Tomasz Stamirowski podsumował w poniedziałek ostatnie 7 lat w Widzewie. Chodzi o odbudowę klubu, do którego przyłożyło się wielu kibiców. Im wszystkim właściciel Widzewa bardzo dziękował. Symbolicznie zamknął też etap reaktywacji. Teraz najważniejsza jest przyszłość.
A ta jak wiadomo, to PKO Ekstraklasa, do której drużyna wrócił po 8 latach. – Zdajemy sobie sprawę, jak trudny to będzie sezon – mówi Stamirowski. – Ostatnie lata były dość brutalne dla beniaminków. W minionym sezonie spały Termalica i Górnik Łęczna. Tylko Radomiak dzięki wzmocnieniom został w lidze.
Szef klubu zapewnił, że chociaż radość z awansu jest ogromna, to już następnego dnia po ostatnim meczu w Widzewie wszyscy przeszli w tryb myślenia o ekstraklasie. – Już pierwszego dnia rozstaliśmy się z niektórymi piłkarzami. Mam do nich wielki sentyment, choćby do Daniela Tanżyny, czy Mateusza Michalskiego, którzy dużo wnieśli. Pamiętam oczywiście gola Mateusza w Ostródzie, który dał nam nadzieję. Ale musieliśmy niestety to zrobić – stwierdził. – Potrzebne były szybkie decyzje, by w drużynie była jasność.
Stamirowski potwierdził, to co już oczywiście wiadomo, że trenerem zespołu będzie wciąż Janusz Niedźwiedź. – Myślimy o pionie sportowym i o wzmocnieniach. Ciężko było nad nimi pracować już wcześniej bez pewności, czy awansujemy. Wielu piłkarzy od tego uzależnia transfer – zaznaczył szef Widzewa.
Dodał, że wzmocniona musi być przede wszystkim obrona i atak. – Przed nami bardzo krótki okres do startu ligi. Wiemy o tym i myślimy o ekstraklasie – zapewnił.
CZYTAJ TEŻ: Koniec reaktywacji Widzewa. Znów jest Robotnicze Towarzystwo Sportowe
Stamirowski stwierdził też, że w nowym sezonie nie należy oczekiwać fajerwerków. – Chcemy rozegrać jak najwięcej dobrych meczów i budować trzon zespoły na przyszłość. Cel to stabilne utrzymanie – tak bym to określił – zakończył ten wątek dodając jeszcze, że drużyna na pewno będzie mogła liczyć na wsparcie kibiców.