W 10. kolejce sezonu do Łodzi przyjechała ekipa aktualnego mistrza Polski. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że każdy innym wynik niż pewne zwycięstwo gości trzeba by rozpatrywać w kategorii niespodzianki, a nawet sensacji. Gliwiczanie to drużyna bardzo doświadczona i zgrana. Ich wyniki w Ekstraklasie, a także w Lidze Mistrzów mówią same za siebie.
Spotkanie od samego początku było bardzo szybkie. Mnóstwo ofensywnych akcji i mało przerw w grze. To mogło podobać się publiczności. Widzewiacy mogli imponować swoją grą, bo widać było, że nie przestraszyli się mistrza. Z drugiej strony, rozmach akcji ofensywnych Piasta budził szacunek. Śmiało można powiedzieć, że zespołu grającego tak efektowny futbol, w tym sezonie przy Małachowskiego jeszcze nie było.
Wynik meczu w 5. minucie otworzyli goście, którym w kontrowersyjnych okolicznościach przyznany został rzut karny. Również decyzja o zaliczeniu bramki była dość kontrowersyjna – ciężko było ocenić, czy piłka uderzona przez Rafaela Cadiniego, w pełni przekroczyła linie bramkową. Tak jednak uznali sędziowie i było 0:1. Łodzianie głów nie zawiesili, ale kilka minut później było już 0:2, a na listę strzelców wpisał się Vinicius Lazzaretti. Widzewiacy postawili wszystko na jedną kartę i zagrali ultraofensywnie – z wysuniętym bramkarzem. Drużyna taka jak Piast potrafi wykorzystywać tego typu sytuacje jak mało kto i chwilowy brak golkipera na bramce łodzian przyniósł gliwiczanom trzeciego gola.
Pierwsza połowa więcej bramek nie przyniosła, za to goście rozpoczęli ją od mocnego uderzenia. W 21. minucie podwyższyli oni swoje prowadzenie. Odpowiedź Widzewa była jednak błyskawiczna, bo w 23. minucie bramkę zdobył Michał Marciniak. Gol łodzian bardzo podrażnił gości, którzy chwilę później strzelili piąta bramkę, wykorzystując błąd Dariusza Słowińskiego, który chyba trochę niepotrzebnie wyszedł z bramki. W 28. minucie mistrzowie Polski zadali podopiecznym Marcina Stanislawskiego kolejny cios, a na listę strzelców tym razem wpisał się Bruno Graca.
Mimo niekorzystnego wyniku, gra czerwono – biało – czerwonych mogła się podobać. Można śmiało powiedzieć, że wynik meczu był dużo gorszy od gry Widzewa. Starania RTS – u przyniosły efekt, a drugą bramkę dla beniaminka zdobył Wiaczesław Kożemjaka. Zespół ze Śląska nie zamierzał jednak odpuszczać, co chwilę konstruując groźne akcje. Jedna z nich zakończyła się samobójczym trafieniem Michała Panasenki. Dodatkowo, w 31. minucie gry boisko musiał opuścić Dariusz Słowiński, który został ukarany czerwonym kartonikiem. W jego miejsce na bramce łodzian zameldował się młody Maciej Nasilowski.Na zakończenie tego szalonego meczu oba zespoły zaliczyły po jeszcze jednym golu. Dla Widzewa strzelił ponownie Kożemjaka, a chwile później odpowiedział Sebastian Szadurski.
ZOBACZ TAKŻE>>>Wielkie kontrowersje w meczu Widzewa. Czy sędzia popełnił błędy?
Widzewiacy nie przynieśli sobie wstydu, bo mimo porażki zaprezentowali się na tle mistrza Polski całkiem nieźle. Co po meczu powiedzieli Marcin Stanisławski i Jan Dudek?
Marcin Stanisławski (Widzew Łódź Futsal): Wiemy na jakim jesteśmy etapie. Daliśmy z siebie wszystko, ale wiedzieliśmy, że Piast to nie nasz poziom. Dla nas są mecze ważniejsze. Przegraliśmy tydzień temu Clearexem i tamta porażka martwi dużo bardziej, bo to praktycznie nasz bezpośredni rywal w tabeli. Nie nastawiliśmy się dziś na punkty, a Piast potwierdził swoją klasę.
Jan Dudek (Widzew Łódź Futsal): Przyjechał tu król i trzeba mu oddać co królewskie. Zagrali świetnie w ofensywnie i defensywnie, wykorzystując każdy z naszych błędów. Zagraliśmy bardzo odważnie od początku, bo tak chcieliśmy zacząć. Nie przynieśliśmy sobie wstydu, ale każda porażka boli. Wiedzieliśmy przed sezonem, że pojawią się trudne momenty i to jest właśnie taki moment, ale nie poddajemy się i walczymy dalej.
Porażka z Piastem to dla RTS – u czwarty przegrany mecz z rzędu. Tabela robi się coraz bardziej płaska, a łodzianie nad strefą spadkową mają tylko cztery punkty przewagi. Za tydzień zmierzą się w Katowicach z zespołem AZS – u.
Widzew Łódź Futsal – Piast Gliwice 3:8
0:1 – Cadini (5.)
0:2 – Teixeira (11.)
0:3 – Lazaretti (13.)
0:4 – Fideresek (21.)
1:4 – Marciniak (23.)
1:5 – Pegacha (24.)
1:6 – Graca (28.)
2:6 – Kożemjaka (29.)
2:7 – Panasenko (samobój, 32.)
3:7 – Kożemjaka (40.)
3:8 – Szadurski (40.)