Jeszcze do wczoraj Widzew był najrzadziej faulującą drużyną w lidze. Po 24 seriach gier mniej przewinień popełnia jedynie Śląsk Wrocław. Co nie zmienia faktu, że statystyka ta nie jest tak pozytywna, jak się może wydawać.
Podopieczni Janusza Niedźwiedzia w dotychczasowych 24 spotkaniach PKO BP Ekstraklasy popełnili tylko 266 wykroczeń – mniej jedynie Śląsk Wrocław, który popełnił w tym czasie 264 faule. Dla porównania – najczęściej faulującą ekipą jest Korona Kielce, która ma na koncie 361 fauli, tuż za nią w tej klasyfikacji plasuje się Miedź z 347 faulami oraz Raków, który ma jedno przewinienie więcej.
Dlaczego ta statystyka nie musi być tak pozytywna, jak się wydaje? Otóż dlatego, że Widzew w ostatnich trzech spotkaniach stracił aż pięć goli, z czego znaczną większość po braku doskoku do rywala.
Wystarczy przypomnieć niefrasobliwość defensorów w niedawnym meczu z Wartą, którzy przy pierwszym straconym golu nie zdążyli doskoczyć do wrzucającego z pierwszej piłki Konrada Matuszewskiego, który idealnie dośrodkował do Adama Zrelaka, a następnie zabrakło większej agresji przed własnym polem karnym przy – bądź co bądź – pięknym golu Macieja Żurawskiego.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew w kryzysie, ale znów grał do końca
We wczorajszym meczu z Wisłą Płock również zabrakło nieco agresywniejszej próby odbioru piłki. Najpierw Dominik Furman wrzucił piłkę przed pole karne, gdzie niepilnowany Mateusz Szwoch zgrał futbolówkę do Rafała Wolskiego, który bez większych trudności, silnym plasowanym strzałem otworzył wynik meczu. O ile trudno mieć pretensje o brak mocniejszej walki o piłkę w polu karnym, o tyle może zadziwiać fakt, iż wcześniej płocczanie mieli naprawdę dużo swobody przy konstruowaniu tej akcji.
Oczywiście nie zawsze brak faulu jest negatywny. Faul to zazwyczaj efekt spóźnienia i nieodpowiedniego działania, przez co gracz zmuszony jest do przerwania akcji w nieprzepisowy sposób. Drużyny, które rzadziej uciekają się do tego typu przewinień są bardzo często lepiej zorganizowane.
Najważniejszy jest oczywiście złoty środek. Podopieczni Janusza Niedźwiedzia z pewnością mają świadomość, że przy ostatnich straconych bramkach powinni się nieco lepiej zachować już kilka dobrych sekund przed finalizacją akcji. Niemniej jednak warto również dodać, że Widzew ma na koncie nie tylko bardzo mało fauli, ale również żółtych kartek – 32, drugie Zagłębie aż siedem więcej. Lider tej niechlubnej klasyfikacji, czyli Miedź ma aż 66 żółtych kartek. Co równie istotne, łodzianie są jedyną ekipą, która do tej pory nie obejrzała jeszcze ani jednej czerwonej kartki.