To był bardzo słaby sezon w wykonaniu Widzewa. Jest jednak coś, co może poprawić humory zawieszonych fanów…
Koniec sezonu 2024/2025 dobiega końca. Dla Widzewa to nie była udana kampania. Łodzianie mieli celować w pierwszą ósemkę, a ostatecznie dość szczęśliwie uniknęli walki o utrzymanie do ostatniej kolejki. Nowi piłkarze mieli dać nową jakość, a trener Daniel Myśliwiec miał być człowiekiem, który jako pierwszy w XXI. wieku w Łodzi, dokona czegoś większego niż 9. miejsce w Ekstraklasie. Rozczarowani mogą być wszyscy. To, że wokół zespołu nie ma teraz nieprzyjemnej atmosfery, a kibice z dość dużym spokojem podchodzą do wiosennych wyników to zasługa wielkich zmian, do których doszło przy Piłsudskiego. Nowym właścicielem Widzewa został Robert Dobrzycki, dyrektorem sportowym Mindaguas Nikolicius, a trenerem Zeljko Sopić. Nie wiemy czy następny sezon będzie dla klubu lepszy (choć o to nietrudno), ale na pewno będzie inny. Bo będzie to naprawdę inny Widzew.
Trzy najbliższe mecze będą ostatnimi, w których zobaczymy RTS w takim składzie osobowym. Nowych piłkarzy może być nawet dziesięciu. Pierwszy już jest, bo w środowy poranek łodzianie oficjalnie poinformowali o popisaniu umowy z Sebastianem Bergierem z GKS-u Katowice. Widzewiaków czekają teraz starcia z Legią, Puszczą i Rakowem. I to właśnie spotkanie ze stołecznym zespołem jest najważniejsze. Nie chodzi oczywiście o to, że któryś z zespołów o coś walczy. RTS jest pewny utrzymania, Legia z kolei na pewno nie zostanie mistrzem, a udział w pucharach ma zagwarantowany dzięki wygraniu Pucharu Polski. Rywalizacja czerwono-biało-czerwonych z “Wojskowymi” ma jednak szczególne znaczenie historyczne i zawsze budzi gigantyczne emocje.
Piłkarze Widzewa po wygraniu z Lechią Gdańsk w Sercu Łodzi, praktycznie zapewnili sobie utrzymanie. Już wtedy było jasne, że tylko kataklizm może sprawić, że łodzianie spadną z ligi. Niestety, to był też moment, gdy z drużyną stało się coś złego. Choć zawodnicy twierdzą, że dają z siebie sto procent (byłoby dziwne, gdyby tak nie mówili) ich postawa na boisku sugeruje co innego. W tym sezonie dali swoim kibicom wyjątkowo mało powodów do radości. Nieźle zaczęli ligę i…to na tyle. Wypadałoby, żeby chociaż na koniec dali im trochę radości. A ta byłaby w Łodzi ogromna, gdyby widzewiacy wygrali z Legią. Chociażby z tego względu liczymy, że w czwartkowy wieczór będziemy oglądać Widzew “gryzący trawę”. Sami piłkarze mimo wszystko też powinni być zmotywowani, bo wiedzą doskonale jak postrzegana jest rywalizacja z warszawiakami. Zwycięstwo w klasyku może sprawić, że kibice im wybaczą i zapomną o całym sezonie, a ci gracze, którzy odejdą stąd latem będą mile wspominani, bo “przecież na zakończenie swojej przygody w klubie wygrali z największym rywalem”.