Ireneusz Mamrot podsumował przegrany mecz z Sandecją. Trener ŁKS-u podkreślił, że ełkaesiacy mogą mieć pretensje jedynie do siebie.
-Pierwsza połowa nie była w naszym wykonaniu dobra. W naszej grze było zdecydowanie za mało agresji, która w tej lidze jest niezbędna. Druga połowa przebiegała pod nasze dyktando, mieliśmy przewagę. Może nie były to jakieś stuprocentowe sytuacje, ale kilka razy było groźnie w polu karnym i można było lepiej to rozwiązać – powiedział szkoleniowiec ŁKS-u.
Mamrot zaznaczył, że końcowy wynik nie oddaje jego zdaniem przebiegu spotkania. -Nie zasłużyliśmy na porażkę. Straciliśmy dwie bramki w meczu, w którym przeciwnik nie stwarzał sobie sytuacji – pierwsza padła po uderzeniu z dystansu, a druga po faulu w akcji, w której mogliśmy się zachować zdecydowanie lepiej. Jest w nas bardzo dużo sportowej złości, ale po tym, jak zachowaliśmy się w ostatniej akcji meczu jesteśmy sami sobie winni. Musimy poprawić kilka rzeczy, bo jeśli nie będzie w naszej grze niezbędnej w tej lidze wolicjonalności to będzie bardzo trudno o wyniki – podsumował.
Mamrot odniósł się także do decyzji sędziego, który ukarał go żółtą kartką w dość nietypowych okolicznościach. -Pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją. Dla mnie to jest coś niebywałego. Miałem uwagi do własnego piłkarza i dostałem za to żółta kartkę. Czasem sędzia techniczny chce się czymś wykazać i być najważniejszy na boisku. Naprawdę nie rozumiem tej sytuacji – zakończył.