Widzew nie rozegrał przeciwko Resovii wielkiego meczu, ale wygrał. W poprzednim sezonie takie spotkania co najwyżej remisował.
W pierwszej połowie meczu z Rzeszowie piłkarze Widzewa oddali jeden celny strzał na bramkę, po którym prowadzili 1:0. Trafienie Bartosza Guzdka poprzedziła jednak piękna akcja, kolejna w tym sezonie, co potwierdza, że nie była ona wynikiem szczęścia czy przypadku. Żeby jednak wymienić sześć podań pod presją i do przodu, potrzeba dobrych zawodników. Drużyna dziś takich ma, a efektem są kolejne zwycięstwa.
Ileż widzieliśmy w poprzednim sezonie spotkań, w których Widzew miał przewagę, jednak nie potrafił pokonać bramkarza. Wiele z nich przegrał, jak choćby z GKS-em Tychy, dając się w końcówkach skontrować. Dziś sam wcielił się w rolę swoich wiosennych rywali, bezlitośnie punktując kolejne zespoły. Z Resovią zagrał co najwyżej przeciętnie, jednak wygrał. Tak samo było przeciwko Sandecji, Zagłębiu, Chrobremu czy Górnikowi Polkowice. Wszystkie spotkania podopieczni Janusza Niedźwiedzia wygrali, większość wyraźnie.
Co spowodowało taką zmianę? Przede wszystkim trener, z tego, co słychać, bardzo wymagający, stawiający na ofensywę, dający zawodnikom dużo swobody i zaufania. Dzięki temu Dominik Kun czy Mateusz Michalski nie przypominają graczy irytujących kibiców nieporadnością i brakiem efektów.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że wszyscy widzewiacy, którzy zostali klubie, spisują się dużo lepiej niż w poprzednich rozgrywkach. Oni urośli piłkarsko. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie zmiana otoczenia. Bo Kun czy Michalski mają obok siebie piłkarzy lepszych niż Mateusz Możdżeń, Łukasz Kosakiewicz, Kacper Gach i Bartłomiej Poczobut. Ten ostatni był wzorem zaangażowania, ale dziś widać, że w piłkę nożna trzeba grać, a nie walczyć. Tak, jak t robią Marek Hanousek (po przepracowaniu okresu przygotowawczego), Juliusz Letniowski, Paweł Zieliński, Karol Danielak i Abdul Aziz Tetteh (wciąż ma duże braki fizyczne, co widać było po przerwie w Rzeszowie).
Furorę robią widzewscy młodzieżowcy, na czele z Bartoszem Guzdkiem i Kacprem Karaskiem. Nie da się tego sprawdzić (na szczęście!), ale w poprzedniej ekipie żaden z nich nie byłby w stanie się wybić. Guzdkowi nikt nie podałby tak, jak teraz robią to jego koledzy, a Karasek nie miałby takiej pewności, jaką nabrał w silnym otoczeniu.
Żeby jednak nie przechwalić Widzewa, konieczny jest lód na rozgrzane głowy. Bo drużyna wciąż się tworzy i jeszcze za często zdarzają jej się przestoje. Niedawny w Tychach kosztował stratę dwóch punktów, w Rzeszowie tylko jednego gola. Widzewiakom pomaga szczęście, które w sporcie przeważnie sprzyja lepszym. Trzeba jednak pamiętać, że jego suma równa się zero. Dlatego trzeba robić wszystko, by nie być on niego zależnym. Na to potrzeba czasu, bo silnego zespołu nie buduje się przez miesiąc czy dwa, lecz znacznie dłużej. Widzew ma już jednak solidne fundamenty i dobrych fachowców.
Abdul-Aziz TettehJuliusz LetniowskiPaweł ZielińskiWidzew Łódź