
Mówi się, że pechowcowi nawet w drewnianym kościele spadnie na głowę cegła. Tak było z ŁKS-em. Łodzianie stracili drugą bramkę w pechowych okolicznościach, a ich gra całkowicie się posypała. Przegrali z Pogonią Siedlce 1:3.
Nie miał nic do powiedzenia przy trzech golach Pogoni.
Przez kontuzję Fałowskiego zszedł po kwadransie.
PRZECZYTAJ: Trener ŁKS-u o perfekcji
Odebrał piłkę w niebezpiecznej sytuacji, a potem został brutalnie sfaulowany. Zakończył mecz po kwadransie, a na jego twarzy malował się grymas bólu.
Podobnie jak reszta obrońców: gdy w polu karnym ŁKS-u pojawili się napastnicy Pogoni, nie wiedzieć czemu, zamiast atakować – uciekał przed nimi.
Straszliwie pomylił się w drugiej połowie i sprawił, że Famulak miał doskonałą okazję do strzelenia gola. W ogóle, podobnie jak reszta obrońców, wyglądał na przestrasznego. A przecież to zawodnik, który przyzwyczaił nas do tego, że niczego się nie boi.
Po tym, jak ŁKS stracił gola, wstąpiły w niego nowe siły. Strzelał jak szalony. Szkoda tylko, że niecelnie… Później grał na słabo i po godzinie gry został zmieniony.
Jak poprzednik, grał solidnie aż do straty gola. Podobnie jak Mokrzycki nie popisał się przy obronie stałego fragmentu gry. Pod koniec pierwszej połowy miał doskonałą okazję, żeby ŁKS wrócił na prowadzenie, ale spudłował.
Miał kilka groźnych strat, ale w drugiej połowie tak ofiarnie interweniował przy obronie strzału, że aż nabawił się kontuzji. Jest twardzielem, bo po chwili wstał i kontynuował grę, jak gdyby nigdy nic się nie stało. To tyle z pozytywnych informacji o jego występie.
Strzelił pięknego gola z dystansu i przypomniał, za co pokochali go kibice ŁKS-u, gdy przyszedł zimą 2023 roku. Ale później nie przypilnował Dzięcioła i było 1:1… To nie koniec, bo w dziwny sposób sprokurował rzut karny. Od bohatera do zera!
Zmarnował doskonałe podanie Kupczaka – szkoda, bo miałby gola kolejki. Zimny październikowy wieczór w Siedlcach, to nie są optymalne warunki dla niego.
Niewidoczny.
Gdy wchodził na boisko mieliśmy tylko negatywne myśli, ale… świetnie przerzucił piłkę do Tomy i naprawdę solidnie grał w odbiorze
Chociaż skończył mecz bez liczb, to zaliczył chyba jeden z jego najlepszych meczów w ŁKS-ie. Grał przebojowo, często schodził ze skrzydła do środka. I wszystko na nic…
Cały czas w głowie siedzi mu ten niewykorzystany karny z Polonią Warszawa. Panie Fabianie, minął miesiąc, świat się zmienił. Czas zacząć znowu strzelać gole.
Próbował wykorzystać swoje umiejętności, nie można odmówić mu zaangażowania. Ale skoro nawet, gdy dawał z siebie maksa, ŁKS przegrał z Pogonią Siedlce, to są powody do obaw…