– Byłem niezły, ale to co robił Terlecki… – wspomina zasłużonego piłkarza Tomasz Cebula, mistrz Polski z ŁKS-em.
28 grudnia 2017 roku odszedł Stanisław Terlecki. To jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy w historii ŁKS-u. Przy al. Unii błyszczał w latach 70. i 80. Uwielbiany przez fanów skrzydłowy słynął ze swoich umiejętności technicznych.
–Graliśmy kilka meczów, pamiętam jak przez mgłę. Pamiętam jak przyszedł na trening i zaczął robić z piłką rózne cuda. Niektórzy pootwierali gęby z wrażenia. Ja też byłem niezłym technikiem, ale to co on robił, czapki z głów. Graliśmy razem i robił niesamowite rzeczy – wspomina Terleckiego, Tomasz Cebula, mistrz Polski z ŁKS-em.
Niestety, ostatnie lata życia Terlecki spędził w skrajnej biedzie. Na życie zarabiał jako ochroniarz w MAKiS-ie. Opiekowali się nim fani dwukrotnych mistrzów Polski.
–Stasia pamiętam dzięki opowieściom Pawła Lewandowskiego. Przy każdym meczu walking futbolu wspomina tego zawodnika. Bardzo długo opiekował się nim, robił zakupy, pomagał w wynajęciu mieszkania. Pilnował, żeby nie schodził na złą drogę. Niestety, Stasiu miał niepokorną naturę. Mnie jako byłego piłkarza, strasznie bolało w jakich warunkach i zapomnieniu żył. Poza Pawłem nikt się nim nie interesował, a był jednostką wybitną. Zagrał ponad 200 meczów dla ŁKS-u. Ktoś powinien zająć się nim na starość… Daleko nam do klubów Bundesligi, które monitorują sytuacje swoich byłych piłkarzy – żałuje Cebula.
Terlecki był postacią nietuzinkową. Oprócz tego, że świetnie grał w piłkę, studiował historię na Uniwersytecie Łódzkim, wraz ze studentami, w latach siedemdziesiątych uczestniczył w strajkach przeciwko ówczesnej władzy.
– To postać nietuzinkowa. Myślę, że w obecnych czasach również nie zgadzałby się na to co robi ustępująca już władza. Wtedy, pomagał strajkującym studentom. Dzięki temu, że był rozpoznawalnym piłkarzem organizował jedzenie dla protestujących. To człowiek, który zasłużył na największe uznanie – wspomina mistrz Polski z ŁKS-em.
Czytaj także: Messi zrobił z niego wiatrak. Zagra w ŁKS-ie.
Był idolem kibiców ŁKS-u. Nawet gdy skończył karierę imponował formą fizyczną. Według Cebuli, wielu młodych piłkarzy mogłoby brać z niego przykład.
–Wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Umarł w wieku 60 lat, a wyglądał na 40. Był wiecznie młody. Opowiadano mi, że nawet pod koniec życia miał kaloryfer na brzuchu. Wskakiwał w dres, biegał kilka kilometrów po Łodzi. Powinniśmy brać z niego przykład. Obecni zawodnicy najpierw patrzą czy dobrze nażelowali włosy, później w jakiej są formie. Słyszałem od kibiców, że spora część widowni w latach siedemdziesiątych chodziła na Stasia. Robił z piłką i obrońcami cuda. Miał ten dar od Boga. Szkoda, że skończył w tak tragiczny sposób – powiedział były piłkarz ŁKS-u.
Terlecki nie jest jedynym piłkarzem, który życie zakończył w biedzie. Z równie dużymi problemami zmagał się Igor Sypniewski i wielu innych. Im życia już nie zwrócimy, ale dochodzą do nas głosy, że wielu zawodników zasłużonych dla łódzkich klubów zmaga się z ubóstwem i uzależnieniami. Są też tacy, którzy mimo dużych umiejętności i świetnej kondycji fizycznej, oraz psychicznej, po karierze zawodnika zerwali z piłką. A szkoda, bo mogliby pomóc nowym pokoleniom piłkarzy.
– Szkoda, że nikt nie odezwie się do Jacka Ziobera, albo do mnie. Gdyby ktoś zadzwonił bylibyśmy gotowi pomagać młodym zawodnikom. Technikę nadal mamy całkiem niezłą. Przydałoby nam się trochę ruchu. Jeżeli chodzi o dbanie o byłych piłkarzy, przydałby się ktoś z charakterem Jacka Żałoby, kto miałby w pamięci naszych zasłużonych. Chcemy zorganizować mecz, byłych mistrzów Polski z kibicami, tak żeby zawodnicy poczuli się potrzebni. Mam nadzieję, że pojawi się nas jak najwięcej – zdradził Cebula.