Patrząc na tegoroczne mecze Widzewa – a oglądałem wszystkie – mam dziwne wrażenie, że dziewięć ostatnich spotkań powinno być budzikiem – niezbyt głośno, ale uciążliwie dzwoniącym w okolicach alei Piłsudskiego. I że nic lepszego niż właśnie taka runda rewanżowa przytrafić się klubowi ze wschodu Łodzi nie mogło.
* Widzew jest wysoko w tabeli, do pucharowego miejsca traci zaledwie trzy, a realnie cztery punkty, bo ma gorszy bilans meczów z Pogonią.
TAK, ALE w tabeli obejmującej tylko mecze w 2023 roku ma tylko dwa punkty więcej niż praktycznie zdegradowana Miedź, od której od stycznia gorzej punktują tylko dwa zespoły.
* Widzew przegrał w tym roku tylko dwa mecze.
TAK, ALE wygrał tylko jeden. Rywalom ciężko łodzian złamać, ale łodzianie nie potrafią solidnie punktować.
* Widzew może liczyć na jeden z najlepszych dopingów w Ekstraklasie, mało jest miejsc, gdzie kibice aż tak wspierają swój zespół, tworząc tak dobrą atmosferę.
TAK, ALE na 39 możliwych do zdobycia na własnym stadionie punktów, łodzianie wywalczyli zaledwie 18. Wygrali tylko 5 z 13 meczów.
* Widzew imponuje piłkarskiej Polsce w kwestii sprzedaży karnetów i zwracanych przez karnetowiczów biletów na pojedyncze mecze.
TAK, ALE rzeczywistość poza stadionem wygląda gorzej. Brak odpowiedniego boiska treningowego i spory z miastem nie pomagają pierwszej drużynie.
* Janusz Niedźwiedź wprowadził kilku piłkarzy na poziom, którego wielu po nich nie oczekiwało. Sprawił, że ciężko wskazać kogoś, kto w Łodzi by się nie rozwijał. A nawet gdy brakuje umiejętności ci gracze nadrabiają charakterem.
TAK, ALE wydaje się, że część z nich większego postępu już nie zrobi. Z pomocą trenera przebili jeden sufit, ale kolejny jest po prostu zbyt twardy. Pewne ograniczenia da się w niektórych meczach i krótkim okresie zamaskować, ale w dłuższym niewiele da nawet najbardziej wytężona praca. Zwłaszcza, że nie mówimy tu o juniorach, a graczach, którzy przed przyjściem do Widzewa mieli już sobą określony staż ligowy.
Optymista będzie pamiętał tylko o pierwszych częściach wyliczanki, pesymista uzna, że wszystko co jest w zdaniu przed „ALE” nie ma żadnego znaczenia. Realista będzie miał problem z jednoznaczna oceną Widzewa, ale ja pokuszę się o stwierdzenie, że choć do czerwonego alarmu w czerwonej części Łodzi jest jeszcze daleko, warto już teraz pomyśleć, jak wstać z jesiennego snu i nie spóźnić się na nowy sezon. Ta wiosenna drużyna wydaje mi się bardziej prawdziwa od tej z rewelacyjnej jesieni, grającej z fantazją, szczęściem i polotem, zaskakującej rywali. Teraz przeciwnicy są na Widzew przygotowani, mają beniaminka rozpisanego i wiedzą co robić, by wytrącać mu oczywiste atuty. A piłkarzy, którzy są w stanie zrobić różnicę i niemal w pojedynkę wygrać mecz, czymś zaskoczyć, wcale wielu w Łodzi nie ma. Są tacy, którzy wyróżniają się w lidze, ciągną kolegów, lecz podobnie jak oni mają swoje ograniczenia. Najbardziej pokazał to chyba mecz z Wartą Poznań i sytuacja, gdy po stracie gola łodzianie bili głową w mur (tak, wiem, że także w słupki i poprzeczki i że mecz mógł inaczej się ułożyć, gdyby po strzale Pawłowskiego zrobiło się 1:0, a nie 0:1 po braku spalonego Zrelaka). I takiego dobrze ustawionego muru nie sforsowali.
Owszem, tej walecznej i bardzo dobrze zorganizowanej drużynie trafiają się mecze doskonałe, zwłaszcza gdy ma więcej miejsca. Świetnie zagrała na stadionie Legii, stworzyła doskonałe widowisko w meczu z Pogonią, dominowała też w meczach z Jagiellonią w Łodzi i Lechią w Gdańsku. Ale czy to wystarczy, by z optymizmem patrzeć w przyszłość?
Uwielbiam cytaty z Kazimierza Górskiego, który jednym zdaniem potrafił najlepiej wyjaśniać futbol. Po fatalnym występie na mundialu w Korei i Japonii legendarny trener spokojnie wysłuchał analizy selekcjonera Jerzego Engela i zapytał krótko: „Skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle”?
W Łodzi należałoby tylko zmienić czas pytania: „Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?”, zwłaszcza patrząc na wyliczankę, od której rozpocząłem. Odpowiedzi trzeba szukać już teraz, bo gdyby taka wiosna jak teraz powtórzyła się jesienią, Widzew zaplącze się w walkę o utrzymanie. Twierdzenie, że drugi sezon jest dla beniaminka trudniejszy od pierwszego, ma w sobie wiele prawdy. Trudniej zaskoczyć rywali, entuzjazm wszystkich też trochę maleje – tak tych w klubie, jak i wokół niego. Dlatego na bazie wiosennych lekcji warto myśleć o wzmocnieniach już teraz, gdy prawdopodobieństwo spadku jest już praktycznie zerowe.
Widzew ma jeszcze o co grać w tej rundzie – ba, ma dużo do wygrania. W puchary nie wierzę, ALE:
* 3000 rozegranych przez młodzieżowców minut sprawi, że z kasy klubowej nie ubędzie nawet pół miliona, bo taka jest minimalna kara za brak limitu. Widzew to nie Raków przygotowany nawet na wyłożenie 3 milionów (liczba minut młodych zawodników nie większa niż 999 minut), a potencjalnie pewnie 2 milionów;
* każda lokata wyżej to dodatkowe pieniądze, ok. 260 tysiące złotych za jedną pozycję od piątej w dół (pucharowicze wynagradzani są ekstra). Miejsce piąte to więc 3,6 dodatkowego miliona, ósme – 2,8 mln, a dziesiąte 2,3 mln. Jest o co grać, bo różnice punktowe są niewielkie, a finansowe spore, zwłaszcza dla klubów z takim budżetem jak Widzew;
* każde miejsce wyżej to szansa na większe pieniądze w kolejnych sezonach, gdy Widzew zacznie budować swój tzw. ranking historyczny. Cztery mistrzostwa Polski nie mają tu znaczenia, liczą się ligowe pozycje w ostatnich 5 sezonach. Jako beniaminek łodzianie otrzymają niespełna 300 tys. złotych, choć liderzy skasują ponad 4 miliony. Tu jednak ceni się konsekwencję i regularność, sezon po sezonie. Ale znów, każde miejsce ma znaczenie – jak nie teraz, to za rok, trzy i pięć.
Widać wyraźnie, że Widzew ma jeszcze o co grać w tym sezonie, ale najważniejsze, by po przeciętnym początku roku wszyscy zdali sobie sprawę, jakie klub ma ograniczenia i wyzwania (ani myślę użyć słów „problemy” lub „kłopoty”, wbrew temu felietonowi jednak częściej widzę szklankę do połowy pełną niż pustą), na wielu polach. Bo latem może być za późno.
Żelisław Żyżyński, Canal+Sport