ŁKS to chyba jedyny klub w Polsce, który w trakcie zimowego okienka transferowego pozbył się najlepszego strzelca i zastąpił go dwójką graczy, która w dziewięciu wiosennych kolejkach strzeliła razem… jednego gola.
ŁKS bardzo długo czekał na środkowego napastnika z krwi i kości. Rasowego strzelca, egzekutora, który regularnie trafiałby do bramki. Od 2019 roku (czyli ostatniego sezonu, gdy dziewiątka ŁKS osiągnęła dwucyfrową liczbę goli) wypróbowano na tej pozycji wiele rozwiązań. Jakub Wróbel, Samu Corral, Łukasz Sekulski, Maciej Radaszkiewicz, Stipe Jurić, Piotr Janczukowicz, Nelson Balongo, Kay Tejan – z każdym z nich wiązano spore nadzieje, ale większość nawet nie zbliżyła się do magicznej granicy dziesięciu trafień w jednym roku. Wydawało się jednak, że w trwających rozgrywkach dojdzie do przełamania tej niechlubnej passy.
Na odpowiedniej ścieżce ku temu był Stefan Feiertag. Austriak nie jest piłkarskim wirtuozem, ale to dzięki temu zaliczył tak dobre wejście do pierwszej drużyny ŁKS-u. Betclic 1. Liga bowiem to rozgrywki specyficzne, gdzie często nie wygrywa drużyna grająca lepiej w piłkę, z większą klasę i wyprowadzająca więcej kombinacyjnych ataków. Wielokrotnie zdarza się tak, że lepsze rezultaty osiągają ekipy solidne, zorganizowane, szczelne w defensywie i dobrze egzekwujące stałe fragmenty gry. To samo ma miejsce z zawodnikami. Dlatego duża część osób regularnie oglądająca te rozgrywki nie była szczególnie zaskoczona, gdy mało efektowny, ale do bólu efektywny Feiertag kończył pierwsze półrocze na drugim szczeblu rozgrywkowym w Polsce z dorobkiem ośmiu goli, do których dołożył jeszcze jedną bramkę w Pucharze Polski, z MKS-em Kluczbork.
Feiertag w biało-czerwono-białych barwach praktycznie nie dryblował, rzadko kiedy wymieniał więcej niż kilka celnych podań na mecz, a jeśli już wygrywał jakieś pojedynki z obrońcami przeciwnika, to zazwyczaj te, które odbywały się w powietrzu. Ale kibiców ŁKS-u przede wszystkim obchodził efekt, a nie to, w jaki sposób do niego dochodziło. Pod tym kątem Austriak w pełni wypełniał powierzone mu zadania. Jego bramki uratowały ŁKS-owi jesienią sześć ligowych punktów i awans do kolejnej rundy Pucharu Polski. Co więcej, trafienia Feiertag aż pięciokrotnie otwierały wynik w meczach “Rycerzy Wiosny”. Na papierze więc niemal wszystko się zgadzało w występach 23-latka.
W końcówce stycznia bieżącego roku ŁKS ogłosił, że wypożyczenie Feiertaga zostanie skrócone i że zostanie on piłkarzem niemieckiego trzecioligowca FC Saarbruecken. Jako powody takiej decyzji były podawane dwie kwestie. Po pierwsze, Feiertag nie dawał w pressingu oraz grze bez piłki tyle, ile oczekiwałby tego od niego sztab szkoleniowy. Po drugie, po zimowych transferach w ataku zapanowała spora konkurencja, przez co klub musiał zdecydować się na rozstanie z jednym z graczy, a jako że Feiertag otrzymał intratną propozycję z Niemiec, to wybór padł właśnie na niego. Z perspektywy czasu jednak trzeba jasno powiedzieć, że zrezygnowanie z akurat tego zawodnika było olbrzymim błędem pionu sportowego.
– Po analizie dokonanej przez pion sportowy, na który składa się sztab trenerski, dział skautingu i analiz, zdecydowaliśmy się na pozyskanie zawodnika na pozycję numer dziewięć, który będzie bardziej pasował do naszego profilu. […] Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, uznaliśmy, że podejmiemy ryzyko i przystąpimy do rundy rewanżowej z nowym duetem napastników – tłumaczył tę decyzję Graf.
Pierwsze trzy mecze w 2025 roku na pozycji środkowego napastnika rozpoczął Andreu Arasa, ale szybko okazało się, że Hiszpanowi brakuje cech fizycznych, które pozwalałyby mu na skuteczną grę na tej pozycji. Arasa o wiele lepiej czuje się, grając na skrzydle, gdzie często ma przed sobą tylko jednego bocznego obrońcę, a nie dwóch czy nawet trzech stoperów jak to ma miejsce w przypadku nominalnej dziewiątki. Od tego momentu na przemian szanse w pierwszym składzie otrzymują sprowadzeni zimą Marko Mrvaljević oraz Gustaf Norlin, ale obaj jak na razie rozczarowują.
Mrvaljević jest co prawda podobnego wzrostu co Feiertag i potrafi grać tyłem do bramki przeciwnika, ale w jego przypadku dotychczas mocno zawodzi skuteczność. Pokazały to dwa ostatnie spotkania, kiedy zarówno z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, jak i Wisłą Płock oddał dwa strzały, ale niecelne. Po Norlinie widać, że nie jest on do końca klasycznym napastnikiem, co skutkuje tym, że jako dziewiątka jest mało widoczny (odkąd trafił do ŁKS-u tylko raz zanotował więcej niż kilkanaście kontaktów z piłką w jednym spotkaniu) i nie stwarza dużego zagrożenia pod bramką rywala. Zresztą w ŁKS-ie na razie oddał zaledwie trzy strzały, z czego dwa były celne, co tylko pokazuje, jak rzadko dochodzi do dogodnych sytuacji pod bramką rywala.
Feiertag natomiast po udanym wejściu w nowym klubie, gdy w pierwszych siedmiu meczach strzelił trzy gole, ostatnio się zaciął i czeka na kolejne trafienie od 21 marca. Mimo to można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że gdyby działacze ŁKS-u jeszcze raz mieli stanąć przed wyborem, czy zostawić Feiertaga, czy też nie, to wybraliby tę pierwszą opcję.