– Mecz z Ruchem nie zdecyduje o awansie ŁKS-u, ale może dać piłkarzom kopa na najtrudniejszą część sezonu – powiedział przed hitem kolejki Łukasz Madej.
Grał pan w ŁKS-ie i Ruchu. Jakie emocje towarzyszą panu przed tym spotkaniem?
Łukasz Madej (wychowanek ŁKS-u): O emocje trzeba zapytać obecnych piłkarzy. Ciężar gatunkowy jest duży. ŁKS może pozwolić sobie, żeby nie wygrać, chociaż inne zespoły zbliżają się. Robi się ciężka sytuacja. Nie ma komfortu psychicznego. Wygląda na to, że walka będzie trwała do ostatniej kolejki. Dobrze, że ŁKS wygrał w ostatnich meczach ze Stalą Rzeszów. Podbudował się przed kluczowym meczem. ŁKS może, Ruch musi.
Jakie są najmocniejsze strony obu zespołów?
– ŁKS po kilkuletnich zawirowaniach osiągnął stabilizację. Jest dobrze zbilansowany. Oba zespoły stanowią dobre kolektywy. Widać, że oba zespoły mają swój cel, do którego realizacji dążą. Nie mają ani najmocniejszej strony, ani najsłabszej. ŁKS poprawił grę obronną całej drużyny. Ruch niesiony jest falą entuzjazmu po awansie do pierwszej ligi. Mogą dokonać niemożliwego. Awansować do ekstraklasy jako beniaminek pierwszej ligi.
Trochę jak ŁKS w sezonie 2018/2019…
– Są takie kluby i momenty w ich istnieniu, gdy wszystko idzie łatwo i przyjemnie. Nieraz nie są gotowe żeby grać na najwyższym szczeblu rozgrywkowy. Ruch ma problem ze stadionem. My musimy patrzeć na ŁKS i cieszyć się, że niebawem będzie w ekstraklasie, z pięknym stadionem. Tego nam życzę.
Który zawodnik ŁKS w 2023 roku zrobił na panu największe wrażenie?
– Jest kilku dobrych piłkarzy. Najlepsze wrażenie robi na mnie Michał Mokrzycki. Ma papiery na granie. Formę po kontuzjach odzyskuje Kamil Dankowski. Ciekawym wzmocnieniem jest Milan Spremo. Widać, że piłkarze chcą, mają możliwości, żeby grać na najwyższym poziomie.
Kibiców podzielił Nelson Balongo. Jedni zarzucają mu nieskuteczność, drudzy usprawiedliwiają brak goli pracą na boisku.
– Nie należy przykładać wagi do statystyk. Piotr Zieliński i Andres Iniesta są wspaniałym postaciami w historii futbolu, a nigdy nie mieli spektakularnych zdobyczy brakowych i asyst. Są zawodnicy, którzy jednym podaniem, niekoniecznie ostatnim, są w stanie odwrócić losy meczu. Balongo niestety nie jest takim piłkarzem. Nie jest wirtuozem. Od niego wymaga się goli, bo jest ograniczony piłkarsko. Walczy, biega, rozpycha się, ale to wszystko. W tej chwili lepszy jest Stipe Jurić. Napastnik musi umieć znaleźć się pod bramką. Oczekuję od niego żeby strzelił siedem, osiem bramek.
Kazimierz Moskal to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu?
– Widać, że czuje się tutaj dobrze. Służy mu otoczka, którą stworzyli wokół niego kibice. Myślę, że to trener skrojony na ŁKS. Wykonuje dobrą pracę. Dzięki niemu ŁKS liczy się w lidze. Po zawirowaniach z trenerami, przyszedł wreszcie fachowiec. Umie zrobić zmiany. Czuje zespół, zespół czuje jego. W prywatnych rozmowach piłkarze wypowiadają się o trenerze w superlatywach. Znalazł swoje miejsce w piłkarskiej rzeczywistości.
Wpływ na dobrą atmosferę w ŁKS-ie mają zmiany właścicielskie?
– Myślę, że piłkarze tego nie odczuwają. Słyszymy dalej o problemach finansowych, które za chwilę mogą zostać zażegnane. Niezależnie od tego czy jest biednie, czy bogato to trener swoją osobowością jest w stanie sprawić, że piłkarze będą chcieli umierać za siebie na boisku. Styl nie jest jeszcze idealny, ale dzięki temu, że ŁKS jest kolektywem wygrywa. I za to ukłony dla trenera Moskala. Piłkarze widzą w nim mentora, byłego piłkarza z bogatą karierą.
Po ewentualnym zwycięstwie z Ruchem, ŁKS będzie na autostradzie do ekstraklasy?
– Myślę, że ten mecz nie zdecyduje o tym czy ŁKS awansuje jeżeli wygra, ani nie zdecyduje, że nie awansuje, jeżeli przegra. Trzeba zbierać dalej punkty. Liga jest trudna i ciasna. Niektóre remisy sprawią, że cel ŁKS-u będzie bliżej. Nie będzie autostrady, ale sytuacja stanie się komfortowa. Piłkarzom, zwycięstwo może dać jeszcze większego kopa.
Z Łukaszem Madejem rozmawiał Filip Kijewski.