Sparingi mają to do siebie, że niosą ze sobą wiele korzyści, których na pierwszy rzut oka nie widać – przekonuje po sparingowej porażce 5:1 z Lechem Poznań Paweł Drechsler, jeden z trenerów-asystentów Kibu Vicuñii w ŁKS-ie.
Miała być okazja do sprawdzenia się na tle rywala z wysokiej półki i była (Lech to przecież imponujący ostatnio skutecznością lider PKO BP Ekstraklasy). Miała być sposobność do powrotu na boisko dla piłkarzy wracających do pełni sił po kontuzjach i była (na murawie pojawili się Samu Corral czy Nacho Monsalve). Zabrakło tylko wyniku. Mówimy oczywiście tylko o sparingu, i to z bardzo mocnym rywalem, ale przegrana 1:5 raczej nie poprawi kiepskiej atmosfery, jaka wytworzyła się ostatnio wokół klubu z al. Unii.
Jak odebrał tak wysoką porażkę sztab szkoleniowy ŁKS-u? Paweł Drechsler, jeden z asystentów Kibu Vicuñii przekonuje, że wbrew pozorom można z niej wyciągnąć coś pozytywnego. – Wiadomo, że na koniec wszyscy patrzą na wynik meczu, a ten jest niekorzystny. Sparingi mają jednak to do siebie, że niosą ze sobą wiele korzyści, których na pierwszy rzut oka nie widać. Z punktu widzenia szkoleniowego cieszymy się, że wielu zawodników, którzy nie grali zbyt dużo w ostatnich meczach, dostało szansę gry. W większym wymiarze czasowym zagrali zawodnicy powracający po kontuzjach. Była to również okazja do złapania minut przez Nacho Monsalve czy Samu Corrala. Z każdego sparingu, nawet przegranego, wyciągamy coś dobrego – powiedział tuż po zakończeniu meczu w rozmowie z oficjalną stroną klubu z al. Unii.
Czy mały zimny prysznic w postaci sparingowej porażki rzeczywiście będzie miał jakieś pozytywne skutki? Przekonamy się już w przyszłą niedzielę, podczas kolejnego ligowego meczu ełkaesiaków na stadionie przy al. Unii. Początek spotkania ŁKS-Arka zaplanowano na 12:40.