Jeszcze kilka dni temu Widzew miał tylko jednego napastnika. Teraz ma trzech, a każdy chce grać.
Tłok Widzew ma już w bramce. Są Maciej Kikolski, Rafał Gikiewicz i Jan Krzywański, a niedawno nowym widzewiakiem został Veljko Ilić. Bronić może tylko jeden. Z tego grona można wyrzucić już Gikiewicza, który najpierw stracił miejsce w składzie, a potem chyba przedobrzył w okazywaniu niezadowolenia i w hierarchii z bramkarza nr 1 spadł na czwarte miejsce.
Giki nie ma już szans na grę. Albo odejdzie, albo wypadnie z kadry, tak jak Mikołaj Biegański, który wciąż ma kontrakt, ale tylko pobiera pensję.
W bramce Widzewa stać będzie więc ktoś z dwójki Kikolski – Ilić. Rywalizacja dopiero się zacznie, bo obaj są na zgrupowaniach reprezentacji: Polski do lat 21 i Serbii.
Teraz przenieśmy się na drugą stronę boiska. Do ataku. Jeszcze kilka dni temu Widzew miał tylko jedną nominalną “dziewiątkę” Sebastiana Bergiera. I to właśnie z byłym napastnikiem GKS-u Katowice zaczął ligę. Bergier strzelił trzy gole, ale opuścił też dwa mecze, plus opuści najbliższy z Arką Gdynia. Zastąpić musieli go Bartłomiej Pawłowski, a nawet Szymon Czyż i Fran Alvarez. Nie wyszło to zbyt dobrze.
Mindagas Nikolicius długo szukał kogoś do rywalizacji dla Bergiera, ale nie udawało się. – Sebastian dał mi trochę czasu, by znaleźć dla niego mu konkurenta. Dobrze zaczął sezon, strzelił trzy gole. A my nie chcieliśmy być pochopni przy sprowadzeniu nowego napastnika – mówił we wtorek w “Kanale Sportowym” Niko. – Na koniec okna piłkarze często dostają naprawdę dobre finansowo oferty. Gdyby okienka wciąż były otwarte w ligach z top 5, to nie mielibyśmy szans sprowadzić. Andiego Zeqiriego Interesowały się nim bowiem zachodnie kluby. Z kolei z takimi krajami, jak Szwajcaria, Belgia czy Dania możemy już rywalizować.
Zanim do Widzewa dołączył Andi Zeqiri, łódzki klub sprowadził jeszcze Pape Meissę Ba. Tak jak za Bergiera nie trzeba było za niego płacić, Senegalczyk przyszedł z Schalke 04 za darmo. Niko wydał więc 2 miliony euro i Widzew ma aż trzy dziewiątki.
Trener Patryk Czubak ma więc duże pole manewru, a wręcz ból głowy, na kogo postawić. Tym bardziej że ustawia zespół z jedną “dziewiątką”. O ile w niedzielę z Arką ból jest mniejszy, bo Bergier nie może zagrać z powodu dyskwalifikacji, o tyle w kolejnych meczach rywalizować o jedno miejsce w ataku będzie już trzech piłkarzy.
Chyba że… Czubak zmieni ustawienie, np. na 1-4-4-2, czyli z dwójką napastników. Na pewno będzie musiał coś wymyślić. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne, by na ławce usiadł Zeqiri, który ma potencjał na bycie gwiazdą całej ligi. Chociaż kibice już żartują, że przecież Szwajcar nie zna modelu gry.
Można jednak przyjąć, że Zeqiri ma pewny plac, a Ba i Bergier powalczą o to, by zagrać obok niego, albo wejść za niego w trakcie meczu.