Gdy w pierwszym tygodniu przygotowań Widzewa do sezonu w treningach brało udział kilkunastu zawodników, mało kto przypuszczał, że drugie miejsce na półmetku będzie rozczarowaniem.
Porażka z Podbeskidziem Bielsko-Biała i wygrana Miedzi Legnica spowodowały, że Widzew zakończył pierwszą rundę na drugim miejscu w tabeli Fortuna 1. Ligi. Liderem był od dziesiątej do 17. kolejki, ale słaba końcówka – dwa punkty w czterech meczach – trochę popsuła ten obraz. Tylko trochę, bo biorąc pod uwagę kontekst, wynik jest bardzo dobry. Nie można zapominać, że w każdej z kilku ostatnich kolejek Widzew tracił kluczowego zawodnika. Najpierw Krystiana Nowaka, później Juliusza Letniowskiego, Mattię Montiniego, a za kartki musieli pauzować Marek Hanousek i Daniel Tanżyna. Ich brak był bardzo widoczny, zwłaszcza na tle rywali z czołówki.
Przypomnijmy, że Widzew zaczynał sezon obecny po całkowicie nieudanym poprzednim. Wszyscy – od kibiców, przez działaczy, aż po trenerów – zdawali sobie sprawę, że zmiany są konieczne. I to nie kosmetyczne, ale radykalne. Czasu było mało, podobnie jak pieniędzy w kasie. Tomasz Stamirowski dokapitalizował spółkę i można było finalizować transfery. Nie wszystkie były udane, był nieudany, ale efekt był lepszy niż można było oczekiwać w lipcu.
Największe wzmocnienie to sztab trenerski. Janusz Niedźwiedź i jego współpracownicy sprawili, że po raz pierwszy od kilku lat gra Widzewa mogła się podobać. Czasami zachwycała, zwłaszcza przy wsparciu kibiców w Sercu Łodzi. Drużyna strzeliła tutaj 24 gole, czyli średnio 2,66 na mecz. Okazało się, że piłkarze, którzy w poprzednich rozgrywkach niczym się nie wyróżniali (Hanousek, Nowak), czasami irytowali (Patryk Stępiński, Dominik Kun) potrafią znakomicie grać w piłkę. Dwaj ostatni zostali odzyskani dla Widzewa.
Szkoleniowiec podkreślał, że dla niego największym zaskoczeniem był progres Bartosza Guzdka. Młody napastnik wrócił z wypożyczenia do Ruchu Chorzów, w którym nie grał, jako uzupełnienie, a szybko stał się kluczowym, kończąc jako najlepszy strzelec zespołu. Sprawdził się też Kacper Karasek, a Radosław Gołębiowski, który miał być młodzieżowcem nr 1, nieźle zaczął, jednak słabiej skończył.
Widzew nie zdobyłby 34 punktów, gdyby nie świetna postawa bramkarza. Jakub Wrąbel nie uniknął wpadek, jednak bilans jest zdecydowanie pozytywny. Gdyby nie on, kilku spotkań nie udałoby się wygrać, ani chociaż zremisować. Wystarczy przypomnieć derby, kiedy zawalił gola, lecz w końcówce zachował się kapitalnie. Remis z Miedzią Legnica to przede wszystkim zasługa Wrąbla. Gdyby wskazywać najbardziej wartościowego zawodnika pierwszej rundy, bramkarz na pewno miałby miejsce na podium.
To, że bramkarz musiał tak często ratować zespół, pokazuje, że defensywa nie była monolitem. Przy bardzo ofensywnej taktyce, jaką stosował Widzew, potrzeba bardzo dobrych obrońców. Z sześciu, którzy grali, nie wszyscy zdali egzamin. Najrówniej spisywali się Nowak i Stępiński, pozostali mieli duże wahania. Czy za duże? Gdyby nie sobotni pogrom w Bielsku-Białej, ocena byłaby lepsza. Nie zmienia to jednak faktu, że wzmocnienie defensywy to najpilniejszy z transferowych celów.
Im bardziej do przodu, tym było lepiej. Kapitalnie spisywał się Hanousek, chyba najrówniej grający widzewiak. Razem z Letniowskim tworzyli chyba najlepszy duet pomocników w lidze. Szkoda tylko, że tak rzadko razem grali, bo w sumie tylko w dziesięciu meczach. Po Guzdku największy progres zaliczył Kun. W poprzednim sezonie zmiennik, częściej irytujący niż wnoszący coś pozytywnego. Teraz trudno bez niego wyobrazić sobie Widzew. Można stwierdzić, ż trener Niedźwiedź zrobił z Kuna dobrego piłkarza. 28-latek biegał niczym maratończyk, dokładając do tego mnóstwo kluczowych podań, asyst, a nawet odbiorów, choć defensywa nie jest jego specjalnością. Poza tym jest zawodnikiem uniwersalnym, mogącym grać w środku, jako wahadłowy czy skrzydłowy.
Dużym wzmocnieniem był Paweł Zieliński – zawodnik dojrzały, ograny i to było widać. Świetny w defensywie (dobre oceny Stępińskiego, to także jego zasługa), groźny w atakach. Zdarzały mu się słabsze występy, lecz były ona rzadkie. Znacznie rzadsze niż u Karola Danielaka, który raz był jednym z najlepszych na boisku, by w kolejnym występie zniknąć. Choć jego ocena jest pozytywna, lecz od tak doświadczonego piłkarza można, a nawet trzeba oczekiwać więcej.
Z zaciągu zagranicznego najrówniej grał Montini. Jak wszyscy z tej grupy przyjechał nieprzygotowany, ale braki nadrabiał umiejętnościami. Poza tym widać, że od razu wkomponował się w drużynę. Więcej spodziewaliśmy się po Fabio Nunesie, który ma przecież na koncie występy w naprawdę silnych klubach, a emerytem nie jest. Rozczarował Dani Villanueva, ale z drugie strony trudno oczekiwać cudów od zawodnika, który przez ostatnie dwa lata więcej leczył kontuzje niż grał.
Tutaj dochodzimy do największego zawodu. Abdul-Aziz Tetteh miał był gwiazdą nie tylko Widzewa, całej ligi, tymczasem stał się ogromnym rozczarowaniem. On też długo pauzował, ale im dłużej był w Łodzi, tym spisywał się gorzej. Trener twierdzi, że przegrał rywalizację z Hanouskiem, gorsze jednak, że można odnieść wrażenie, że wcale jej nie podjął. Zima da odpowiedź, czy Tettehowi będzie się chciało powalczyć o miejsce w podstawowym składzie. Na razie trudno o optymizm…
Widzew na półmetku jest wiceliderem, tracąc do Miedzi Legnica punkt. Sportowcy twierdzą, że lepiej atakować niż bronić pozycji…. Wygrał dotąd 10 meczów, najwięcej w lidze, tyle samo co lider. Jest najskuteczniejszy w rozgrywkach – 30 goli. Zdobyło je aż 17 zawodników. Stracił 17 bramek, co jest siódmym wynikiem. W sumie zagrało 25 zawodników, z których Danielak i Mateusz Michalski we wszystkich spotkaniach.
Rundę rewanżową Widzew zacznie 22 listopada w Nowym Sączu.
Abdul-Aziz TettehBartosz GuzdekJakub WrąbelMarek HanousekWidzew Łódź