Ireneusz Mamrot był wyjątkowo mało rozmowny na konferencji prasowej po meczu Miedź Legnica-ŁKS. Zdaniem trenera ŁKS-u wynik 3:0 nie mówi całej prawdy o sobotnim spotkaniu.
– Oglądając pierwszą połowę, w życiu nie powiedziałbym, że przegramy tu 3:0. Do przerwy graliśmy naprawdę dobre spotkanie – płynnie przechodziliśmy z obrony do ataku, piłka szybko krążyła pomiędzy formacjami. Zabrakło tylko zdobycia gola. Niestety szybko stracona bramka na początku drugiej połowy spowodowała, że Miedź zaczęła wyprowadzać szybkie ataki. My z kolei napędzaliśmy rywali własnymi stratami, zresztą dwie z trzech bramek padły właśnie po takich stratach. Jestem bardzo zły na te stracone bramki. Wynik 3:0 sugeruje, że byliśmy dużo słabsi, podczas gdy pierwsza połowa była w naszym wykonaniu naprawdę dobra – podsumował mecz trener ŁKS-u.
Ireneusz Mamrot zwrócił uwagę na to, że jego piłkarze zbyt często próbowali omijać drugą linię Miedzi długimi podaniami. -W trudnym momencie zawodnicy za szybko chcą przedostać się pod bramkę rywala. W tygodniu dużo o tym rozmawiamy, ale potem przychodzą warunki meczowe, presja i wygląda to zupełnie inaczej, niż ustalaliśmy. Zespół musi grać w sposób, nad jakim pracujemy i podejmować na boisku lepsze decyzje. Nie boję się tego, że drużyna zacznie zjeżdżać z właściwych torów, na które wróciła w ostatnim czasie. Pierwsza połowa pokazała, że jesteśmy w stanie grać naprawdę dobrze – podkreślił trener biało-czerwono-białych.
Mamrot odniósł się także do zastosowanej przez siebie taktyki. Dlaczego łódzki zespół przeszedł na ustawienie z dwójką napastników dopiero kwadrans przed końcem meczu? – Ustawienie zespołu w formacji 4-4-2 powoduje, że można grać ofensywnie, ale z drugiej strony ma się jednego zawodnika mniej w środku. To było widać, kiedy Miedź wyprowadzała kontrataki – tłumaczył trener ŁKS-u.