Tematem numer jeden specjalnego wydania programu w WidzewTV był konflikt pomiędzy władzami Widzewa a władzami Miejskiej Areny Kultury i Sportu. Głos w tej sprawie zabrał Mateusz Dróżdż, o czym pisaliśmy TUTAJ, ale nie tylko. Do tej trudnej sytuacji odniósł się także Michał Rydz.
– Myślę, że daliśmy wystarczająco dużo czasu, by tę sytuację w jakikolwiek sposób rozwiązać. Fakty są dzisiaj takie, że sprawa filmu w żaden sposób nie została wyjaśniona ani rozwiązana, bo wywiadów poszczególnych przedstawicieli nie traktuję jako realne rozwiązanie sprawy tym bardziej, że w mojej perspektywie ta sprawa została bardzo mocno spłycona i jest zamiatana pod dywan – powiedział wiceprezes Widzewa.
CZYTAJ TAKŻE >>> To się dzieje! Moment, na który kibice Widzewa czekali od lat
Rydz podkreślił, że cisza medialna wokół tego tematu, jaka zapadła w ostatnich tygodniach ze strony klubu, nie była przypadkowa. W Widzewie czekali na reakcję magistratu. Ale się nie doczekali.
– Jeżeli po miesiącu jesteśmy w tym samym miejscu i ta sprawa nie została w żaden sposób wyjaśniona, to czujemy, że dochodzimy do ściany – ocenił Michał Rydz. – Widzew nie macha szabelką i nie oczekuje, że jakieś konkretne działania zostaną podjęte. Zostawiliśmy tę furtkę otwartą i chcieliśmy usłyszeć, jaki jest pomysł na rozwiązanie tej sprawy. Tego pomysłu do dzisiaj nie ma – dodał.
Wiceprezes Widzewa skrytykował także propozycje rozmów na temat wspomnianego konfliktu, w których udziału miałby nie brać prezes klubu, Mateusz Dróżdż. Zdaniem Michała Rydza to celowe działanie, mające na celu osłabienie pozycji klubowych władz.
– Dla mnie to sytuacja niedopuszczalna. To narzucanie pewnej woli i nie jest to dążenie do tego, by tę sprawę rozwiązać, bo niby jak miałaby być ona rozwiązana bez samego zainteresowanego. Ja to postrzegam jako próbę rozbicia widzewskiego środowiska – skomentował Michał Rydz.
CZYTAJ TAKŻE >>> CANAL+ dopiął swego! Rekordowe pieniądze dla Ekstraklasy