ŁKS jest w głębokim kryzysie. Tak słabej drużyny nie było nawet w ekstraklasie.
Pomylił się przy pierwszej bramce, ale przy normalnej obronie w ogóle nie musiałby interweniować.
Prosił się o czerwoną kartkę od pierwszych minut meczu i wreszcie ją dostał. Osłabił zespół, gdy miał krótki moment lepszej gry. W efekcie łodzianie stracili drugiego gola.
Częściej niż we własnym polu karnym był u rywala. Nic to nie dało, a tylko narażał zespół na groźne kontry.
Jak to możliwe, że piłkarzowi szkolonemu w Bayernie Monachium przeszkadza piłka przy nodze?!
Chyba nie odnajduje się w taktyce trenera Dziółki. Dośrodkowania z każdej pozycji ani razu nie zagroziły bramce rywala.
Tak doświadczony zawodnik nie może być tak elektryczny. Każda stykowa sytuacja kończyła się niebezpiecznym zagraniem. W ogóle nie radził sobie z presją.
Znowu najlepszy i najbardziej ambitny na boisku. Był wszędzie gdzie powinni być jego koledzy.
Miał zastąpić Pirulo na pozycji, na której nawet Hiszpan sobie nie radzi. Wziął przykład ze starszego kolegi.
Obok Mokrzyckiego najbardziej ambitny ełkaesiak. Nie wiedzieć czemu zszedł w drugiej połowie, gdy na boisku pozostał znacznie gorszy Stefan Feiertag.
Jeździec bez głowy. Jest szybki i to jak na razie jego jedyny atut.
Coś musi przyciągać ociężałych napastników do ŁKS-u. Był Samuel Corral, był Nelson Balongo, a teraz jest Feiertag. Austriak jest w fatalnej formie, a w polu karnym rywala podejmuje praktycznie tylko złe decyzje. Gdy już dotarło do niego jedno z miliona dośrodkowań zagrał tak fatalnie, że nawet nie zagroził bramce Kotwicy.
Chociaż próbował robić różnicę…
Na początku zjadała go trema, ale później kilka razy popisał się niezłym podaniem.
Obok Mokrzyckiego i Arasy najlepszy w ŁKS-ie. Próbował cały czas, nawet gdy po jego kolegach widać było, że najchętniej zeszliby już do szatni.