Półrocze do zapomnienia. Taki był ŁKS jesienią.
Za nami 19 kolejek aktualnego sezonu PKO BP Ekstraklasy. ŁKS Łódź nie może zaliczyć tego okresu do udanych. Beniaminek zajmuje ostatnie miejsce w lidze z dziesięcioma punktami na koncie. Do bezpiecznej strefy traci dziewięć “oczek”. Częściej kibicom ŁKS-u towarzyszyło w ostatnich miesiącach rozgoryczenie, ale czasami piłkarze dawali swoim fanom powody do radości. Oto ełkaesiackie “naj” jesieni.
ŁKS w całej rundzie odniósł tylko trzy zwycięstwa. W tym jedno w pucharze Polski z drugoligowym KKS-em Kalisz. W ekstraklasie łodzianie pokonali Pogoń Szczecin i Koronę Kielce. Na większe uznanie zasługuje pokonanie Pogoni. To drużyna, która po rundzie jesiennej zajmuje szóste miejsce w lidze i cały czas ma szansę na zajęcie pozycji na podium. Od 2021 roku szczecinianie nieprzerwanie grają w eliminacjach ligi konferencji. Na dodatek w zespole ze Szczecina gra między innymi Kamil Grosicki, 93-krotny reprezentant Polski. Grosicki również został wybrany najlepszym piłkarzem poprzedniego sezonu ekstraklasy. Łodzianie w tamtym meczu mądrze się bronili, stworzyli sobie dużo sytuacji, a to wszystko skwitowało przepiękne trafienie Engjella Hotiego w doliczonym czasie gry, które dało ełkaesiakom trzy punkty.
Spotkanie z Koroną było w wykonaniu “Rycerzy Wiosny” niezłe. Niemniej gdyby nie świetna postawa w bramce Aleksandra Bobka, to ŁKS tamto starcie przegrałby i to wysoko. Na docenienie zasługuje spotkanie z Piastem Gliwice. Ełkaesiacy po 38. minutach przegrywali już 0:3. Jednak w doliczonym czasie pierwszej połowy rzut karny wywalczył Adrien Louveau. Warto również dodać, że Aleksandros Katranis, który sfaulował w polu karnym Francuza, obejrzał za to przewinienie czerwoną kartkę. “Jedenastkę” na bramkę zamienił Dani Ramirez i to trafienie dało ŁKS-owi nadzieję na drugie 45 minut.
W drugiej połowie do bramki Frantiska Placha trafili Kay Tejan i Piotr Janczukowicz. Spotkanie skończyło się remisem, ale niewiele zabrakło ŁKS-owi do zwycięstwo. To był jak na razie najlepszy mecz Łódzkiego Klubu Sportowego za kadencji Piotra Stokowca.
ŁKS w tym sezonie poniósł już 13. porażek, więc wybór w tej kategorii jest naprawdę szeroki. Były porażki w meczach z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie w lidze. Była porażka w derbach z Łodzi, z będącym w kryzysie Widzewem. Była najwyższa porażka ŁKS-u od ponad 11 lat, czyli 0:5 z Górnikiem Zabrze. Wydaje się jednak, że meczem, w którym ŁKS był najbardziej bezsilny, było starcie z Zagłębiem Lubin. Zagłębie przyjechało do Łodzi, mając serię prawie dwóch miesięcy bez zwycięstwa. W tym czasie m.in. odpadło z pucharu Polski czy przegrało z Rakowem Częstochowa aż 0:5. I to Zagłębie kompletnie zdominowało ŁKS na stadionie Króla. Wygrało co prawda “tylko” 2:0, ale łodzianie tego dnia byli kompletnie bezradni. Nie stworzyli sobie ani jednej dogodnej sytuacji. Co ciekawe, po wygranej z ŁKS-em lubinianie znowu radzili sobie słabo. Przegrali z Legią Warszawa i Śląskiem Wrocław oraz zremisowali z Ruchem Chorzów.
