ŁKS wygrał 3:1 z Wisłą Kraków w hicie 1. Ligi. Każdy z zawodników Łódzkiego Klubu Sportowego dołożył sporą cegiełkę do tego wyniku.
Znowu zagrał niemal bezbłędnie. Co prawda przepuścił uderzenie Urygi, ale poza tym był jak ściana.
Kolejny dobry występ. Nie dał pograć skrzydłowym Wisły i często podłączał się do akcji ofensywnych “Rycerzy Wiosny”
O ich postawę przed meczem kibice ŁKS-u mogli martwić się najbardziej, ale nie zawiedli. Słaba postawa ofensywy Wisły była spowodowana tym, jak dobrze radził sobie duet Wiech – Gulen. Najlepiej wyglądali w powietrzu, gdzie wygrali praktycznie każdy możliwy pojedynek.
Zaliczył ładną asystę przy golu otwierającym wynik meczu. Do tego bardzo dobrze rozumie się z Mokrzyckim, na czym ŁKS często korzystał w tym spotkaniu.
Solidnie, ale bez szału. Kilka razy stracił piłkę.
Z Wisłą Mokrzycki grał tak, jak w swoich najlepszych występach w ŁKS-ie. Rządził i nadawał rytm grze w środku pola. Ponadto pewnie wykonał rzut karny.
Trochę jeszcze brakuje mu spokoju, chłodnej głowy, ale na pewno nie można zarzucić mu braku zaangażowania. Stara się, jak tylko potrafi.
Walczył i nie bał się przerwać gry rywala wślizgiem. Nie strzelił gola, ale jeśli nadal będzie tak ambitny, to któreś z jego uderzeń w końcu wpadnie do siatki.
Na pewno nie można powiedzieć o nim, że jest to zawodnik bez wad, bo ich ma sporo. Przede wszystkim nie jest demonem prędkości i często zwalnia akcje ŁKS-u zamiast je napędzić. Ale potrafi odnaleźć się w polu karnym i zdobyć bramkę, a przede wszystkim z tego rozliczamy napastników.
Najlepszy piłkarz ŁKS-u. Strzelił gola, zanotował asystę, i jak zwykle angażował się w grę bez piłki.
Słaba zmiana. Austriak po raz kolejny zagrał poniżej oczekiwań i często podejmował złe decyzje.
Kilka razy jego drybling i balans ciała dał ŁKS-owi przewagę w końcówce spotkania.
Nic nie popsuł, ale nie zrobił też nic wielkiego po wejściu na boisko.