Widzew przegrał z Koroną Kielce i wróciły demony przeszłości. Ale nie ma powodu do zmartwień. Drużyna może i powinna wrócić na ścieżkę zwycięstw.
Nic dziwnego, że była euforia. Po zmianach trenerów: Daniel Myśliwiec – Patryk Czubak – Żeljko Sopić, drużyna nareszcie zaczęła dobrze grać w piłkę. Strzelała gole, nie traciła ich, wygrywała. Trzy zwycięstwa z rzędu całkowicie odmieniły nastroje kibiców. Znów zaczęli patrzeć w górę, jak daleko może zajść Widzew na koniec sezonu. Wcześniej trzeba było zerkać w dół, bo sytuacja robiła się niebezpieczna. Pięć punktów przewagi nad strefą spadkową to naprawdę mało. Dzięki wygranym z Piastem, GKS-em i Lechią, przewaga wzrosła do 12 punktów, co już jest sporym kapitałem.
Była euforia, bo przecież na trzy kolejne wygrane Widzew czekał od października 2022. Prowadzony wtedy przez Janusza Niedźwiedzia zespół pokonał Piasta, Zagłębie i Miedź. Później kończyło się co najwyżej na dwóch zwycięstwach. Po raz ostatni taka “seria” przydarzyła się na początku sezonu, gdy Widzew Myśliwca pokonał Lecha i Cracovię. Nic dziwnego, że teraz fani przeżywali najlepszy okres od lat. Nastroje dodatkowo poprawiał fakt, że klub przejął Robert Dobrzycki i zaczęto rozmyślać o świetlanej przyszłości. Piękny to był okres.
CZYTAJ TEŻ: Robert Dobrzycki: “1,5 mln euro za zawodnika? Raczej nie”
W Kielcach kibice wrócili na ziemię. Porażka z Koroną była bardzo bolesna, na co wpływ miał nie tylko zły wynik, ale i styl gry drużyny Sopicia. Niektórzy piszą w mediach społecznościowe, że na chwilę wróciły demony przeszłości i Widzew przypominał zespół późnego Myśliwca. Był bezsilny, momentami bezradny. Źle grał w piłkę, źle bronił.
Co miało na to wpływ? Na pewno dały o sobie znać osłabienia. Brak Mateusza Żyry, Juana Ibizy, Marka Hanouska, a dodatkowo Bartłomieja Pawłowskiego, który co prawda nie wrócił jeszcze do formy sprzed kontuzji, ale jednak jest kapitanem zespołu, jedną z najważniejszych postaci w drużynie. Pawłowski zawsze dodaje pewności siebie kolegom, a dodatkowo rywale czują przed nim respekt.
O roli Żyry i Ibizy nikogo nie trzeba przekonywać. To bez dyskusji najlepszy duet stoperów Widzewa. Zastąpił ich duet eksperymentalny (Peter Therkildsen – Polydefkis Volanakis) i nie mogło to pozostać bez wpływu na grę defensywy.
Hanouska niektórzy wysyłali już na emeryturę, ale Czech wciąż robi świetną robotę na boisku. Pracuje za dwóch, odbiera piłki, rozdziela je, przyśpiesza grę, a przede wszystkim wspiera i asekuruje obrońców. Miał ogromny wpływ na trzy ostatnie zwycięstwa. Teraz zastąpił go Szymon Czyż i bardzo się starał, miał sporo dobrych zagrań, ale całościowo nie wyszło to tak dobrze, jak wcześniej.
Wpływ na porażkę w Kielcach na pewno miała słaba linia ataku Widzewa. Wcześniej przykrywała to forma drugiej linii (Alvarez, Shehu), teraz było to widać jak na dłoni. Jakub Sypek nie miał swojego dnia, Jakub Łukowski jest cieniem piłkarza z początku sezonu, a Lubomir Tupta nie jest środkowym napastnikiem. Słowak “nie ma gola”. Widzew, od momentu odejścia Imada Rondicia, nie ma napastnika. Huberta Sobola Sopić ciągnie za uszy, ale goli za niego strzelać nie będzie. Innych “dziewiątek” w kadrze nie ma. Tu kamyczek do ogródka szefów klubu.
Łódzki zespół w Kielcach zagrał słabo i dlatego przegrał. Jeśli w ogóle można mówić o pozytywach porażki, to może ta spowoduje, że zejdziemy na ziemię. Bo Widzew nie ma tak dobrej drużyny, jak wskazywałyby wyniki w ostatnim czasie. Wtedy o wygranych decydowały takie czynniki jak determinacja, zmiany trenerów (nowa miotła), a pewnie i właścicielskie. Do tego dyscyplina taktyczna, indywidualne przebłyski Rafała Gikiewicza, Frana Alvareza i Juljana Shehu, a też trochę szczęście. Teraz – poza piękną akcją Albańczyka – tego zabrakło. Trochę się posypało.
Ale Widzew nie jest też tak słaby, jak wskazuje na to gra i wynik w Kielcach. Nie ma żadnych przesłanek, by nie wierzyć, że w sobotę w Sercu Łodzi w meczu z Motorem nie zobaczymy Widzewa sprzed pojedynku z Koroną. Wrócą Żyro i Hanousek, może Ibiza. Zabraknie Shehu, ale Czyż pokazał, że można na niego liczyć. A może to szansa (może ostatnia) dla Sebastiana Kerka? W Lublinie zaliczył dwie asysty.
Widzew przegrał w piątek, bo Korona była… Widzewem sprzed tego meczu. Szybsza od rywala, bardziej zdeterminowana, silniejsza, skuteczniejsza. – Szczerze mówiąc, to rywale sprawiali wrażenie, jakby mieli nad nami przewagę kilogramów i centymetrów – ocenił Sopić.
– Korona dominowała nad nami agresywnością, a my nie trzymaliśmy takiego poziomu, żeby agresją lub grą piłką jej odpowiedzieć – to słowa Czyża.
– Rywale nie byli od nas lepsi we wszystkich aspektach, ale dobrze grali pressingiem i walczyli na boisku. My z kolei popełniliśmy za dużo błędów i niepotrzebnych fauli, a wiedzieliśmy, że Korona będzie bardzo mocna w rzutach wolnych, bo to jeden z jej atutów – dodał Shehu.
No właśnie… Stałe fragmenty. Widzew nie jest w tym elemencie najlepszy zarówno w obronie, jak i ofensywie i to rzecz, którą bezwzględnie trzeba poprawić. To jednak proces. Może z nowymi trenerami w końcu się to uda.
Mecz w Kielcach pokazał również, że Żeljko Sopić nie jest czarodziejem. Być może niektórzy mieli nadzieję, że z Chorwatem Widzew będzie wygrywał mecz za meczem. Tak nie będzie. Tak nie jest nigdzie na świecie. Nie ma trenera z licencją na wygrywanie. Ale trzeba i można wierzyć, że jego Widzew (nawet w obecnym składzie) będzie jeszcze w tym sezonie wygrywał. Sopić nie wygląda na trenera, który traci kontrolę nad zespołem. Można się założyć, że ma jeszcze większe chęci na wygranie z Motorem, niż miał przed wcześniejszymi meczami. I przeniesie to na piłkarzy i całą drużynę.