– Jest to ciężki moment, bo wydawało się że po meczu z Piastem i sparingu z Polonią idziemy do przodu. Dziś to są dwa kroki w tył. Wróciły stare demony, straciliśmy dwie bramki po stałych fragmentach. Potrzebujemy stabilności, mało popełniania błędów w liniach defensywnych. To na pewno jest trudne. Drużyna źle zareagowała. Nie potrafiła odpowiedzieć jak ze Śląskiem czy Lechem Poznań – mówił po porażce z Zagłębiem, Piotr Stokowiec, trener ŁKS-u.
Dla Stokowca tamta porażka była tym bardziej bolesna, że jako trener prowadził wcześniej Zagłębie w 179 meczach w latach 2014-2017 i 2022.
Na to miano bezapelacyjnie zasługuje Michał Mokrzycki. Mokrzycki to jedyny piłkarz ŁKS-u, który przez całą rundę utrzymał równą i dobrą formę. Świetny był już w pierwszej lidze, ale trudno było przewidzieć, że w ekstraklasie również będzie grał na takim poziomie. Tym bardziej, że przecież ominął cały letni obóz przygotowawczy. Przez przedłużające się negocjacje z Wisłą Płock, do ŁKS-u trafił na cztery dni przed inaugurującym sezon meczem z Legią. Mimo to, jak wcześniej wspomniałem, nie stracił praktycznie nic na swojej formie z zeszłych rozgrywek. Dotychczas opuścił tylko jeden mecz ligowy, z Górnikiem, ponieważ był wtedy zawieszony za cztery żółte kartki.
Jedynym zarzutem wobec niego może być brak liczb w ofensywie. W pierwszej lidze Mokrzycki przez pół roku strzelił gola i zanotował w cztery asysty. W analogicznym okresie w ekstraklasie nie zdobył bramki, nie zanotował też żadnej asysty. Można to jednak usprawiedliwić. Po odejściu Mateusza Kowalczyka do Brondby, zostało mu przypisane jeszcze więcej zadań defensywnych. Na początku sezonu musiał biegać tak naprawdę za trzech zawodników w środku pola. Dopiero z czasem dostał partnera do pomocy w postaci Adriena Louveau. Francuz ze środka obrony został przesunięty wyżej. Dzięki temu w ostatnich meczach Mokrzycki był trochę odciążony z pracy w destrukcji.
93 mecze, 38 goli i 20 asyst – to statystyki z trzech lat spędzonych na boiskach pierwszej ligi przez Pirulo. Przed sezonem wydawało się, że Hiszpan to piłkarz, o którego formę kibice ŁKS-u nie powinni się obawiać. Rzeczywistość okazała jednak niezwykle brutalna. Pirulo w tym sezonie nie zanotował jeszcze żadnego punktu w klasyfikacji kanadyjskiej, a przecież spędził na boisku już prawie 700 minut. Zdecydowanie częściej niż magik, wyglądał jak cień piłkarza, który przez trzy lata rządził na pierwszoligowych boiskach. Tłumaczyć go może w jakimś stopniu kontuzja, którą odniósł w październikowym meczu z Górnikiem, jak i fakt, że przez dwa ostatnie lata nie mógł przejść w pełni żadnego obozu przygotowawczego. Niemniej od takich piłkarzy wymaga się zdecydowanie więcej.
Oczekiwania wobec transferu Adriena Louveau do ŁKS-u były naprawdę spore. W końcu Francuz to piłkarz, który zadebiutował w ojczystej lidze w barwach RC Lens. W Lens Loveau przez jakiś czas był też kapitanem drużyny rezerw. Początek w Łódzkim Klubie Sportowym miał jednak dość przeciętny. Tak naprawdę do momentu przeniesienia go do środka pola, nie wyróżniał się niczym szczególnym. Odkąd została mu przypisana nowa rola, to jest jednym z najważniejszych piłkarzy ŁKS-u. Bardzo dobrze uzupełnia się z Mokrzyckim w środku pola, dzięki czemu więcej miejsca w ofensywie ma Hoti. Louveau to jak na razie największe indywidualne odkrycie Stokowca w ŁKS-ie.
