Artemijus Tutyskinas odszedł z ŁKS-u do NK Celje. Według naszych informacji Słoweńcy zapłacą 150 tys. euro wraz z bonusami. Dlaczego ten transfer to bardzo dobry interes klubu z al. Unii 2?
Tutyskinas do ŁKS-u trafił we wrześniu 2022 roku. Łodzianie bardzo potrzebowali wówczas lewego obrońcy (sezon na tej pozycji zaczynał prawonożny Bartosz Szeliga) i wybór padł ostatecznie na Litwina, który początkowo został do Łodzi wypożyczony z włoskiego Crotone, a wcześniejsze siedem lat kariery spędził w akademii Escoli Warszawa, dlatego tak dobrze mówi po polsku.
Obrońca wejście do ŁKS-u miał niezłe – szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszej jedenastce i jesienią był istotnym punktem dwukrotnego mistrza Polski. Potem jednak z gry w pierwszych sześciu wiosennych meczach wykluczyła go kontuzja kostki. Po wyleczeniu urazu zdarzało mu się jeszcze grywać od pierwszej minuty, ale mimo wszystko dość nieregularnie i często przegrywał rywalizację ze sprowadzonym zimą 2023 roku Milanem Spremo. Mimo przyzwoitego, ale nie wybitnego pierwszego sezonu w barwach ŁKS-u “Rycerze Wiosny” zdecydowali się na wykup obrońcy z Cagliari po awansie do ekstraklasy i podpisanie z nim 3-letniego kontraktu. Na najwyższym szczeblu rozgrywkowym Tutyskinas jednak bardzo rzadko pomagał ŁKS-owi. Oczywiście zdobył pamiętnego gola z Koroną Kielce w doliczonym czasie gry, który w trzeciej kolejce sezonu dał trzy punkty ełkaesiakom, ale poza tym w trakcie rundy jesiennej tylko cztery razy wychodził w podstawowym składzie. A warto dodać, że wówczas jego głównym konkurentem w walce o skład był Piotr Głowacki, który w elicie grał wprost beznadziejnie.
Sezon dla nowego zawodnika NK Celje zakończył się tak naprawdę w końcówce listopada. Wtedy to Tutyskinas rozerwał torebkę stawową i uraz ten leczył przez długie miesiące. Do gry w zespole rezerw wrócił dopiero pod koniec marca, a w składzie pierwszej drużyny pojawił się dopiero w przedostatniej kolejce rozgrywek, gdy spadek ŁKS-u z ekstraklasy był już przesądzony.
Ostatnimi czasy losy Tutyskinasa znowu układały się podobnie, czyli w kratkę – raz Litwin grał bardzo dobrze, raz się rehabilitował, a raz wyglądał bardzo słabo i popełniał dziecinne wręcz błędy.
Aktualne rozgrywki Tutyskinas zaczynał na ławce rezerwowych – początkowo miejsce dla niego nie było ani na lewej obronie, ani na środku. Jednakże po serii fatalnych występów stopera Ivana Mihaljevicia w ósmej kolejce 21-latek wrócił do podstawowego składu ŁKS-u i przeciwko Odrze Opole zagrał po prostu znakomicie. Rozegrał pełne 90 minut, wygrał cztery z pięciu główek, sześć z dziewięciu pojedynków, podawał z 92-procentową skutecznością, a do tego zanotował niezliczoną liczbę ważnych interwencji, które uratowały ŁKS przed stratą gola i dały zespołowi z Łodzi drugie w sezonie zwycięstwo.
– Absolutny szef obrony ŁKS-u. Zaliczył sporo ważnych przechwytów i walczył o każdą piłkę. Mimo że był to dopiero jego trzeci mecz na środku obrony, to grał tak, jakby był stoperem od dekady – pisaliśmy po tamtym występie Tutyskinasa, dając mu najwyższą ocenę w zespole, czyli “piątkę”.
Potem jednak stracił miejsce w składzie (jak zwykle) przez to, że był kontuzjowany (jak zwykle). Jego pierwszym spotkaniem po urazie było wejście na ostatnie 30 minut z GKS-em Tychy. Wydawało się, że nie da się w lepszej sytuacji pojawić się na murawie – ŁKS do tego momentu wygrywał 3:0, a tyszanie kompletnie nie mieli pomysłu, jak zagrozić bramce strzeżonej przez Aleksandra Bobka. Pomocną dłoń do rywali ŁKS-u wyciągnął Tutyskinas, który:
Niedługo po tym spotkaniu ŁKS zmierzył się w 1/16 finału pucharu Polski z MKS-em Kluczbork. “Rycerze Wiosny” mimo że nie grali wybitnie, to po pierwszej odsłonie prowadzili 1:0 po tym, jak piłkę do bramki gospodarzy skierował Stefan Feiertag. Znowu jednak – niepotrzebnie – przebieg spotkania zaognił Tutyskinas, który na samym początku drugiej połowy obejrzał drugą żółtą kartkę (w konsekwencji czerwoną), przez co ŁKS do końca spotkania musiał grać bez jednego piłkarza. Koniec końców zdołał dowieźć jednobramkowe prowadzenie do ostatniego gwizdka arbitra, ale byłoby mu o to zdecydowanie łatwiej, gdyby nie zachowanie Tutyskinasa. Nieudany okres 21-latek zwieńczył słabym występem w ostatnim meczu roku z Arką Gdynia. ŁKS przegrał 0:2, a Litwin zawinił przy pierwszej bramce dla arkowców.
Oczywiście Tutyskinas niewątpliwie jest zawodnikiem z dużym potencjałem. Podobnie zresztą jak Kelechukwu Ibe-Torti, który został przesunięty do rezerw. Obydwaj są zawodnikami stosunkowo młodymi, którzy mają papiery na poważne granie, ale można od jakiegoś czasu odnieść wrażenie, że ani jeden, ani drugi nie pokaże już pełni swoich możliwości w biało-czerwono-białej koszulce. Dlatego decyzja ŁKS-u o sprzedaży 12-krotnego reprezentanta Litwy za kilkaset tysięcy złotych zagranicę to bardzo rozsądny ruch zarówno dla klubu, jak i dla zawodnika. ŁKS otrzyma dobre pieniądze za niezłego, ale chimerycznego i podatnego na kontuzje piłkarza. Tutyskinas natomiast trafi do dużego zespołu, dającego mu szansę na rozwój, który na wiosnę będzie występował w fazie pucharowej Ligi Konferencji i jest aktualnym mistrzem Słowenii.
Zresztą sam wiceprezes ŁKS-u ds. sportu Robert Graf podkreślał, że negocjacje z nowym pracodawcą Tutyskinasa zaczęły się w listopadzie. Początkowo działacz zaproponował Słoweńcom kwotę zaporową, na którą oni początkowo nie chcieli przystać. Gdy jednak Celje wywalczyło awans do kolejnej rundy europejskich pucharów, to możliwości finansowe tego klubu automatycznie się zwiększyło, co poskutkowało zaakceptowaniem warunków ŁKS-u.
– Zainteresowanie Tutyskinasem pojawiło się w listopadzie. Wtedy postawiliśmy cenę zaporową. Ten zespół awansował jednak w europejskich pucharach i pieniądze się znalazły – wyjaśnił Graf.
Łącznie Tutyskinas w barwach dwukrotnego mistrza Polski rozegrał 37 meczów , strzelił jednego gola i awansował z ŁKS-em do ekstraklasy w 2023 roku.