Kazimierz Moskal to człowiek, który w piłkarskim świecie widział wiele. Jednocześnie znany jest z tego, że na konferencjach prasowych nie jest zbyt wylewny: na większość pytań odpowiada zwięźle, a pomeczowymi wnioskami woli dzielić się z drużyną niż z dziennikarzami. Podcast „Po gwizdku” to jednak nie pomeczowa konferencja: w rozmowie oderwanej od kontekstu bieżących wyzwań zespołu, rytmu kolejnych meczów ligowych Moskal pokazał zupełnie odmienną twarz: chętnie opowiadał zarówno o swojej piłkarskiej karierze, jak i spojrzeniu na futbol.
Pierwsza część rozmowy prowadzonej przez Oskara Bugajnego dotyczy piłkarskiej kariery obecnego trenera „Rycerzy Wiosny”. A trzeba przyznać, że była ona długa i intensywna: Moskal czterokrotnie zdobył mistrzostwo kraju, rywalizował w europejskich pucharach z Olympique Marsylia czy Panathinaikosem, zagrał w reprezentacji Polski, spędził ponad trzy lata w lidze izraelskiej. Nie zabrakło więc historii zza kulis najważniejszych meczów, anegdot z piłkarskiej Polski lat 90., ale też opowieści o codziennym życiu nad Morzem Śródziemnym czy… urokach izraelskiej kuchni.
Drugi odcinek podcastu wiąże się już dużo ściślej z obecnym zawodem Moskala – szkoleniowiec ŁKS-u opowiada w nim m.in. o sezonach, które spędził w Krakowie jako asystent kolejnych szkoleniowców Wisły: m.in. Jerzego Engela, Dana Petrescu, Dragomira Okuki, Adama Nawałki czy Roberta Maaskanta. Jak się okazuje, to właśnie od Holendra Moskal zaczerpnął najwięcej inspiracji. -Na pierwszym spotkaniu Maaskant opowiadał o swojej wizji zespołu tak szybko i impulsywnie, że miałem spore wątpliwości, czy będziemy mogli współpracować. Po czasie okazało się jednak, że zgrywaliśmy się bardzo dobrze, a nasza współpraca zaowocowała mistrzostwem Polski i dziś mogę powiedzieć, że moja praca jako trenera jest bardzo bliska metodom Maaskanta: na boisku potrafił być zdecydowany i wymagający, ale w szatni relacje były zawsze bardzo ciepłe, przyjazne, żartobliwe i panowała świetna atmosfera – opisywał Moskal.
Bugajny poruszył też temat trenerskich ideałów Moskala i przyszywanej często jego drużynom łatki „krakowskiego stylu”. Czy szkoleniowcowi ŁKS-u pasuje to określenie? – Chcę, żeby moje drużyny utrzymywały się przy piłce, wymieniały dużą liczbę podań prowadzących do sytuacji strzeleckich. Ale czy to jest krakowska piłka, czy to jest tiki-taka? To nie ma dla mnie takiego znaczenia, każdy może nazwać to tak, jak chce. Moja filozofia jest taka, że gra ma sprawiać przyjemność piłkarzom: żeby to nie było tylko nastawienie na destrukcję, przeszkadzanie przeciwnikowi, oczekiwanie na to, co się wydarzy. Chciałbym, żebyśmy odbierali piłkę i decydowali o tym, co będzie się z nią działo. Rywal dużo bardziej męczy się bez piłki niż z piłką, więc taką grą można go zmęczyć i wymusić na nim błędy – podkreślał.
Trener ŁKS-u stwierdził, że w stosowanym przez niego systemie jest jeden element, na którego sprawne funkcjonowanie jest wyjątkowo czuły. – W mojej drużynie jest jedna pozycja, na punkcie której jestem zafiksowany: to środek pomocy. Wobec środkowych pomocników mam duże wymagania, uważam, że to przede wszystkim od nich zależy to, jak wygląda zespół. Ogólnie nie jestem jednak zdania, żeby to system decydował o tym, czy zespół odnosi sukcesy. Wydaje mi się, że we współczesnej dyskusji o piłce niepotrzebnie staramy się komplikować sprawę, szukamy wymyślnych terminów, które są zupełnie niepotrzebne – stwierdził szkoleniowiec ŁKS-u.
Całej rozmowy Oskara Bugajnego z Kazimierzem Moskalem można posłuchać TUTAJ.