Porażka z Puszczą Niepołomice, po fatalnym występie, przesunęła Widzew na 9. miejsce w tabeli. Rok temu o tej porze był wyżej.
Właśnie takie miejsce Widzew zajął na koniec poprzedniego sezonu. Celem na kolejny była pozycja wyższa, ogólnie progres. Zespół miał wyjść na wyższy poziom. Szefowie klubu nie powiedzieli wprost, że ma walczyć o europejskie puchary, ale na pewno mieli na myśli dołączenie do czołówki.
CZYTAJ TEŻ: Obrońca Widzewa niesłusznie wyleciał z boiska? Ekspert nie ma wątpliwości
Tak się jednak nie stało. Widzew Daniela Myśliwca urządził się w środku tabeli, gdzie mu najwyraźniej dobrze. Gdy pojawia się okazja, by podgonić i zmniejszyć stratę do zespołów ponad nim, nie robi tego. Wystarczy przypomnieć, że w pięciu ostatnich meczach łódzka drużyna poniosła trzy porażki.
Najwyżej w tym sezonie Widzew był drugi. Po trzech kolejkach na starcie rozgrywek, w których zaliczył dwie wygrane i remis. Później było już tylko gorzej. Najniżej był na 12. lokacie, ale to po remisowej inauguracji ze Stalą Mielec.
Najniższe miejsce po rozegraniu przynajmniej kilku meczów to właśnie dziewiąte, takie jak obecnie. Na takiej pozycji zespół Myśliwca był również po porażce z Pogonią Szczecin i przed meczem z Radomiakiem.
Przed poniedziałkowym spotkaniem z Puszczą Widzew zajmował siódme miejsce. Ale przegrał i dał się wyprzedzić Górnikowi Zabrze oraz beniaminkowi PKO Ekstraklasy Motorowi Lublin. Do Legii Warszawa, którą przecież jeszcze nie tak dawno wyprzedzał, traci już 6 oczek. Do lidera Lecha Poznań aż 15, a do trzeciego Rakowa Częstochowa, z którym zmierzy się w sobotę – 10.
Po rozegraniu 16. meczów w poprzednim sezonie łódzka drużyna była na 8. pozycji. Bilans bramkowy miała 21 do 21, teraz 20 do 21. A bilans meczów dokładnie taki sam: 6 wygranych, 4 remisy i 6 porażek.
Można cieszyć się z powtarzalności albo martwić, że Widzew stoi w miejscu.