jedna z najsłabszych drużyn w całej Fortuna 1. Lidze. Trzeba jednak pamiętać, że walczy o utrzymanie, a z takimi zespołami czasem gra się o wiele trudniej, niż z zespołami ze środka tabeli, które są raczej bezpieczne, a i o awans nie walczą. I od pierwszej minuty gospodarze pokazywali, że walczą o komplet punktów.
Dyskusje na temat tego, czy trener miał rację wystawiając Pawłowskiego w ataku można było zakończyć w 8. minucie, kiedy ten zdobył gola. Po rzucie rożnym Radosława Gołębiowskiego piłkę głową trącił Marek Hanousek, a Pawłowski z prawej strony zamknął akcję i dał Widzewowi prowadzenie. Piłkarze Stomilu mieli ochotę szybko odpowiedzieć i odważnie atakowali – obrona łodzian znów nie była monolitem, ale na szczęście nie zagrażali poważnie bramce Jakuba Wrąbla.
Lepsze szanse miał Widzew, a konkretnie Gołębiowski, który w 13. minucie strzelił zza pola karnego, ale bramkarz Kacper Tobiasz popisał się świetną interwencją i wybił piłkę na róg. Kilka chwil później znów górą był bramkarz. Tym razem Gołębiowski uderzał z rzutu wolnego. Piłka po rękach Tobiasza uderzyła w poprzeczkę i wyszła za boisko.
W 23. minucie łodzian ratował Jakub Wrąbel, który zatrzymał Patryka Mikitę. W każdym razie mecz był bardzo ciekawy, bo obie drużyny atakowały. Lekką przewagę miał jednak zespół z Łodzi.
W 36. minucie mogło i chyba nawet powinno być 2:0. Widzew bardzo sprytnie rozegrał rzut wolny i przed wielką szansą stanął Daniel Tanżyna. Kapitan gości uderzał z bliska głową, ale minimalnie chybił. Jeszcze jedną, i już ostatnią przed przerwą szansę, Tanżyna miał w 45. minucie. Znów dośrodkowywał Gołębiowski, ale kolejny strzał głową „Diksona” obronił bramkarz.
Do przerwy Widzew prowadził i zasługiwał na to. Powinien nawet prowadzić wyżej. Co nie udało się jednak w pierwszej połowie udało się zaraz po wznowieniu gry. Łodzianie zaatakowali i weszli w pole karne Stomilu. Tam Dominik Kun podał do Pawłowskiego, ten do Hansena, którego strzał obronił Tobiasz. Pawłowski zdążył jednak z dobitką!
Stomil walczył o kontaktową bramkę, atakował, ale jeśli w końcu gospodarzom udawało się dojść do bramkowej okazji, to zatrzymywał ich Wrąbel. W 66. minucie znakomicie obronił strzał Mikity. To samo zrobił już w doliczonym czasie gry po uderzeniu Huberta Sobola!
Innych szans olsztynianie nie mieli. Widzew (poza tym strzałem Sobola) kontrolował sytuację i nie dał się np. zepchnąć do defensywy. Trzymał piłkę jak najdalej od swojego pola karnego. Łodzianie oczywiście próbowali też podwyższyć prowadzenie, ale klarownych sytuacji już nie stworzył.
Widzew świetnie odpowiedział po przegranej z Arką w pierwszej kolejce. Momentami mogła podobać się gra Widzewa, chociaż to jeszcze nie jest to na co czekamy. Najbardziej podoba się jednak wynik i trzy punkty dopisane w tabeli.
Stomil Olsztyn – Widzew Łódź 0:2 (0:1)
0:1 – Pawłowski 8.
0:2 – Pawłowski (49.)
Stomil: Tobiasz – Żwir, Lafrance, Simba Bwanga Ż, Straus – Tymosiak (61. Fundambu), Reiman – Toporkiewicz (76. Wójcik), Kisiel (61. Sobol), Moneta – Mikita
Widzew: Wrąbel – Tanżyna Ż, Nowak, Kreuzriegler (93. Mucha) – Zieliński, Hanousek, Kun Ż, Nunes (78. Kita) – Gołębiowski Ż (70. Terpiłowski), Hansen (70. Danielak) – Pawłowski (78. Guzdek).