Widzew w końcu wygrał mecz, w którym remis byłby akceptowalny. Pozycja wicelidera PKO Ekstraklasy to nie przypadek.
Długo wiele wskazywało na to, że będzie to mecz, jakich w wykonaniu Widzewa widzieliśmy już sporo. Zaliczyć można do ostatnią potyczkę z Cracovią na jej stadionie i mecz pierwszej kolejki obecnego ze Stalą Mielec. W obu padły remisy. W obu czerwono-biało-czerwoni mogli, a nawet powinni wygrać, ale brakowało postawienia kropki nad i. Teraz to zrobili. Na coś takiego liczył trener Daniel Myśliwiec, bo wspominał o tym przed pierwszym meczem sezonu. – Trudno nie być w dobrym humorze. Cieszy mnie on tym bardziej że w zeszłym sezonie szło nam świetnie z mocnymi zespołami, przełamaliśmy kilka długich serii bez zwycięstwa, a teraz spisaliśmy się równie dobrze z teoretycznie słabszą ekipą – mówił teraz po wygranej 3:1 na Cracovii. – Mówię, że Cracovia jest teoretycznie słabsza, ponieważ skończyła poprzedni sezon na niskim miejscu, ale widać, że ma swoje atuty.
Zwycięstwo w Krakowie to druga wygrana z rzędu w tym sezonie, po pokonaniu Lecha Poznań. Dzięki trzeciej bramce – Imada Rondicia – Widzew awansował na pozycję wicelidera PKO Ekstraklasy. Przed nim jest tylko mistrz Polski Jagiellonia Białystok (komplet punktów), za nim Piast Gliwice. Droga do końca sezonu jest bardzo daleka, ale początek sezonu jest bardzo dobry.
Mecz w Krakowie miał kilku bohaterów i trudno będzie wybrać tego jednego. Patrząc od tyłu na pochwały zasługuje na pewno Samuel Kozlovsky. Za wcześnie oczywiście jeszcze na szczegółową analizę jego umiejętności, potencjału i gry w Widzewie, ale chyba klub znalazł w końcu kogoś, kto zamnknie rywalizację na lewej stronie obrony. Nie udało się z Martinem Kreuzrieglerem, Andrejsem Ciganiksem, Luisem da Silvą, ale chyba teraz się uda, bo Słowak ma wszystko, czego potrzeba, by grać z lewej strony widzewskiej defensywy. Jest twardy, szybki, dobrze się ustawia. Do tego potrafi przyłączyć się do ataku.
Nie sposób wyróżnić Jakuba Łukowskiego i Frana Alvareza, którzy strzelili kolejne gole w tym sezonie. To w tej chwili motor napędowy drużyny.
Wyróżnienie nr 4 ląduje u Imada Rondicia, który harował od bramki rywali do połowy boiska, był pierwszym obrońcą Widzewa. Piłka, jak zawsze trochę mu odskakiwała, nie zawsze biegł w tempo za akcją, ale przecież zaliczył gola, który zamknął mecz, a wcześniej miał asystę.
Aż dwie i to kluczowe na swoje konto zapisał za to rezerwowy Antoni Klimek. Klub wystawił 22-letniego Polaka na listę transferową, chce go sprzedać nawet za milion euro. Chętnych chyba nie ma. Poza tym to – patrząc na przebieg meczów nowego sezonu i wiele poprzedniego – to raczej błąd. Klimek jest tej drużynie potrzebny. Nikt tak nie wystawia kolegom piłek z lewego skrzydła, jak on. Skąd w ogóle ten pomysł, by się go pozbywać?
Wyróżniliśmy pięciu piłkarzy. Oczywiście byli tacy, którzy popełniali błędy. To także Rafał Gikiewicz, któremu tym razem nie wychodziły wybicia piłki, no i środkowi obrońcy Mateusz Żyro i Juan Ibiza. Obaj poważnie się mylili. Chyba też dlatego, że grają bardzo wysoko, wychodzą czasami aż pod środkową linię. Nie zawsze mają czas i siły, by wrócić na pozycje. I później gonią za rywalami.
Debiut zaliczył Marcel Krajewski i szczególnie w pierwszej połowie nie był on udany, ale trzeba mu dać czas.
Na pewno poniżej oczekiwań zagrali w Krakowie skrzydłowi: Jakub Sypek i Kamil Cybulski. Pierwszy ma gola z Lechem, drugi, póki co nie ma ani bramek, ani asyst, a przyjdzie czas (już?), że będzie musiał robić liczby. Jest młodzieżowcem, więc ma przewagę nad innymi, ale Klimek pokazał, że nie zamierza oddawać pola bez walki. – Cieszę się, że pokazałem się z dobrej strony wchodząc z ławki. W takiej sytuacji trzeba udowodnić swoją grą, że zasługuje się na miejsce w jedenastce – mówił po meczu.
To oceny poszczególnych zawodników, ale przeciwko Cracovii Widzew przede wszystkim był drużyną. Rację ma trener Myśliwiec, mówiąc przed każdym meczem, że ważniejsza jest jego drużyna, a nie skupianie się na rywalu i na tym, jak może zagrać. Liga pokazuje, że Widzew może pokonać każdego.
WIDZEW PANY! pic.twitter.com/yg6PUD5vVO
— Widzew Łódź (@RTS_Widzew_Lodz) August 5, 2024
W niedzielę do Serca Łodzi przyjeżdża Śląsk Wrocław, który skupiony jest na razie na pucharowym starcie. Bez względu na to, jak mu pójdzie, gospodarze mogą z nim wygrać. Widzew to przecież wicelider PKO Ekstraklasy i nie jest nim z przypadku. Drużyna Myśliwca piłkarsko na to zasłużyła i chyba w końcu także mentalnie piłkarze są na to gotowi.
Autorem tekstu jest Łukasz Kowalczyk