Uważam, że realnie może nam pomóc 15-16 graczy będących na poziomie PKO BP Ekstraklasy. Taka jest rzeczywistość – stwierdził Żeljko Sopić i znów się zagotowało.
“W szatni Widzewa Łódź wrze” – napisał w maju na portalu Onet Przegląd Sportowy Radosław Majdan, były piłkarz, obecnie dziennikarz sportowy. Jego zdaniem w widzewskiej szatni burzę wywołał Żeljko Sopić, który publicznie stwierdził, że zespół jaki ma, stać co najwyżej na utrzymanie w PKO Ekstraklasie. – Piłkarze czują się obrażeni – napisał Majdan.
– Nie zmieniłem swojego zdania na temat zespołu po dwóch wygranych i nie zmieniam go teraz. Możemy dyskutować na wiele różnych tematów, ale na końcu zawsze wszystko zależy od jakości. Wiem, jakie są oczekiwania fanów, ale realia są takie, że na dziś jesteśmy wystarczająco dobrzy, żeby utrzymać się w lidze. Ja też chciałbym walczyć o mistrzostwo czy TOP 5, ale czasem nie jest to możliwe – mówił Chorwat między porażkami swojej drużyny. Bo Widzew notował wtedy bardzo złą serię.
Nie wiemy na pewno, czy piłkarze rzeczywiście obrazili się na Sopicia. Wiadomo, że udało się – z dużymi problemami utrzymać. Fakty są takie, że na nic więcej tej drużyny nie było stać, więc chorwacki szkoleniowiec nie kłamał. Pytanie, czy powinien być aż tak szczery…
To już jednak przeszłość. Latem z drużyny odeszła już liczna grupa piłkarzy, więc można przyjąć, że Sopić i Mindaugas Nikolicius, dyrektor sportowy Widzewa, “wyczyścili” kadrę z piłkarzy, których stać co najwyżej na utrzymanie. Bo w nowym sezonie zespół ma walczyć o wyższe cele, nawet o europejski puchary. Idą za tym czyny, sprowadzono już przecież dziewięciu nowych piłkarzy, na których wydano ponad 3 mln euro. A to na pewno nie jest koniec.
Tymczasem na koniec zgrupowania w Opalenicy i po porażce w sparingu z Miedzią Legnica (0:3) Sopić znów pozwolił sobie na szczerość.
– Nie mamy teraz 22-23 gotowych zawodników. Uważam, że realnie może nam pomóc 15-16 graczy będących na poziomie PKO BP Ekstraklasy. Taka jest rzeczywistość. Pierwsze dwa tygodnie byliśmy bez kadrowiczów, Kozlovsky wrócił później, Shehu i Fornalczyk jeszcze później. Selahi i Visus dołączyli dopiero w Opalenicy – powiedział trener Widzewa.
Tylko 15, 16 graczy? Wielu kibiców odebrało to ze zdziwieniem. Kogo Sopić mógł mieć na myśli?
Przyjmijmy, że “nadaje się” jedenastka, która zagrał przeciwko Piastowi Gliwice w pierwszym czwartkowym sparingu. To Gikiewicz, Therkildsen, Żyro, Visus, Kozlovsky, Selahi, Alvarez, Shehu, Akere, Fornalczyk oraz Bergier. Do tego trzeba dopisać Kikolskiego, Gallapeniego, Baenę i Klukowskiego, czyli pozostałych nowych. Gdyby się nie nadawali, to przecież Sopić nie zgodziłby się na ich przyjście.
Mamy już więc 15 zawodników. Zostało jedno miejsce. Do wyboru są m.in. Marek Hanousek, Marcel Krajewski, Szymon Czyż i Bartłomiej Pawłowski. Oni z pewnością w PKO Ekstraklasie grać mogą. Sopić ma więc nie 15, 16 graczy, a 19.
A w kadrze są jeszcze inni piłkarze, m.in. Kamil Cybulski, którzy mogą się jeszcze rozwinąć.
O co więc chodziło Sopiciowi? Wszystko wskazuje na to, że Chorwat został… źle zrozumiany. Kluczowa wydaje się druga część wypowiedzi, jakiej udzielił po sparingach w Opalenicy.
– Pierwsze dwa tygodnie byliśmy bez kadrowiczów, Kozlovsky wrócił później, Shehu i Fornalczyk jeszcze później. Selahi i Visus dołączyli dopiero w Opalenicy – stwierdził.
Gdyby ich odjąć, to rzeczywiście kalkulacja Sopicia by się zgadzała. Trzeba mieć nadzieję, że właśnie o to chodzi.
Chorwat jest szczery, ale czasem też nieprecyzyjny. Mógłby na koniec obozu powiedzieć inaczej, by wątliwości nie było żadnych. – Mamy dziewięciu nowych, naprawdę dobrych, piłkarzy. Do tego najlepszych z kadry z poprzedniego sezonu. Nie wszyscy są jeszcze gotowi do ligi, bo zaczęli przygotowania później (Kozlovsky, Shehu, Forlalczyk, Selahi i Visus), ale na pewno będą. Będziemy gotowi. To moja robota – mógłby stwierdzić na przykład trener Widzewa, któremu inni trenerzy w PKO Ekstraklasie mogą zazdrościć wzmocnień.
A na koniec i tak wszystko zweryfikuje boisko. Cokolwiek Sopić będzie mówił: na co narzekał, a co chwalił, obronić mogą go tylko wyniki. W klubie robią dużo, by zespół był naprawdę mocny, w szatni robotę do zrobienia ma już trener.