Poniedziałkowym meczem z Arką, ŁKS zakończył granie w 2024 roku. Roku bardzo złym dla łódzkiego klubu.
Trener Jakub Dziółka po meczu z Arką powiedział, że jego zespół “miał dobre momenty“. To w sumie zgadza się z tym, jak ŁKS wyglądał w całym 2024 roku. Były chwile trochę lepsze, ale przez zdecydowaną większość czasu było po prostu tragicznie i smutno. Nie tak wyobrażali sobie ten rok fani biało-czerwono-białych.
Łodzianie zaczynali rundę wiosenną w Ekstraklasie z hasłem “Odwracamy to!”. Odnośniło się ono do sytuacji drużyny w tabeli i zapowiadało, że ełkaesiacy okażą sie prawdziwymi “Rycerzami Wiosny” i utrzymają się w elicie. Rzeczywistość okazała się inna i ŁKS spadł z ligi mając aż czternaście punktów straty do bezpiecznego miejsca. Trudno jednak mówić o utrzymaniu jeśli już w pierwszym miesiącu rundy rewanżowej przegrywa się wszystkie mecze. Już po drugim przegranym wiosennym spotkaniu (pech chciał, że były to derby z Widzewem) z pracą pożegnał się Piotr Stokowiec, który nie wygrał z Łódzkim Klubem Sportowym ani jednego meczu! A trzeba dodać, że prowadził zespół w aż dziesięciu spotkaniach.
Jego miejsce zajął Marcin Matysiak, a więc człowiek, który odpowiadał wówczas za drugoligowe rezerwy. Jego ŁKS potrafił zagrać lepiej, bo udało mu się choćby wygrać dwa mecze z rzędu i zremisować z mistrzem Polski. Ale co z tego, skoro tydzień później łodzianie przegrywali 0:6 z Jagiellonią? Po spadku z Ekstraklasy Matysiak z powodów osobistych pożegnał się z klubem, a jego miejsce zajął Jakub Dziółka.
ZOBACZ TAKŻE>>>ŁKS wpadł w kryzys. Kto za to odpowiada?
To wybór nieoczywisty, ale taki, który miał pokazać, że w łódzkim klubie chcą świeżości. Miał ją wprowadzić właśnie młody szkoleniowiec bez większego doświadczenia, spoza karuzeli trenerskiej. Dziółka zaczął fatalnie, bo po czterech meczach ŁKS miał na koncie jeden punkt. Później przyszła seria pięciu wygranych spotkań i przy al. Unii wszyscy byli zachwyceni, bo wydawało się, że drużyna w końcu odpaliła. Z seryjnego wygrywania, ełkaesiacy przeszli jednak do fatalnej gry, a podsumowaniem tej rundy jest fakt, że ostatniego gola na własnym stadionie łodzianie zdobyli 17 września w meczu z Wisłą Kraków.
Kibice biało-czerwono-białych święta spędza w kiepskich nastrojach. Na ten moment ciężko powiedzieć, czego spodziewać się po ich drużynie na wiosnę, bo zależeć będzie to od tego, kogo ściągnie do klubu Robert Graf. Zastanawiać może również sztab trenerski ŁKS-u, bo tu też może dojść do zmian. “Rycerze Wiosny” mają osiem punktów straty do baraży. Czy w tym sezonie jest w ogóle sens się do nich pchać? ŁKS nie jest na ten moment drużyną gotową do walki w Ekstraklasie, więc ewentualny awans po raz kolejny przyniósłby więcej strat niż korzyści. Punktowanie wiosną trzeba jednak zdecydowanie poprawić, bo przewaga nad strefą spadkową wynosi tylko 10 oczek, a uwikłanie w walkę o utrzymanie to ostatnia rzecz jakiej potrzebują teraz w Łodzi.
1 Comment
Jednak jedna trybuna dla lksu to wystarczający zbytek.