ŁKS Łódź przegrał z Miedzią Legnica i zanotował tym samym trzecią porażkę z rzędu na obcych stadionach w tym sezonie. Co po tym spotkaniu miał do powiedzenia trener biało-czerwono-białych, Szymon Grabowski?
ŁKS przegrał z Miedzią 1:2 po głupio straconych bramkach. Trener łodzian podkreślił, że straty tych dwóch bramek dało się po prostu uniknąć.
– Nie da się nawet zremisować meczu, jeśli ma się duży udział w straconych przez siebie bramkach. Nie może być tak, że odbieramy piłkę w środku pola i zaczynamy nasz kontratak od prowadzenia, by po chwili stracić i narazić się na szybki atak przeciwników. Później, trochę pechowo, tracimy gola, gdy nasz zawodnik zostaje trafiony piłką i mecz zaczyna się zupełnie nie po naszej myśli – Zaczął Szymon Grabowski – Sytuacja Gustafa Norlina musi się skończyć golem i wtedy mecz zacząłby się od nowa. Później mamy stały fragment gry i zamiast stworzyć zagrożenie w polu karnym rywala, to my tracimy gola po szybkim ataku rywala. To naprawdę bardzo duża bolączka, jak straciliśmy dzisiaj bramki – dodał.
Plan ŁKS-u na drugą część gry był oczywisty – szybko wrócić do gry. Łodzianie mieli nadzieję na odrobienie strat i wywalczenie przynajmniej jednego punktu. Wydawało się, że jest to możliwe, gdy rzut karny wywalczył Fabian Piasecki, a następnie sam zamienił go na bramkę.
– Chcieliśmy jak najszybciej wrócić do tego meczu. Jeśli chodzi o determinację. To nam się udało i jeśli chodzi o determinację, to było w miarę w porządku. Zabrakło natomiast konkretów w trzeciej tercji i skutecznego egzekwowania stałych fragmentów gry. Moi zawodnicy wykazali się ambicją i jeśli mamy coś z tego budować, to będziemy robić to na podstawie drugiej połowy – powiedział Szymon Grabowski.
Trener Grabowski był wyraźnie niepocieszony zachowaniem Gustafa Norlina, który w pierwszej połowie miał znakomitą okazję do zdobycia gola po fatalnym błędzie obrońców Miedzi Legnica, którzy podali mu piłkę, a ten miał otwartą drogę do bramki. Szwed uderzył jednak w sam środek, pozwalając bramkarzowi łatwo sparować piłkę na rzut rożny.
– Mieliśmy stuprocentową sytuację, w której wystarczyło uderzyć obok bramkarza. Na pewno Gustaf będzie miał sam do siebie pretensje, bo na tym poziomie musimy finalizować takie rzeczy – mówił rozgoryczony trener z Łodzi.
Szkoleniowiec ŁKS-u przyznał po meczu, że na koniec plan Miedzi na to spotkanie okazał się skuteczny, ale zaznaczył że to jego zawodnicy pomogli gospodarzom w realizacji tego planu.
– Miedź miała swój plan na to spotkanie, który finalnie okazał się dobry. W większości stałych fragmentów gospodarze nie musieli jednak nawet bronić, bo nie potrafiliśmy dobrze dostarczyć piłki w ich pole karne. Specjalnie podnieśliśmy wzrost zawodników w polu karnym rywala, żeby stwarzać jeszcze więcej zagrożenia w szesnastce Miedzi, ale my albo się spieszyliśmy i zawodnicy nie byli gotowi, albo dośrodkowanie kończyło się na pierwszym obrońcy. Musimy zachować zdecydowanie więcej chłodnej głowy – zaznaczył trener Łódzkiego Klubu Sportowego.