Występ poprawny, z kilkoma dobrymi interwencjami, choć z pewnością sporo będzie mówić się po nim o zachowaniu Arndta przy pierwszej bramce dla Radomiaka, gdy nie ruszył się z miejsca, odprowadzając jedynie piłkę wzrokiem. Przy drugiej bramce dla rywali nie mógł zrobić wiele więcej, niż zrobił.
Solidny występ w defensywie, w ataku nieco mniej aktywny niż zwykle. Na plus należy mu zapisać także sytuację z 57. minuty – gdy wrócił we własne pole karne, Wolski próbował go zatrzymać, w efekcie czego dostał drugą żółtą kartkę.
Jeden z lepszych meczów Szwajcara w ŁKS-ie. Pewnie i skutecznie przerywał akcje rywala, dobrze radził sobie z bardzo dynamicznym Jardelem, w 43. minucie był też bliski trafienia do bramki Kobylaka, gdy uderzał głową po dograniu Ramireza. Wraz z Mammadovem ponosi jednak odpowiedzialność za akcję bramkową, w której przegrali kluczowe indywidualne pojedynki.
Przez większość meczu solidny, zawalił jednak wraz z Gulenem akcję bramkową, a później miał sporo szczęścia, że nie opuścił boiska przed czasem – po faulu przerywającym groźnie zapowiadającą się kontrę Radomiaka z 77. minuty sędzia Kos miał pełne prawo pokazać mu drugą żółtą kartkę.
Dynamiczny, pewny, ale i prezentujący umiejętności techniczne – to był dobry występ Duńczyka. Skutecznie zabezpieczał lewą stronę defensywy, ale był cenny również w ataku, dzięki precyzyjnie wykonywanym stałym fragmentom gry, czy w sytuacji z 38. minuty, gdy świetnie zagrał na jeden kontakt z Tejanem.
Kluczowy element w drugiej linii łódzkiego zespołu – notował ważne przejęcia i podania. Najbardziej spektakularnym z nich była asysta przy drugiej bramce Tejana, którego obsłużył kapitalnym, mierzonym zagraniem.
Przegląd pola, precyzja, kreatywność, ważne podania. Widywaliśmy co prawda lepsze występy Hiszpana, nie ustrzegł się dziś błędów, ale nawet nieco słabiej dysponowany Ramirez jest w drużynie Marcina Matysiaka niezastąpiony.
Był motorem napędowym akcji ŁKS-u, imponował ambicją i walecznością. Gdy miał już piłkę przy nodze, często bywał nieporadny – sporą część meczu w jego wykonaniu dobrze podsumowuje sytuacja z 34. minuty, gdy najpierw wyprzedził rywala i wyłuskał mu piłkę, ale później, gdy trzeba było ją rozegrać, zaplątał się między piłkarzami Radomiaka i stracił futbolówkę. Gorsze momenty w jego grze usunęła w cień kapitalna bramka na 3:1, którą zdobył precyzyjnym strzałem w okienko bramki Kobylaka.
Występ niejednoznaczny – dość długo był niewidoczny, nie potrafił dojść do sytuacji strzeleckiej, niepotrzebnie zarobił żółtą kartkę. W drugiej połowie wyglądał nieco lepiej, zaliczył też asystę przy bramce na 3:1.
Dużo się napracował, napędzając akcje ŁKS-u, wykonał wiele szarż skrzydłami, imponując motoryką. W tercji ofensywnej brakowało mu skuteczności – zbyt często przegrywał pojedynki z rywalami i tracił piłkę.
Zaczął niemrawo, miał problem z finalizowaniem akcji. Z każdą kolejną minutą się rozkręcał, kipiał ambicją, pewnością siebie i boiskową agresją. Dwie bramki, ale też precyzyjne podania do kolegów, czucie tempa gry i praca w defensywie – bez wątpienia zawodnik meczu.
Kilkukrotnie zaliczał w tym sezonie udane wejścia z ławki, ale z tego akurat meczu nie będzie miał dobrych wspomnień. Jego dwie pierwsze próby dryblingu zakończyły się niepowodzeniem – przy pierwszej piłkę odebrali mu rywale, przy drugiej sam ją wycofał. Swoje miał za uszami również przy drugiej akcji bramkowej Radomiaka. To on odpowiadał za pilnowanie Zimovskiego, który trafił do bramki Arndta – stał za daleko od rywala i zostawił mu za dużo przestrzeni.
Przeciętny występ – nie wyróżnił się niczym ani na plus, ani na minus.
Wszedł na boisko na zaledwie kilkanaście minut, ale to wystarczyło, by znalazł się w stuprocentowej sytuacji. Z jednej strony – trudno krytykować go za koleżeńskie zachowanie i wystawienie piłki do świetnie ustawi0onego Młynarczyka. Z drugiej – jako snajper powinien brać w takich sytuacjach odpowiedzialność na swoje barki.
Grał za krótko, by go ocenić