Chociaż ciężko to sobie wyobrazić, to dla Widzewa lepiej byłoby, gdyby wkrótce meczów nie rozgrywał już przy Piłsudskiego 138. Nowy stadion Widzewa na miarę nowego wielkich ambicji klubu może bowiem powstać tylko w innym miejscu – a to oznaczałoby kolejny milowy krok w rozwoju czterokrotnego mistrza Polski.
Nowy stadion Widzewa przy Piłsudskiego 138 został oddany do użytku w 2017 roku. Chociaż od pierwszego meczu na tym obiekcie nie minęło jeszcze 10 lat, to już wiadomo, że stadion jest za mały dla Widzewa. I to w kilku aspektach, które niestety skutecznie hamują rozwój klubu.
Pierwszy to oczywiście liczba miejsc. Chociaż być może niewiele osób się tego spodziewało, to chętnych, by oglądać mecze Widzewa na trybunach jest znacznie więcej niż 18 tysięcy. Komplet kibiców na każdym meczu i wykupione wszystkie dostępne karnety są tego najlepszym potwierdzeniem. Widzew oczywiście zarabia na każdym dniu meczowym niezłe pieniądze, ale mógłby zarabiać zdecydowanie więcej. Nietrudno sobie wyobrazić wypełniony 30-tysięcznik i to nie tylko na meczach z Lechem, Legią czy ŁKS-em. A więcej sprzedanych wejściówek to wymierna korzyść dla klubu.
W pierwszych rozmowach ze mną Jacek Ferdzyn stwierdził, że obiekt przy Piłsudskiego dałoby się rozbudować do około 24 tysięcy miejsc. Później, po nieco głębszej analizie, zmienił zdanie i przyznał, że powiększenie pojemności obiektu do około 30 tysięcy też jest możliwe poprzez dobudowanie trzech trybun i pozostawienie nieruszonej jedynie trybuny A.
Takie rozwiązanie to jednak nadal półśrodek. Bo obecny obiekt ma duże niedobory nie tylko w liczbie miejsc siedzących.
Obecny stadion ma za mało miejsc nie tylko dla „zwykłych” kibiców, ale również dla sponsorów. Zajęte wszystkie loże sprawiają, że Widzew na tym polu także sięgnął sufitu. A przecież bez wsparcia biznesu klub nie będzie w stanie dalej wyglądać tak solidnie pod względem finansowym. I to mimo pojawienia się bardzo bogatego akcjonariusza, jakim jest Robert Dobrzycki.
Nowoczesny obiekt z pięknymi i bogato wyposażonymi skyboxami to obecnie europejska norma. Biznesmeni coraz częściej spotykają się na stadionach przy okazji meczów piłkarskich, bo mają tam doskonałe warunki do rozmów i negocjacji, a przy okazji mogą doświadczyć fajnych sportowych emocji. Widzew też coraz częściej korzysta z możliwości zaproszenia na mecze potencjalnych sponsorów. I ma to wymierny efekt, ale lepsze warunki i bardziej „wypasione” skyboxy byłyby na pewno mocną kartą po stronie klubu.
A obecnie nie jest. Na stadionie, w tygodniu, urzędują tylko osoby odpowiedzialne za sport. Pracownicy biurowi i władze klubu codziennie pracują w wynajmowanych biurach. Tam raczej trudno poczuć atmosferę klubu sportowego.
Oczywiście nie jest to niezbędne do tego, by dobrze i skutecznie wykonywać swoje obowiązki, ale z własnego doświadczenia wiem, że jakoś inaczej przeprowadza się wywiady w loży czy biurach na stadionie niż nawet w fajnym biurowcu.
To pewnie jedna z trudniejszych decyzji w historii Widzewa. Ale władze klubu udowodniły w ostatnich latach, że nie boją się podejmować niepopularnych decyzji. Jedną z nich jest budowa ośrodka treningowego poza Łodzią. To inwestycja, która ma być krokiem milowym w budowie wielkiego Widzewa i na dzisiaj trzeba ją ocenić pozytywnie. Spójrzmy chociaż, z jakimi problemami trzeba się mierzyć przy budowie boiska przy stadionie.
Do tego dochodzą inne elementy, które można by uatrakcyjnić w dniu meczowym. Jednym z nich jest pokaz świateł przed każdym spotkaniem. Wyobraźcie to sobie – mecz w europejskich pucharach, „Taniec Eleny” przy wyjątkowym pokazie świateł i ponad 30 tysięcy kibiców Widzewa na trybunach nowoczesnego stadionu, będącego wizytówką klubu.
Może i mam wybujałą wyobraźnię, ale czy taki obrazek nie jest wart wyprowadzki z al. Piłsduskiego? Tu trzeba iść na całość.
nowy stadion WidzewaPKO Ekstraklasastadion WidzewaWidzew Łódź