W meczu z Wisłą Płock Widzew grał bez nominalnej “dziewiątki”. Czy to błąd klubu?
Trzy mecze i trzy gole – to bilans Sebastiana Bergiera, środkowego napastnika nr 1 w drużynie Widzewa. To bilans naprawdę dobry, dawno już “dziewiątka” łódzkiego zespołu nie miała tak dobrego otwarcia. Nr 2 i 3 właściwie nie ma…
Widzew sprowadził 25-latka tego lata. Ostatni sezon Bergier spędził w GKS-ie Katowice. Strzelił w nim 9 goli. Klub ze Śląska chciał go zatrzymać, ale nie miał szans z Widzewem. Przyznał to już zresztą Rafał Górak, trener drużyny z Katowic.
Przebicie oferty GKS-u było dobrym ruchem Mindaugasa Nikoliciusa, o czym przekonaliśmy się szybko, w pierwszych trzech meczach nowych rozgrywek. A także w… czwartym. Bo z powodu kontuzji w pojedynku z Wisłą Płock Bergiera zabrakło. Z boiska zszedł już w trakcie meczu z GKS-em. – Mam naderwany przywodziciel. Cały mecz grałem z urazem lewej nogi i ciężko było mi się poruszać – przyznał później.
CZYTAJ TEŻ: Krótko i na temat: Widzew znów skrzywdzony przez sędziów
W sobotę z Wisłą był na ławce, co oznacza, że mógłby zagrać, ale byłoby to bardzo ryzykowne. – Gdybym wystawił go dzisiaj i po dwóch tygodniach od okresu przygotowawczego wypadłby na sześć-osiem tygodni, to musiałbym wracać do Zagrzebia – przyznał trener Żeljko Sopić.
Dał więc jasno do zrozumienia, że ryzyko było zbyt duże, gra Bergiera groziła poważniejszą kontuzją.
W efekcie 25-latek w ogóle nie wyszedł na boisko. Brakowało go. Jako środkowy napastnik zagrał Bartłomiej Pawłowski. To nie pierwszy raz, gdy Pawłowski był “dziewiątką”. Tym razem jednak zagrał słabo. W przerwie został w szatni i chyba nikogo to nie zdziwiło.
W drugiej połowie rolę napastnika pełnili na zmianę Szymon Czyż, który wszedł za kapitana drużyny, oraz Fran Alvarez. To nie jest ich, podobnie zresztą jak Pawłowskiego, nominalna pozycja.
W ataku mógłby zagrać Antoni Klukowski, inny nowy ofensywny gracz w Widzewie, ale Sopić tłumaczył, że młody piłkarz miał uraz, co prawda ręki, ale jednak. Z tego powodu w tygodniu miał trenować tylko raz.
Poza Bergierem w Widzewie nie ma już klasycznego środkowego napastnika. W rubryce napastnicy klub wpisał Bergiera, Klukowskiego oraz Kamila Andrzejkiewicza z Akademii Widzewa. Zgłoszeni do rozgrywek nie zostali Hubert Sobol oraz Daniel Gryzio, którzy grali w pierwszym zespole w poprzednim sezonie. Być może błędem była rezygnacja z Sobola, który przecież ma ważny kontrakt. Teraz mógłby się przydać. Inna sprawa, że gdy grał, to zawodził. Nie strzelił dla Widzewa ani jednego gola. Nie ma więc dobrej odpowiedzi na pytanie, czy trenerzy zrobili dobrze, rezygnując z Sobola.
Jest prawdopodobne, że w kolejnym meczu – z Cracovią – Bergier znów nie zagra. Bo to spotkanie odbędzie się dopiero w piątek. Wszystko zależy od tego, jak będą wyglądały najbliższe dni i czy widzewska “dziewiątka” będzie zdolna, by ćwiczyć na pełnych obrotach.
Jeśli nie, to do wyboru będą Klukowski, Pawłowski, gra bez klasycznego środkowego napastnika, albo jeszcze inna opcja. Każda jest gorsza od Bergiera w dobrej formie atakującego bramkę rywali.
I tu pojawia się pytanie – czy Niko nie popełnił błędu, sprowadzając latem tylko jednego napastnika.
– Forma Sebastiana cieszy, ale czymś normalnym jest sprowadzenie kogoś, kto podniesie rywalizację jeszcze wyżej. Natomiast powiem inaczej – jego dyspozycja daje mi czas. Nie muszę działać w pośpiechu i natychmiast kogoś kontraktować, bo jesteśmy w pilnej potrzebie. Takie coś byłoby proszeniem się o pomyłkę, a dzięki Sebastianowi możemy jej uniknąć – mówił całkiem niedawno dyrektor sportowy Widzewa w rozmowie z Interią.
Rzeczywistość bardzo szybko się zmieniła. Szybko okazało się bowiem, że drugi potrzebny jest na gwałt. Trzeba przyśpieszyć.
– Generalnie sprowadzenie napastnika jest bardzo trudnym zadaniem. Ceny są bardzo wysokie i zależne od rynku, na jakim się szuka, ale nawet patrząc, ile inne kluby ekstraklasy zapłaciły za swoich napastników, mamy pewien obraz – mówił Niko.
Próbował już wcześniej, ale nie udało się ściągnąć Mariusza Stępińskiego i Dawida Kownackiego. Teraz spodziewany jest również transfer z zagranicy, ale już obcokrajowca, bo polskich napastników, którzy strzelają gole, po prostu nie ma. Do zamknięcia okna zostało jeszcze sporo czasu (zamyka się 8 września), ale Niko musi działać szybciej.
Mindaugas NikoliciusSebastian Bergiertransfery WidzewaWidzew Łódź