Dwunastu piłkarzom kończą się latem kontrakty z Widzewem. Na pewno nie wszyscy dostaną propozycję nowych. Ale niepotrzebni mogą się też okazać nawet ci gracze, którzy mają dłuższe umowy.
Już to, co ostatnio dzieje się w Widzewie, można z pewnością nazwać rewolucją. Najpierw zwolniono trenera (Daniela Myśliwca), potem tę rolę powierzono tymczasowo jego asystentowi (Patryk Czubak), a w końcu zatrudniono nowego (Żeljko Sopić). W międzyczasie stanowisko dyrektora sportowego w klubie objął Mindaugas Nikolicius. To nie koniec zmian, bo już niemal przesądzone wydaje się zmiana właściciela klubu. Ma nim zostać Robert Dobrzycki. Jak poinformowała w środę (19 marca) “Gazeta Wyborcza” szef firmy Panattoni ma przejąć 76 procent akcji. Sprawę chce formalnie załatwić do meczu z Piastem Gliwice, czyli w ciągu dwóch tygodni.
CZYTAJ TEŻ: Tomasz Wichniarek opuścił Widzew. Oto jego najlepsze strzały
Gdy stanie się to faktem, to zmiany zajdą na pewno w samym klubie. Nie wiadomo, co z zarządem. Prezes Michał Rydz ostatnio mocno wspierał starania Dobrzyckiego o wejście do spółki i przejęcie władzy w klubie, więc być może zostanie na stanowisku. To jednak wyłącznie nasze spekulacje, na które być może jest nawet za wcześnie.
Można już za to mówić o zmianach w drużynie. Do końca rozgrywek pozostało już tylko dziewięć kolejek. Powoli zaczynają padać słowa o przyszłości. Jak podkreślił Nikolicius przy okazji przedstawienia nowego trenera, celem krótkoterminowym jest utrzymanie. O długoterminowym powie za to na briefingu przed startem nowego sezonu.
– Dokonamy tylu transferów, ile będzie potrzeba, aby Widzew znów był wielki – powiedział z kolei w środę w rozmowie z dziennikarzami portalu Meczyki.pl Niko. Tego samego dnia w “GW” napisano, że latem w składzie ma dojść do rewolucji, bo Dobrzycki chce od razu walczyć o najwyższe cele. Obecny skład, co widać, tego nie gwarantuje.
I do rewolucji zapewne dojdzie. Także z tego powodu, że dużej grupie piłkarzy w czerwcu wygasają kontrakty i dotyczy to także zawodników pierwszego składu.
Pewnie odejdzie także ktoś, kto ma ważną umowę, bo i tak bywa, ale jednak spora grupa piłkarzy nie musi się aż tak bardzo martwić o swoją przyszłość, jak ci, którym kontrakty się kończą.
Najdłuższą umowę ma Kamil Cybulski, który w październiku przedłużył ją do 30 czerwca 2028 roku. O rok krótsze kontrakty mają Marcel Krajewski oraz Polydefkis Volanakis.
Piłkarzy, którzy formalnie związani są z klubem do czerwca 2026 roku, jest więcej. To Marek Hanousek, Rafał Gikiewicz (też niedawno podpisał nowy kontrakt) Bartłomiej Pawłowski, Jakub Łukowski, Lirim Kastrati, Szymon Czyż, Samuel Kozlovsky, Hubert Sobol, Hilary Gong, Mikołaj Biegański, Fran Alvarez (niedawno przedłużył), Noah Diliberto, Nikodem Stachowicz oraz młodzi Jakub Grzejszczak, Leon Madej, Kajetan Radomski i Daniel Gryzio. To spora grupa. Być może nawet zbyt liczna. Raczej mało prawdopodobne, że ich wszystkich Sopić będzie chciał w składzie na przyszły sezon. Tym bardziej że cel ma być wyższy niż utrzymanie, jak obecnie. Ale to, który z tych zawodników będzie musiał odejść, okaże się dopiero latem po zakończeniu rozgrywek.
Dwunastu piłkarzy ma umowy tylko do lata. Said Hamulić, Lubomir Tupta oraz Peter Therkildsen są do Widzewa wypożyczeni. W umowach są opcje wykupu. Czy łódzki klub z nich skorzysta, nie wiadomo. W tej chwili najmniejsze szanse na to ma Bośniak, który gra słabo, a w dodatku za transfer definitywny z FC Toulouse – jak wiadomo nieoficjalnie – trzeba będzie zapłacić aż 700 tysięcy euro. Mało prawdopodobne, by Widzew tyle wyłożył. Chyba że Hamulić u nowego trenera nagle “odpali”. Słowak i Duńczyk dopiero zaczęli pracować na swoje kontrakty.
Umowy z opcją przedłużenia o rok mają Juan Ibiza, Juljan Shehu, Sebastian Kerk, Luis da Silva i Paweł Kwiatkowski, a Jan Krzywański nawet o dwa lata. Bardzo często o przedłużeniu umowy decyduje liczba rozegranych minut. Nie wiemy jednak, czy w każdym przypadku tak jest. Niko mówił w rozmowie z Meczykami, że już w czwartek w klubie będą zastanawiać się nad przedłużeniem umowy Kerka, więc być może Niemiec takiego zapisu nie ma.
Opcji przedłużenia w ogóle nie mają Jakub Sypek, Fabio Nunes i Mateusz Żyro. I o ich przyszłości mają dyskutować w klubie.
Być może jest jeszcze na to za wcześnie, bo Sopić odbył z drużyną dopiero kilka treningów i nie poprowadził jej w żadnym meczu. Po kilku na pewno będzie wiedział więcej i wspólnie z dyrektorem sportowym zdecyduje, kogo chce w swoim zespole, a kogo nie. I dotyczy to pewnie zarówno tych, którym umowy się kończą, a także tych, którzy mają długie kontrakty. Bo przecież z niewolnika nie ma pracownika.
Niektórzy kibice zastanawiają się, czy mówienie o nadchodzącej rewolucji kadrowej jest dobre w sytuacji, gdy zespół wciąż walczy o utrzymanie. Trudno to jednoznacznie ocenić. Na pewno łatwiej znaleźć nowy klub i wywalczyć lepsze warunki, gdy odchodzi się z ekstraklasowej drużyny, a nie ze spadkowicza. Poza tym, kto chciałby mieć w CV spadek. Do tego te dziewięć meczów to dobre okno wystawowe, można się pokazać trenerom i dyrektorom sportowym innych klubów. Zresztą tych z Widzewa też to dotyczy. Jeśli ktoś będzie grał dobrze, to chyba nie będzie musiał martwić się o swoją przyszłość.