Znów najlepszym zawodnikiem Widzewa był Bartłomiej Pawłowski, jednak o porażce zdecydowały pomyłki jego kolegów. Dlatego Lechia Gdańsk wygrała w Łodzi.
Ciężki jest los bramkarza, bo jego pomyłki rzadko nie mają konsekwencji. Tak było z Ravasem przy drugim golu dla Lechii. Powinien (chyba mógł) wybić lepiej piłkę po strzale Flavio Paixao, ale zrobił to tak, że Łukasz Zwoliński wpakował piłkę do siatki. Z drugiej strony nie pomogli mu obrońcy, pozostawiając samego napastnika Lechii. Poza tym Słowak bronił bez zarzutu, jednak niepewna interwencja musi mieć wpływ na jego ocenę.
Ma fatalny zwyczaj cofania się przed rywalem w pole karne, a Lechia to wykorzystywała. Tydzień temu był jednym z bohaterów, teraz zagrał co najwyżej przeciętnie. Po jego złym wybiciu piłki zaczęła się akcja zakończona golem na 2:1.
Do 85. minuty najpewniejszy z widzewskich obrońców. Wygrał wszystkie pojedynki główkowe, był lepszy w rywalizacji jeden na jednego. Jednak w owej 85. minucie dał się za łatwo ograć Paixao, co kosztowało Widzew stratę punktu.
Twardy, nieustępliwy, lecz bardzo chaotyczny. Kilka jego niepewnych interwencji zakończyło się bez konsekwencji. Plus za próby wyprowadzania piłki i stwarzanie przewagi w ofensywie.
Rywalizuje o miejsce w składzie z Karolem Danielakiem i w meczu z Lechią potwierdził, że trener podjął dobrą decyzję. Miał udział przy akcji zakończonej podyktowaniem rzutu karnego, doskonale zacentrował na głowę Bartłomieja Pawłowskiego, który minimalnie chybił. Ale też znikał na długie minuty.
Najlepszy mecz Hanouska w tym sezonie. Pracował bardzo ciężko w defensywie, był widoczny przy konstruowaniu akcji, dyrygował kolegami. Czasami gra jednak za wolno i to, co udawało się w pierwszej lidze, w ekstraklasie staje się poważnym mankamentem. Miejmy nadzieję, że to cały czas skutki urazu i braków motorycznych spowodowanych kłopotami w okresie przygotowawczym.
Najtrudniejszy zawodnik do oceny. Za pracowitość, zaangażowanie, waleczność zasłużył na szóstkę. Ale braki czysto piłkarskie są bardzo widoczne. Znów mógł, a nawet powinien strzelić gola, potwierdził jednak, że nie potrafi tego robić. Widać jednak, że na tą chwilę w Widzewie nie ma nikogo lepszego na tej pozycji.
Przeciwieństwo Kuna pod względem umiejętności. Nie ma głupich strat, potrafi wygrywać pojedynki jeden na jednego, założyć rywalami bezczelną siatkę i wreszcie kapitalnie dośrodkować, jak to zrobił przy golu na 2:2. Na pewno wyróżniający się zawodnik Widzewa.
Słaby występ. Jedno dośrodkowanie w meczu to stanowczo za mało.
Obok Paixao najlepszy na boisku. Świetnie przyspieszał akcje, wyjściem na pozycje wymuszał podania, a jeśli już był z piłką w polu karnym, wśród gdańszczan ogłaszano alarm. Trzeci kolejny mecz w ekstraklasie z golem, a trafił też z Podbeskidziem w ostatniej kolejce 1. ligi. Zdecydowany lider Widzewa na boisku.
Stać go na więcej niż pokazał w niedzielę. W pierwszej połowie popisał się kilkoma świetnymi podaniami na wolne pole (np. do Zielińskiego), miał udział przy wywalczeniu rzutu karnego, jednak później zgasł.
Miał dwie okazje, z których jedną wykorzystał. Potrafi znaleźć się pod bramką rywali, próbuje grać szybko, na jeden kontakt. Widać jednak, że jeszcze nie do końca rozumie się z kolegami. Czas pracuje jednak na jego korzyść.
Tym razem niczym się nie wyróżnił, poza żółtą kartką. Bardzo ładnie porusza się po boisku, czas, by pokazał, że umie grać w piłkę.
W 90. minucie miał doskonałą okazję do wyrównania. Poza tym bardzo chaotyczny, niezłe zagrania przeplatający zadziwiająco słabymi.
Obaj grali za krótko, żeby ich oceniać, choć mogli pomóc w wywalczeniu remisu. Sypek zmarnował kapitalną szansę, strzelając z boiska w bramkarza.