Po porażce 0:6, trener ŁKS-u mógł tylko przeprosić fanów.
Los wyjątkowo nie sprzyjał ŁKS-owi w Wielką Sobotę. Nie dość, że z Jagiellonią nie mogli zagrać między innymi Pirulo i Riza Durmisi, to jeszcze na rozgrzewce wypadł Michał Mokrzycki, jeden z najważniejszych piłkarzy beniaminka. Zastąpił go Engjell Hoti, który wsławi się tym, że pierwszy faul popełnił jeszcze przed upływem pierwszej minuty spotkania.
Czytaj także: Wysoka porażka ŁKS-u.
– Trudno odnieść się do tego meczu, bo każdy widział, jak to wyglądało. Mogę tylko przeprosić kibiców ŁKS-u za wynik. Zdawaliśmy sobie sprawę, że czeka nas ciężki mecz na terenie lidera, który posiada dużą jakość indywidualną i potrafi zbalansować grę w obronie i ataku – mówił Marcin Matysiak, trener ŁKS-u.
Jakby tego było mało jeszcze przed końcem pierwszej połowy, za głupi faul z boiska wyleciał Adrien Loveau. Łodzianie grali w osłabieniu, przed przerwą stracili dwie bramki. Nie uznano im strzelonego gola.
– Trudno było rywalizować w dziesiątkę z gospodarzami. Trudno jest z Jagiellonią nawet, gdy gra się po jedenastu. W kilku sytuacjach zawiodła komunikacja w naszych szeregach. Szkoda, że straciliśmy drugą bramkę zaraz po tym, jak mogliśmy wyrównać – dodał Matysiak.
Druga połowa to kompletna dominacja Jagielloni. Krótkimi chwilami, ełkaesiacy w ogóle opuszczali swoje pole karne. Stracili cztery gole.
Czytaj także: Oceny piłkarzy ŁKS-u.
– W drugiej połowie byliśmy zepchnięci do obrony niskiej i przy tak wyszkolonych zawodnikach Jagiellonii ciężko było nam w działaniach defensywnych. Wszystko biorę na siebie więc jeszcze raz przepraszam naszych kibiców – zakończył Matysiak.