Po zakończonym remisem sparingu z Koroną Kielce Kibu Vicuña widzi sporo pozytywów w grze swojej drużyny.
– Dla mnie to było pozytywne spotkanie. Taktycznie to był naprawdę fajny mecz, graliśmy z mocnym przeciwnikiem. Po piłkarzach było widać, że w przeciągu kilku dni musieli zagrać dwa sparingi w trudnych warunkach i w ostatnich 20-25 minutach gry tempo gry spadło. Najgorsze były kontuzje, które przydarzyły się Dawidowi Arndtowi i Jankowi Kuźmie. Dobrze otwieraliśmy i budowaliśmy akcje, lecz brakowało finalizacji. W każdym elemencie gry musimy się poprawić – nie tylko w fazie ofensywnej, ale też w defensywnej czy w przejściu z ataku do obrony – podsumował spotkanie trener ŁKS-u.
Hiszpański szkoleniowiec odniósł się też do gry nowych piłkarzy klubu z al. Unii. -Marek Kozioł dał nam dzisiaj sporo spokoju, Javi zaczął dobrze, ale okazało się, że 75 minut to dla niego jeszcze za dużo. Zadowolony jestem też z pracy, którą zarówno w ofensywie, jak i w defensywie wykonał Stipe Jurić. Dobrze zaprezentowali się też Bartek Szeliga i Janek Kuźma – komplementował swoich graczy trener biało-czerwono-białych.
Ostatnim sprawdzianem przed startem sezonu będzie dla piłkarzy ŁKS-u mecz ze Zniczem Pruszków. Kibu Vicuña nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy w tym meczu będziemy mogli od pierwszej minuty oglądać najsilniejszą jedenastkę „Rycerzy Wiosny”. -Zobaczymy. To jest jeszcze czas na próby, szlifowanie taktyki – odpowiedział wymijająco.