W miniony czwartek, po blisko 4-miesięcznej przerwie, wróciliśmy na łamach „Łódzkiego Sportu” do tematu drogi dojazdowej na Łodziankę. Wjazd na teren obiektu przy ul. Małachowskiego jest w tragicznym stanie, a wjeżdżające tam samochody są narażone na uszkodzenia.
Tak było chociażby z autokarem jednej z drużyn przyjezdnych, któremu po wjeździe w dziurę pękła przednia szyba. Widzew, czyli klub, który w największym stopniu eksploatuje obiekt i któremu ten problem najbardziej doskwiera, zwrócił się do Miasta z prośbą o wyremontowanie drogi.
– Jako klub zauważyliśmy ten problem już minionej wiosny. Wystąpiliśmy do MOSiR-u z prośbą o sfinansowanie przez Miasto naprawy tej drogi – poinformował nas Marcin Tarociński, rzecznik prasowy Widzewa.
Jak już wiadomo, pieniędzy na ten cel w miejskiej kasie znaleźć się nie udało. Ale Widzew nie pozostał z niczym. MOSiR zaproponował bowiem, że zapewni ludzi, którzy mieliby wykonać niezbędne prace. Klub natomiast miał pokryć koszty materiałów. W czerwcu ogłoszono, że Widzew i MOSiR doszły do porozumienia, a droga zostanie wyremontowana.
– Ze względu na brak alternatyw, podjęliśmy się prac nad tym, aby wjazd na Łodziankę był w ogóle możliwy. Chcieliśmy zrobić tę drogę, ale w innej wersji. Zależało nam na tym, żeby była ona asfaltowa, by problem rozwiązać na lata – powiedział Tarociński. – Specjaliści orzekli, że w technologii, w której ta droga jest wykonana, ten problem będzie powracał – dodał.
Park jest jednak zabytkiem, więc nie było szans, by powstała tam droga asfaltowa. Jedyna możliwość to wypełnienie ubytków takim samym żwirkiem, z jakiego obecnie zbudowany jest wjazd na teren ośrodka.
Mimo to klub zdecydował się podjąć tego wyzwania i chce sfinansować remont drogi, z której korzystają przecież nie tylko piłkarze Widzewa, ale także zawodnicy innych klubów i mnóstwo osób, które przechadzają się parkowymi alejkami. A koszt wcale nie jest mały, bo mowa o 20 tysiącach złotych.
CZYTAJ TAKŻE >>> Loża prezydencka na Widzewie dla dzieciaków?
Trzy dni temu Widzew otrzymał pismo, w którym Zarząd Zieleni Miejskiej poinformował klub, że przed przystąpieniem do prac potrzebna jest odpowiednia zgoda ZZM-u, który z kolei musi otrzymać akceptację od Łódzkiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Cała machina udzielania zgody ruszy dopiero wtedy, gdy Widzew dostarczy specyfikację techniczną do ZZM-u.
– Obecnie czekamy na tę specyfikację techniczną. Gdy tylko ją zdobędziemy, niezwłocznie dostarczymy ją do Miasta. Mam nadzieję, że wtedy otrzymamy w końcu akceptację ŁWKZ i pozwolenie na budowę, o które także złożyliśmy wniosek do UMŁ. Niestety liczba dokumentów koniecznych do realizacji wydawałoby się prostego projektu jest duża – wyjaśnia w rozmowie z „ŁS” Marcin Tarociński. – Widzew ponownie decyduje się z własnych pieniędzy remontować drogę, z której de facto korzystać będą wszyscy użytkownicy parku. Klub będzie więc pokrywał koszty drogi, która nie jest jego własnością, ale ten remont jest niestety konieczny, także ze względu na przepisy licencyjne – zakończył rzecznik prasowy Widzewa.
W Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji usłyszeliśmy, że problem leży po stronie Widzewa, a miejska spółka jest w ciągłej gotowości, by zrealizować plan dogadany w czerwcu tego roku.
Tym bardziej, że teren ten nie należy przecież ani do MOSiR-u, ani do Widzewa. Cała operacja musiałaby więc opierać się na współpracy tych dwóch podmiotów.
Wygląda więc na to, że jeśli tylko Widzew otrzyma niezbędne zgody, to Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji jest gotów do współpracy z klubem. Oby tę inwestycję udało się zrealizować, bo, jak słusznie zauważyli w klubie, ten remont jest konieczny.
CZYTAJ TAKŻE >>> Trener Widzewa: Marek Hanousek jest zdrowy