– Szukając piłkarzy, uwzględniamy znacznie więcej czynników niż kwestie czysto sportowe. Bierzemy pod uwagę to, że ŁKS to klub z dużą bazą kibicowską, więc duże znaczenie ma dla nas to, jak obserwowani piłkarze wypadają w meczach rozgrywanych przed dużą publicznością – Łukasz Mika, szef działu skautingu klubu z al. Unii opowiedział o kulisach swojej pracy.
Mika pracuje przy al. Unii od stycznia 2019 roku – wcześniej przez ponad siedem lat był skautem Lecha Poznań. Nie jest on postacią zbyt medialną – tym ciekawszy jest więc podcastowy wywiad, w którym opowiedział Mateuszowi Żegocie o kulisach swojej pracy. – Gdy przychodziłem do ŁKS-u jesienią 2018 roku, odbyłem dwie pięciogodzinne rozmowy z prezesem Salskim, w których opowiadałem o tym, jak moim zdaniem powinien funkcjonować dział skautingu. Pierwszą rzeczą, na którą chciałem otrzymać budżet było uruchomienie bazy danych. To kluczowe narzędzie w pracy skauta – baza jest przypisana do klubu i wierzę, że będzie funkcjonowała jeszcze długo, długo po tym, jak mnie już tu nie będzie. Obecnie obejmuje ona 1374 zawodników z roczników do 1987 do 2009; zawiera informacje m.in. o wieku i wzroście piłkarzy, o podstawowych i alternatywnych pozycjach, na których mogą występować, o długości ich kontraktów oraz o ich słabych i mocnych stronach. Dla porównania: w 2020 roku Śląsk Wrocław chwalił się, że ma w swojej bazie pół tysiąca piłkarzy– stwierdził przed mikrofonem klubowych mediów ŁKS-u.
Szef działu skautingu w klubie z al. Unii opowiedział o tym, jakie elementy są najistotniejsze podczas obserwacji piłkarzy sprowadzanych do ŁKS-u. – Bierzemy pod uwagę znacznie więcej czynników niż kwestie czysto sportowe. Duże znaczenie ma aspekt psychologiczny – choćby to, jak piłkarz zachowuje się, gdy jego zespół przegrywa. Czy w takich sytuacjach potrafi dać kolegom pozytywny impuls, czy nie boi się wziąć na siebie odpowiedzialności za prowadzenie gry. Z drugiej strony – czy nie rozluźnia się nadmiernie, gdy jego zespół prowadzi dwiema lub trzema bramkami. Bierzemy też pod uwagę to, że ŁKS to klub z dużą bazą kibiców. Wielokrotnie zdarzało mi się słyszeć od zawodników przychodzących do nas z mniejszych klubów, że dopiero w Łodzi poczuli się jak prawdziwi piłkarze. Rozumiem ich, bo wiem, że wielu z nich funkcjonowało wcześniej w otoczeniu pozbawionym presji wyniku – grali na stadionach, na których kibice wcinają podczas meczów słonecznik i pięć minut po ostatnim gwizdku zapominają o tym, co działo się na boisku. W procesie obserwacji takich piłkarzy szczególną uwagę zwracamy więc na występy w meczach rozgrywanych pod presją, przy dużej widowni – podkreślił.
Mika nie ukrywa, że pomimo tego, iż bazuje na gromadzonych przez siebie danych i przygotowuje dla Janusza Dziedzica listy piłkarzy pasujących do ŁKS-u, klub uwzględnia też piłkarzy proponowanych przez pośredników. – Przedstawiam swoje propozycje dyrektorowi sportowemu i wspólnie o nich dyskutujemy. Często niestety okazuje się, że z pięciu-sześciu piłkarzy znajdujących się na takiej liście zostaje jeden, albo i żaden – dzieje się tak w efekcie podbijania stawek przez agentów, kontuzji czy działań innych klubów. W takich sytuacjach, zwłaszcza gdy trwa już okienko i goni nas czas, bierzemy też pod uwagę piłkarzy proponowanych nam przez agentów. Codziennie dostaję takich propozycji mnóstwo – mailem, na Whatsappie, na Linkedinie. Traktuję je zupełnie niepriorytetowo – najpierw robię to, co do mnie należy, a z „outsourcingu”, jakim są propozycje agentów korzystam tylko wtedy, kiedy zaczyna topnieć liczba kandydatów do gry w ŁKS-ie pochodzących z procesu skautingowego. Chcę jednak zaznaczyć, że bierzemy pod uwagę tylko agentów zaufanych, a nie takich, którzy windują podawane pierwotnie stawki. Tego typu zachowanie sprawia, że agent zamyka sobie drzwi do współpracy z naszym klubem – zaznaczył szef skautingu w klubie z al. Unii.
Rozmówca Mateusza Żegoty przyznał, że szczególnym wyzwaniem dla prowadzonego przez niego działu jest znalezienie wartościowego zawodnika z polskim paszportem. – Nasza filozofia jest taka, żeby stawiać na Polaków, ale skauting w Polsce jest trudniejszy niż za granicą, bo krajowy rynek jest uważnie kontrolowany przez najlepsze kluby Ekstraklasy. Wyróżniający się i dobrze rokujący Polak jest w cenie; często zdarza się, że pieniądze, które trzeba za niego zapłacić są zdecydowanie wyższe niż jego realna wartość. Najczęściej wycofujemy się w takich sytuacjach z negocjacji, bo nie chcemy ani przepłacać, ani przekonywać piłkarzy do transferu samymi pieniędzmi. Ważną rolę odgrywa dla nas skauting w niższych ligach. Istotnym atutem są nasze rezerwy – pozyskujemy piłkarzy z myślą o ŁKS II, ale jednocześnie zyskują oni perspektywę rozwoju i walki o miejsce w pierwszym zespole. Dobrym przykładem jest historia Macieja Radaszkiewicza, którego pozyskaliśmy z Lechii Tomaszów Mazowiecki. To ścieżka, którą obraliśmy bardzo świadomie – postawienie na drugi i trzeci zespół, które pozwalają młodym piłkarzom na ogrywanie się na poziomie seniorskim, a nie na rywalizację w Centralnej Lidze Juniorów. Taki Adam Ratajczyk czy Jędrzej Zając nie zagrali w CLJ-ce ani minuty – powiedział.
Rozmów Mateusza Żegoty z Łukaszem Miką można posłuchać TUTAJ i TUTAJ.