Derby Łodzi nie obyły się bez kontrowersji wokół nich. Prezes ŁKS na konferencji prasowej odniósł się do tych najgłośniejszych.
W tygodniu poprzedzającym mecz derbowy, chuligani włamali się na stadion przy al. Unii i zniszczyli wiele krzesełek. Tomasz Salski poinformował, że MAKiS wycenił straty na 100 tysięcy złotych. Budową zarządza firma Mirbud, która prawdopodobnie zmieni ochroniarzy na obiekcie. Potępił zachowanie kibica Widzewa, profesora Uniwersytetu Łódzkiego, który w social mediach nie potępił, a wręcz poparł akt wandalizmu.
Ludzie, z których młodzież powinna czerpać wzorce nie powinni gloryfikować aktu wandalizmu.
Tomasz Salski chciałby, żeby kluby wróciły do współpracy przed lat. Przywołał zimowy turniej Orła, w których rywalizowały drużyny z Łodzi. Położone w bliskiej od siebie odległości ŁKS i Widzew jeżdżą na sparingi do miast oddalonych często o kilkaset kilometrów.
Derby z udziałem gości są bardzo odległe nawet kiedy skończy się pandemia.
Reklama
Najwięcej czasu prezes ŁKS-u poświęcił incydentowi, w wyniku którego derbów nie obejrzeli na stadionie przedstawiciele Widzewa. Poszło o Arkadiusza Stolarka, który miał relacjonować mecz dla widzewskiego klubowego radia.
Zastanawiałem się, czy przytaczać niektóre slogany tego pana, ale nie znalazłem tam cenzuralnych określeń.
Pół godziny przed rozpoczęciem gry do przebywającego na trybunie prasowej Stolarka miał ktoś podejść i kazać mu wyjść ze stadionu. Według działaczy Widzewa, ŁKS nie był w stanie zapewnić bezpieczeństwa ich pracownikowi, dlatego w myśl solidarności cała delegacja opuściła obiekt.
Byłem bardzo zaskoczony, ale nie mnie jest oceniać z kim solidaryzuje się rada nadzorcza Widzewa.
Stolarek w przeszłości m.in. kierował dopingiem na trybunie zajmowanej przez najbardziej zagorzałych fanów Widzewa. Stadion ŁKS opuścił przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wraz z nim ze stadionu wyszła całą widzewska delegacja.
Ten pan [Stolarek – przyp. red.] nie powinien otrzymać akredytacji. Ale z całą odpowiedzialnością chcę podkreślić, że bezpieczeństwo było zachowane.
Reklama
Prezes ŁKS wyjaśnił, że przedstawiciele mediów klubowych figurują na listach, które kluby wysyłają między sobą. Uważa, że przez niedopatrzenie jego pracowników Stolarek akredytację na mecz dostał, bowiem jego obecność byłaby pretekstem do niepotrzebnych napięć po i przed meczem. Obecność osoby, która przez lata należała do grup pseudokibicowskich, mogłaby doprowadzić do awantur na terenie dookoła stadionu. Podkreślił, że oprócz delegacji, która wróciła na stadion przy Piłsudskiego, część pracowników Widzewa została i dalej obsługiwała mecz derbowy dla swoich mediów.
Tomasz Salski uważał, że współpraca między klubami zaczyna iść w dobrym kierunku. Tym bardziej zdziwiły go sobotnie wydarzenia i stanowisko władz Widzewa.
Moją inicjatywą był wspólny partner – spółka Columbus. Liczyłem, że ta współpraca będzie przebiegała w takim kierunku.
Reklama