Temperatura rośnie, lecz nie tylko przy okazji tropikalnych upałów, ale przede wszystkim z powodu rozpoczynającego się sezonu piłkarskiego w ekstraklasie. Sezonu wyjątkowego, bo Łódź znów będzie mieć dwie drużyny w krajowej elicie. Od poprzednich upłynęło aż 11 lat. Ale nie o derbach piszę, a o szansach ŁKS-u i Widzewa w rozgrywkach.
Piłka nożna jest wyjątkową dyscypliną, spośród drużynowych, bo najłatwiej w nich o niespodziankę. Niejednokrotnie zdarzało się, że Kopciuszek stawał się piękną księżniczką i krzyżował szyki faworytom, jak w 1954 roku ŁKS, chwilowo przemianowany na Włókniarza, jako beniaminek został wicemistrzem Polski. Na drugim biegunie jest sytuacja sprzed trzech lat, kiedy zespół w pierwszym sezonie po awansie spadł z hukiem.
Dziś naprawdę trudno przewidzieć, jak spisze się ŁKS. O zamieszanie w czołówce raczej go nie podejrzewam, bo bilans transferowych zysków i strat na razie wychodzi na zero. Odeszło z drużyny dwóch kluczowych zawodników – Maciej Dąbrowski, który mimo 36-lat był jednym z liderów w I lidze, a także Michał Trąbka, podstawowy pomocnik. Czy na ich miejsce pozyskano lepszych? Wydaje się, że nie… Marcin Flis to doświadczony obrońca, który jednak grał w broniącej się przed spadkiem Stali Mielec.
Dwa, trzy lata temu powrót Daniego Ramireza byłby hitem, ale Hiszpan w Belgii kariery nie zrobił i to on szukał pracy w Polsce, a nie kluby rywalizowały o jego zakontraktowanie. Z drugiej strony jeśli się odbudowywać, to gdzie, jak nie w drużynie, w której się wybiło?
CZYTAJ TEŻ: ŁKS. Mokrzycki szczęśliwy po powrocie: „Czuję wielką ekscytację”
Pozostali nowi ełkaesiacy to dopiero kandydaci na ekstraklasowych zawodników, ale tak krawiec kraje… ŁKS potentatem finansowym nie jest, inwestora jeszcze nie ma, więc na hity trudno liczyć. Trzeba więc mieć nadzieję, że bardzo dobry trener, jakim jest Kazimierz Moskal, wyciągnął wnioski z poprzedniego awansu i efektowna gra nie będzie ważniejsza od skutecznej, czyli zdobywania punktów, jak to było w sezonie 2019/2020.
O tym, jak zgubna może to być taktyka, przypomniał Widzew w poprzednich rozgrywkach. Gdy skończyło się szczęście, jakiego drużyna miała w nadmiarze w rundzie jesiennej, beniaminek został wiosną dostarczycielem punktów dla rywali, zarówno tych mocnych, jak i będących niżej w tabeli. Mimo kompromitujących porażek trener Janusz Niedźwiedź uparcie stawiał na swój ulubiony system, a zespół bił rekordy przegranych. Udało się uratować ekstraklasę, także z dużą z pomocą szczęścia (remis w Płocku, wygrane z Miedzią i Śląskiem).
Jest teoria, że drugi sezon po awansie bywa trudniejszy, o czym Widzew boleśnie przekonał się w 2008 roku. Chyba, że klub wyciągnie wnioski i wzmocni skład. Widzew ma dość wysoki budżet, wynoszący ponad 40 mln zł, ale nie widać tego oceniając letnie transfery. Trudno liczyć, że znaczącymi wzmocnieniami będą: obrońca, który spadł z cypryjskiej ekstraklasy, czy młodzieżowiec z Odry Opole. Jakieś nadzieje można wiązać z Franem Alvarezem, regularnie występującym w Albacete, jednak jak na ofensywnego pomocnika bardzo brakuje mu liczb, czyli goli i asyst.
Jeszcze trudniej ocenić Imada Rondicia, który w swoim najlepszym sezonie strzelił osiem goli, tyle że dla Slavii Praga B. Ciężko nazwać go wzmocnieniem, choć widzewska ofensywa jest bardzo mizerna. Zapowiedzi o intensywnie pracującym od kilku miesięcy widzewskim dziale skautingu okazały się przechwałkami, bo na razie w Widzewie góra urodziła mysz!
Najważniejszy wniosek jest taki, że o optymizm jest ciężko. Trzeba mieć nadzieję, że w ekstraklasie będzie kilka klubów gorszych od ŁKS-u i Widzewa. Widzę takie, ale to marna pociecha… I dlatego na początek nowego sezonu nie czekam z niecierpliwością, choć cieszę się z dwóch łódzkich drużyn w ekstraklasie.
NIE PRZEGAP: Kto mistrzem Polski? Sprawdzamy szanse Widzewa i ŁKS-u