Widzew Łódź zremisował z Cracovią w pierwszym domowym meczu w 2025 roku.
Widzew wrócił do Serca Łodzi po dwóch miesiącach przerwy. Ostatni domowy mecz łodzianie rozegrali ze Stalą Mielec i zwyciężyli wtedy 2:1. Taki rezultat marzył się wszystkim w niedzielnym spotkaniu z Cracovią. Łodzianie z “Pasam”i po powrocie do Ekstraklasy nie przegrali i chcieli podtrzymać tę serię.
Mecz od początku był dość otwarty. Pierwszy zaatakował Widzew, ale już chwilę później groźnie było pod bramką Gikiewicza. Widać było, że to przyjezdni są bardziej jakościowych zespołem. Widzew za dużo “szarpał”, było sporo niedokładności. Podobać się mógł młody Nikodem Stachowicz, który debiutował w pierwszym składzie RTS-u. Mimo momentami trochę nerwowej gry z jego strony, wyglądał naprawdę nieźle.
Bramka wisiała w powietrzu, niewiadome było tylko dla kogo. W 15. minucie zaatakowali widzewiacy. Kerk zagrał w ładny sposób do Hamulicia, a w wyniku zamieszania w polu karnym, futbolówkę do własnej siatki wpakował Olafsson. Duża w tym jednak zasługa bośniackiego napastnika Widzewa, który do końca walczył o piłkę. Odpowiedź “Pasów” była jednak błyskawiczna. Goście szybko dostali się w pole karne “Gikiego”, tam rywala faulowal Hanousek i sędzia Daniel Stefański wskazał na wapno. Do piłki podszedł Kallman i mieliśmy remis. Podopieczni Daniela Myśliwca szybko mogli wrócić na prowadzenie. Ładnie zachował się Hamulić, ale skończyło się bez trafienia Bośniaka. Pierwsza część gry nie była może porywająca, ale kibice nie mieli na co narzekać.
Druga połowa rozpoczęła się od przewagi łodzian. Widzew grał trochę szybciej, z kolei Cracovia stosowała bardzo szybki pressing. Jednak naprawdę groźną sytuację stworzyli goście. W 57. minucie błąd popełnił Paweł Kwiatkowski. Piłkę przejął van Buren, ale nieznacznie się pomylił. Kilka minut później bardzo groźnie uderzał Kallman, ale Gikiewicz był na posterunku.
Przewaga ekipy Dawida Kroczka rosła, a RTS musiał ograniczyć się do kontrataków. Po jednym z nich było blisko bramki, ale cudowne podanie Kerka przejął Madejski, który uprzedził Hamulicia. Niestety, w większości sytuacji, w których widzewiacy pojawiali się w pobliżu bramki przeciwnika, tracili piłkę w bardzo głupi sposób. Z kolei “Craxa” podczas akcji ofensywnych wykazywała się dużo wiekszą kultura gry. Niesamowity pech spotkał Marcela Krajewskiego, który najpierw wszedł na boisko z Pawła Kwiatkowskiego, a po paru minutach musiał je opuścić z powodu kontuzji. Końcówka meczu to więcej akcji łodzian, ale ponownie niedokładności były zbyt duże i zbyt częste. Ostatecznie więcej goli już nie zobaczyliśmy i spotkanie skończyło się remisem 1:1. Za tydzień Widzew zagra we Wrocławiu z ostatnim Śląskiem. Tam po prostu trzeba wygrać.
Widzew Łódź – Cracovia 1:1
1:0 – Olafsson (sam.)
1:1 – Kallman
Widzew Łódź: Gikiewicz, Kwiatkowski (Krajewski) (Volanakis), Żyro, Silva, Kozlovsky, Shehu, Hanousek, Stachowicz (Alvarez), Kerk, Łukowski (Gong), Hamulić (Sobol)
Cracovia: Madejski, Jugas, Henriksson, Ghita, Kakabadze, Ammari (Janasik), Maigaard, Olafsson, Hasic (Rózga), Kallman, van Buren (Śmiglewski)