– Jego mobilność i jego wybieganie sprawia to, że bliżej mu do tej “szóstki”. Dzięki temu w fazie ofensywnej mogliśmy przechodzić na trójkę środkowych obrońców. On schodził wtedy w boczny sektor czy między środkowych obrońców. Jest zaangażowany, wyróżnia się dobrą postawą i mową ciała. Możliwości motoryczne ma ogromne – mówił niedawno Stokowiec w rozmowie z “Łódzkim Sportem”.
W tej kategorii wybór jest naprawdę spory. Na razie zawodzą zarówno Adrian Małachowski, jak i Piotr Głowacki. Więcej można było też oczekiwać od Daniego Ramireza czy Marcina Flisa. Niemniej wydaje się, że najgorszym transferem okazało się pozyskanie Antona Fase. Holender był ważnym piłkarzem Żalgirisu Kowno, który w 2022 roku został wicemistrzem Litwy. W ŁKS-ie skrzydłowy okazał się jednak gigantycznym rozczarowaniem. W ekstraklasie rozegrał tylko 51 minut.
Z lepszej strony pokazał się w pucharze Polski. W pierwszej rundzie strzelił gola i zanotował asystę przeciwko KKS-owi Kalisz. Jednak w kolejnej fazie ŁKS zmierzył się z Rakowem Częstochowa i Fase w spotkaniu z mistrzem Polski był najgorszy na boisku. Od tamtego momentu ani razu nie znalazł się w kadrze meczowej. Największy zarzut można mieć wobec jego zaangażowania. Kilka tygodni po trafieniu do ŁKS-u dwa razy zagrał w drużynie rezerw. Często trenerzy decydująca się na takie posunięcie z zawodnikami, którzy dopiero przyszli do danego zespołu. Fase jednak zamiast wykorzystać daną mu szansą, to grał w drugiej lidze jakby za karę. Zaledwie cztery miesiące po przyjściu do ŁKS-u dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu.
Tutaj wybór jest jeden – Aleksander Bobek. Bramkarz świetnie przedstawił się ekstraklasie, broniąc rzut karny wykonywany przez Josue w pierwszej kolejce sezonu. Właśnie między innymi przez to został wybrany później młodzieżowcem lipca PKO BP Ekstraklasy. W następnych tygodniach przyszła jednak słabsza forma i przez chwilę Bobek stracił nawet miejsce w składzie na rzecz Dawida Arndta. Arndt jednak na rozgrzewce przed meczem z Piastem nabawił się kontuzji i do bramki wrócił Bobek. W grudniowym meczu z Legią znów bronił świetnie i uratował ŁKS-owi remis.
Zainteresowanie bramkarzem ŁKS-u na europejskim rynku jest duże i wiele wskazuje na to, że najpóźniej w przyszłym sezonie nie będzie już nosił koszulki z herbem dwukrotnych mistrzów Polski. Mimo że Bobek to zdecydowany lider tej kategorii, to warto wyróżnić również Jędrzeja Zająca i Antoniego Młynarczyka. Duet ten zagrał jedynie w dwóch ostatnich meczach w roku. Niemniej w obydwu zaprezentował się naprawdę nieźle. Zając strzelił Legii gola, a Młynarczyk dał świetną zmianę z Ruchem. Jeśli nadal będą ciężko pracować, to być może już wiosną będą podstawowymi piłkarzami ŁKS-u.
To musi być trafienie Engjella Hotiego z meczu z Pogonią. Hoti oddał wtedy potężne uderzenie zza pola karnego, które wylądowało w okolicach okienka bramki rywala. Pod uwagą brałem też trafienie Hotiego ze starcia z Ruchem. Samo uderzenie nie było jednak aż tak efektowne jak to z meczu z Pogonią.
Na wyróżnienie zasługuje bramka Tejana ze spotkania z Piastem. Holender przeprowadził wówczas indywidualny rajd. Przytomnie odebrał piłkę na połowie rywala, ograł obrońcę i akcję zakończył precyzyjnym strzałem w dolny róg bramki.
Autorem tekstu jest Adam Kowalewicz.