W klasyku ligi wszystko wskazuje za Legią Warszawa. Widzew jedzie jednak do stolicy sprawić niespodziankę i trzeba wierzyć, że może wywalczyć tam dobry wynik.
Nastroje w obu klubach są zgoła odmienne. Legia awansowała w czwartek do fazy grupowej Ligi Konfederacji Europy po wyeliminowaniu duńskiego FC Midtjylland.
W PKO Ekstraklasie zespół trenera Kosty Runjaicia też radzi sobie bardzo dobrze. Jako jedyny obok Cracovii nie przegrał jeszcze meczu w lidze. Bilans Legii to trzy zwycięstwa i jeden remis. Drużyna ze stolicy ma naprawdę silną kadrę, począwszy od bramki skończywszy na pierwszej linii, gdzie gole strzelają bardzo groźny w grze w powietrzu Tomas Pekhart oraz były napastnik Jagiellonii Białystok Marc Gual. Oczywiście wspiera ich m.in. kapitan zespołu Josue. Legia bardzo dobrze radzi sobie więc na dwóch frontach.
CZYTAJ TEŻ: Mecz z Legią wyznacznikiem dla Widzewa?
Widzew oczywiście gra tylko w lidze i idzie mu średnio. Z sześciu meczów wygrał tylko dwa. Ostatnio łodzianie przegrali na swoim stadionie ze Śląskiem Wrocław po najgorszym meczu w tym sezonie. Nie ma więc żadnych wątpliwości, że faworytem pojedynku w Warszawie jest Legia. Tak jest zresztą od wielu lat.
Wszystko wskazuje za gospodarzami, ale oczywiście w piłce różne rzeczy mogą się zdarzyć. Co może być atutem Widzewa? Na pewno nie bez znaczenia jest fakt, że Legia rozegrała w czwartek aż 120 minut. Oczywiście w jej składzie w niedzielę na pewno będą zmiany, ale cześć piłkarzy na pewno zagra.
Mecz z Duńczykami był dla legionistów numerem 1 w tym tygodniu, więc może w spotkaniu z Widzewem nie będą aż tak zmotywowani, jak to bywało w przeszłości? Może to też jakiś plus dla łódzkiej drużyny.
Widzewiacy za co lubią grać ważne mecze. Niedawno zmobilizowali się na ŁKS i wygrali. Teraz przed nimi kolejny bardzo prestiżowy mecz. – Jak ktoś przychodzi do Widzewa, to musi zdawać sobie sprawę z tego, że takie mecze jak z ŁKS-em i Legią są wyjątkowe. Jak ktoś nie odrabia swojej pracy poza boiskiem, to nie odrobi jej na nim. Nie zarzucam nikomu z drużyny, że nie zdaje sobie sprawy z tego wagi spotkania – mówił na konferencji prasowej Bartłomiej Pawłowski.
Pawłowski to bohater poprzedniego meczu z Legią. Na wiosnę Widzew też jechał na Łazienkowską jak na pożarcie, a jednak nie dał się. Dwa razy odrabiał straty i ostatecznie zremisował 2:2. Pawłowski strzelił drugiego gola z rzutu wolnego. Potem świetną szansę miał jeszcze Kristoffer Normann Hansen, ale zamiast podawać strzelał i była to zła decyzja.
W Legii zabraknie dzisiaj Artura Jędrzejczyka, który pauzuje za cztery żółte kartki. W Widzewie gotowi są prawdopodobnie wszyscy. Niewykluczone, że debiut zaliczy Sebastian Kerk, który w ostatnim tygodniu trenował normalnie z drużyną. – Jest w niezłej formie, również, jeśli chodzi o przygotowanie motoryczne. Jego rozbrat z piłką był dość długi, ale widać u niego umiejętności i jakość. Ten tydzień przepracował bardzo dobrze, więc jestem pełen optymizmu – mówi trener Janusz Niedźwiedź.
Dzisiaj chyba każdy w Widzewie brałby remis z Legią w ciemno, ale w piłce działy się różne niesamowite rzeczy, więc trzeba wierzyć, że łodzianie są w stanie sprawić niespodziankę.
Legia Warszawa – Widzew Łódź, niedziela, godzina 17.30.